niedziela, 28 czerwca 2015

Większe recenzje - KOMPLEKS BOGA - Piotr Rozmus


Piotr Rozmus
KOMPLEKS BOGA
wydawnictwo: Videograf
3,5/6

„Bestia” Piotra Rozmusa ukazała się w zeszłym roku wywołując spore zamieszanie wśród miłośników kryminałów. Na ile było w tym skutecznej promocji autora, na ile odpowiednio ulokowanego merchandisingu regionalnego, nie mnie osądzać. Ważne, że pisarz wziął sobie do serca rozmaite uwagi i zaserwował nam mocny i krwawy thriller „Kompleks Boga”, w którym jasno pokazuje, że marzy mu się miejsce na poletku horrorowym.
Cztery pozornie obce osoby trafiają w ręce psychopaty, który uważa, że spełnia boską misję poprzez okrutne traktowanie i uśmiercenie każdej z nich. Co łączy Krystiana, Ewę, Natalię i Wojtka? Kryminalista, psycholożka, studentka i biznesmen, każde z innego świata, a jednak zostaje porwane i uwięzione w obskurnej piwnicy, gdzie czeka ich prawdziwa droga przez piekło.

Tak, to wszystko już było, w wielu książkach, jeszcze liczniejszych filmach, ale wbrew wszystkiemu nie odbieram tego jako wady utworu. Wszak najbardziej lubimy to co już znamy, więc konwencja przypominając „Siedem” czy „Piłę” przypadła mi do gustu i szczerze zaintrygowała. Tym bardziej, że autor przyłożył się tym razem bardziej do opisów i wykazał się znajomością tematu, prezentując kilka mocnych i krwawych scen. Bez obaw, to nie gore, wciąż mamy tutaj do czynienia z thrillerem, niemniej widać progres względem debiutanckiej powieści i umiejętność tworzenia atmosfery zaszczucia i grozy. Szkoda tylko, że są to momenty, które nie rozwlekają się na cały tekst. W większości przypadków odpowiada za to styl pisarza, który za wszelką cenę stara się obudować każde zdanie jak największą ilością przymiotników, a każdą postać wzbogacić o rys psychologiczny wyjaśniający jednocześnie jej korelacje z przynajmniej połową znajomych. Po co? Barok już był, a czasem mniej znaczy lepiej. Odbija się to na naiwności w kreacji niektórych postaci, podobny wydźwięk mają też niektóre dialogi. Fakt, że teksty głównego antagonisty są sztampowe do bólu przyjmuję jako plus – w końcu to konwencja, ale już tak wierne podążanie tymi schematami zapędza całość w ślepy zaułek. Tytuł wyjaśnia bardzo wiele, konsekwentne powielanie wzorców resztę i gdy nadchodzi finał, zamiast wielkiego zaskoczenia, które wbiłoby mnie w fotel i zostawiło zszokowanego choćby na kwadrans stwierdziłem - „no tak, to było do przewidzenia, a co dalej?”. Powieść kuleje w najważniejszym aspekcie – psychologii, która jest omówiona albo łopatologicznie, albo tak podręcznikowo-naiwnie, że finał nie poruszył mnie w ogóle. Tego wymaga konwencja, tak musiało być.

Nie znaczy to wcale, że „Kompleks Boga” jest książką złą. Jak napisałem, potrafi ona przykuć uwagę, a stopniowe odkrywanie życiorysów poszczególnych postaci i ujawnianie tym samym zagadek z przeszłości, które doprowadziły do obecnego dramatu. Przyjmując konwencję, do której zaprasza nas autor spędzimy miło kilka ekscytujących godzin, bowiem powieść „czyta się sama” i w zasadzie człowiek się dziwi, że tak szybko ujrzał napis koniec w niemal czterystustronicowej powieści. To co jednak najbardziej ujęło mnie w „Kompleksie Boga” to bardzo duży przeskok jakościowy pisarza, który za każdym razem udowadnia, że potrafi lepiej i więcej. To może oznaczać tylko jedno – w przyszłości jeszcze wielokrotnie nas zaskoczy. A jeśli zrezygnuje z kalek, a skupi się na tym co wychodzi mu naprawdę bardzo dobrze – budowaniu atmosfery i opisach, będzie naprawdę wspaniale.

Recenzja pochodzi z portalu HORROR ONLINE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz