John Flanagan
ZWIADOWCY Księga 4 BITWA O SKANDIĘ
wydawca: Jaguar
ocena: 5/6
Jak przystało na
wesołego nastolatka w wieku niemal trzykrotnie większym z radością
relaksuję się po „cięższej” tematycznie literaturze cyklem
„Zwiadowcy” i trudno mi w tej chwili znaleźć inny,
dostarczający równie relaksującej, ale przy tym i nie całkiem
ogłupiającej rozrywki. Proste, ale uniwersalne historie opakowane w
fantastyczną otoczkę nieco alternatywnego świata średniowiecza
naprawdę dobrze się czyta. Tak było w przypadku trzech poprzednich
tomów, tak jest i tym razem, gdy bohaterowie muszą zmierzyć się z
hordą Dżingis Hana. Znaczy, z armią Temudżeinów.
Trzeci tom trzymał
czytelników w niepewności, dlatego tym razem John Flanagan
postanowił oszczędzić cierpień młodszych fanów i w miarę
szybko pozwolił spotkać się zbiegłym z niewoli u wojowników
Północy bohaterom z poszukującymi ich Holtem i Horacym. Żeby nie
było jednak zbyt łatwo, Evanlyn wcześniej wpadła w ręce
Temudżeińskich zwiadowców, którzy szykują się do najazdu na
Skandię. Gigantyczna armia kroczy przez kontynent, a ich celem jest
królestwo Araluenu. Skandianie ze swoją brawurą okazują się
bezradni wobec taktycznie walczących potężnych sił najeźdźców
ze Wschodu. Na szczęście Holt jest zna metody walki wroga i zdaje
się mieć sposób na powstrzymanie przeciwnika. W tym jednak celu
bohaterowie muszą połączyć siły z północnymi wojownikami,
których przywódca zaprzysiągł im krwawą zemstę.
Kolejny tom cyklu o
niezwykłych zwiadowcach prezentuje znów zgoła odmienne oblicze.
Już w poprzedniku elementy fantastyczne ustąpiły miejsca realnym
zdarzeniom i konfliktom, tutaj Flanagan idzie jeszcze dalej. Próżno
szukać magii czy niezwykłych stworów. Najważniejsze jest tutaj
męstwo i odwaga, a dominującą rolę odgrywa taktyka wojenna.
Zgodnie z tytułem, mamy tu do czynienia z największą w cyklu
bitwą, która może imponować rozmachem opisów scen
batalistycznych. Oczywiście, wciąż mówimy o konwencji
młodzieżowej i fanatyczni historycy mieliby tutaj pole do popisu na
utyskiwanie w nieprawdopodobne rozwiązania strategiczne. Kto by się
tym jednak przejmował. Wszyscy wiemy jaki musi być wynik starcia,
co jednak nie przeszkadza w trzymaniu kciuków za bohaterów, którym
przyszło po raz kolejny dokonywać czynów nad wyraz walecznych i
narażać się wielokrotnie na śmierć w glorii i chwale. Problemem
są nie tylko hordy najeźdźców, ale również, jak to zwykle bywa,
zdrajcy, którzy knują przeciw obecnemu porządkowi. I choć pewne
rozwiązania można uznać za nieco naiwne (jeśli się zapomni do
kogo jest kierowana ta książka) nie sposób odmówić jej uroku.
Flanagan dba o to, by każdy bohater odegrał szczególną rolę, nie
zapomina o długotrwałych przygotowaniach i szkoleniu, wreszcie
osłabiającej Temudżeinów wojnie podjazdowej. Tradycyjnie więc,
kolejny tom „Zwiadowców” skrzy się od akcji, bohaterskich
czynów z gigantyczną bitwą na deser. Finał zaś z jednej strony
uraduje wszystkich tych, którzy denerwowali się w poprzednich
częściach, z drugiej pozostawi niedopowiedzenia dla kolejnej
części. Już się nie mogę doczekać.