środa, 27 lutego 2013

Mamoń?

Oto jest.
Czwarta odsłona bloga, a wraz z nią niewielkie zmiany kosmetyczne w tym ustrojstwie. Jak rzekła ma małżonka - "nie wszystko na raz, masz czas, na pewno to kiedyś opanujesz". Zazwyczaj słucham jej rad, szczególnie tak mądrych. Na dziś już przy tym nie grzebię.
Ostatnie miesiące były dość pracowite. Dość powiedzieć, że w ciągu ostatnich trzech napisałem książkę (!) z Robertem, o czym już wspominałem, oraz cztery opowiadania do rozmaitych antologii. Statystyki własne poburzyłem całkiem. Zarządziłem w związku z tym tydzień niepisania. I powiem, że to dziwne uczucie. Trzeba będzie jutro nadrobić zaległości w recenzjach.
Muzycznie też raczej chwilowa przerwa. Acrybia ma nowy materiał, ale czy go nagra, to sam nie wiem. Solową płytę wydałem niedawno i nie widzę sensu montowania następnej. Palce mnie bolą po takim ściganiu. No i Damage Case się miksuje. Jak się zmiksuje, to pojedziemy na koncerty, ale kiedy to będzie? Nie wiem. Miła jest ta chwilowa przerwa od ciągłej gonitwy pozawodowej.
Czas na książki, filmy, gry.
A w tym temacie na tapecie aktualnie:
J.R.R. Tolkien "Dwie Wieże" - bo odświeżam sobie klasyka i po 20 latach od pierwszej lektury wciąż zachwyca, choć już w nieco inny sposób.
Robert E. Howard "Królestwo Cieni" - bo to wydanie dość poręczne na podróże i przerwy w pracy, więc targam je ze sobą zamiast Władcy Pierścieni. Czuć różnicę stylu i klasy.
"Batman" Tima Burtona. - obejrzałem go właśnie dla odmiany z rosyjskim dubbingiem. Nowa jakość zniszczenia.
"Warhammer: Mark of Chaos" - bo lubię wrócić do Starego Świata i poprowadzić armię przez rubieże Chaosu.
Jak widać, same powtórki. No, poza Królestwem.
Wychodzi na to że Mamoń jestem :)
Bez odbioru.

wtorek, 26 lutego 2013

Czy trzy?

Czy trzy?
Zdecydowanie.
Zaskakujące, ale wczoraj, mimo chęci, nie byłem w stanie dokonać wpisu. Powodów nie ujawnię, gdyż obiecałem, że uzewnętrzniania się tu emocjonalnego nie będę dokonywał. Zaskakujące jest jednak to, że otrzymałem informacje zwrotne domagające się kolejnych odsłon. Dziękuję. Wzruszenie odbiera mi mowę.
Dlatego też piszę.
Co słychać? Zależy. Jak widać, większych zmian nie dokonałem, bo ustrojstwo się broni, a ja nieszczególnie teraz naciskam, bo roboty nie brak. Na przykład wczoraj rozpoczęły się zaciekłe miksy debiutanckiego albumu Damage Case. Zmiksowaliśmy już trzy z dziewięciu kawałków i jeżeli Markowi się nie odwidzi, to bardzo prawdopodobne, że w tym tygodniu skończymy, a w marcu album trafi w Wasze ręce. Czas pokaże.
Wyczynem też jest fakt, że dziś ukończyliśmy z Robertem Cichowlasem naszą pierwszą wspólną książkę - "Pradawne Zło". O czym będzie, to poczytajcie na blogu Roba, ja znów opowieści przesunę na jutro.  Krystalizuje się sprawa kilku antologii, marzec może być więc bardzo zaskakującym miesiącem. Głównie dla mnie. Wszak już piątego marca premiera antologii poświęconej Mastertonowi, gdzie znów mam zaszczyt wylądować w dość zacnym towarzystwie.
Dobra.
Zaczynam samochwalczo bełkotać.
Czas na mnie.
Bez odbioru.

niedziela, 24 lutego 2013

Dwa

Dwa, dwa.
Druga próba.
Ha.
Sam nie wierzę, ale jednak dokonuję drugiego wpisu. Dziś, nie dość, że zostałem nazwany polskim niekwestionowanym mistrzem makabry przez Suskie Towarzystwo Miłośników Horrorów, to jeszcze znalazłem recenzję "Krainy bez powrotu", w której Rafał Chojnacki nazywa mnie nadzieją na nowego mistrza horroru. Ufff... Nie powiem, w obu wypadkach mnie zatkało. Chciałem dziś wkleić dwa wywiady wzorem starszych i mądrzejszych kolegów, ale i tak już przegiąłem z chwaleniem i napawaniem się.
A przy okazji, wszystkich tych kolegów i innych ewentualnych proszę o pomoc w ogarnięciu tego ustrojstwa (bloga czyli), bo chciałbym mieć taki ładny jak Wy. Albo chociaż pododawać co nieco. linkami się powymieniać. Tylko nie wiem jak.
Optymistycznie zakończę, że właśnie krystalizuje się też opcja trzeciego zespołu, w którym wreszcie pogram odpowiednio brutalną i straszną muzykę. I to w całkiem zacnym składzie.
Dość.
Bo to się już niesmaczne robi.
Przecież jutro poniedziałek.
Bez odbioru.

sobota, 23 lutego 2013

Początek?

 Raz, raz. Próba bloga.
Tak... No to chyba zaczynamy... Wzbraniałem się latami, dość powiedzieć, że strona, którą odwiedzacie powstała tuż przed premierą "Leku na lęk". A więc półtora roku temu. Tylko jakoś nie miałem potrzeby tworzenia bloga. Bo czym ja się niby mam chwalić? Nagrałem parę płyt, napisałem kilkadziesiąt opowiadań. Większość udało mi się opublikować. Ale i tak moją dumą są żona i dzieci. Więc o czym my tu?
Tak... Nie będzie tu uzewnętrzniania. Ba, może nawet nie będzie więcej postów. Na dziś tylko tyle, że z radością ukończyłem opowiadanie "Biel" do pewnej antologii. Tekst inny od typowych dla mnie, ale może dlatego mnie się podoba?
Czas zabrać się za dokończenie ostatniej noweli, którą piszę z Robertem Cichowlasem. I on to jakoś podświadomie sprowokował mnie do uruchomienia tego ustrojstwa. Bloga znaczy się. Bo skoro on pisze o naszej wspólnej książce, to ja chyba też mogę, prawda?
Ale to może jutro, bo dziś jeszcze dużo pracy, a tydzień był wyjątkowo trudny.
Koniec próby bloga.
Bez odbioru.