niedziela, 4 stycznia 2015

The best of 2014 - czyli krótkie podsumowanie roku minionego. Blog klasyczny.

       Sto siedemnaście.
       Nowy rok trwa już od czterech dni, więc tradycyjnie pora podsumować poprzedni. Czemu zawsze to robię na początku stycznia, nie w grudniu? Może dlatego, że był to względnie spokojny rok, może dlatego, że od okolic kwietnia wpadłem w wir pracy, który nasilił się we wrześniu i ustąpił dopiero teraz. Ciężko więc powiedzieć coś konkretnego, poza tym, że skupił się on na pracy-pasji-rodzinie. I w tych kategoriach tradycyjnie go rozpatrzę.
        Praca w zasadzie łączy się z pasją, więc pozwolę sobie połączyć obie kategorie. W zawodzie kolejny raz zostałem wychowawcą, moi podopieczni zajęli trzecie miejsce w powiatowym konkursie zespołów teatralnych a moja uczennica została nagrodzona jako najlepsza aktorka. Cieszy mnie to tym bardziej, że sam napisałem i wyreżyserowałem ową sztukę. O reszcie nauczycielskiej doli rozpisywać się nie zamierzam. Widzę jednak efekty swojej pracy i to cieszy najbardziej. Poza tym wszedłem na wyższy poziom literackich poczynań. W tym roku ukazała się książka „Pradawne zło”, którą napisałem z Robertem Cichowlasem i do dziś cieszy się ona dużą popularnością, a jej recenzje dowodzą, że są jeszcze oprócz nas miłośnicy ostrego, staroszkolnego horroru. Fan klub i akcje z ową książką związane przeszły nasze oczekiwania. Ukazały się też papierowe wznowienia cyklu „BHO”, a on sam dorobił się już prężnej ekipy zafascynowanej światem. Mariusz „Orzeł” Wojteczek z Oficyną Wydawniczą Literat robi cuda, a ostro wspiera go w tym Bogdan Ruszkowski. Chłopaki – jesteście niesamowici. Do tego dochodzą opowiadania czytelników, z których najbardziej przypadły mi do gustu autorstwa Małgorzaty Gwary i Dextera Cucko. O tym więcej w nowym roku. Pojeździłem na konwenty, co nieco powykładałem, udzieliłem kilku wywiadów. Zrobiłem redakcję kilku książek, z czego największą dumą napawa mnie „Wybór Pism” Romana Dmowskiego. Niezależnie od jego poglądów (często dziś wypaczanych), możliwość pracy nad tekstem o takiej znamienitości była dla mnie zaszczytem. Wreszcie udało mi się skończyć trzy powieści (dwie opasłe z Robertem ) i wiele wskazuje na to, że w tym roku znajdą się one na półkach wszystkich księgarń.   No i na deser założyłem Staropolski Klub Fantastyki gdzie uczę dzieci i młodzież grać w RPG, karcianki i planszówki. Trafiliśmy nawet ze zdjęciem na kalendarz, hehe.
     Ostatnia pasja to muzyka, która przez pracę i powyższe działania zeszła na dalszy plan, dość powiedzieć, że nie ukazała się (niezależnie ode mnie) ani płyta WILCÓW, ani DAMAGE CASE, a nowa ACRYBIA powstaje w ślimaczym tempie. Zasadniczo odbyło się kilka koncertów, z których jestem wyjątkowo zadowolony, a najlepiej wspominam ten z Cytawy i z pięciolecia Deadthorn.
      Rodzina dała mi niesamowite wsparcie w ostatnim roku i nie wyobrażam sobie, żebym podołał morderczemu tempu pracy i pisania bez ich pomocy. Szczególne ukłony oddaję tu w stronę mojej żony, Dagmary, bez której niewątpliwie zagubiłbym się w odmętach codziennego życia. Udało nam się przy okazji wyjechać kilka razy w miejsca nam bliskie (Kraków, Warszawa) oraz poznać inne (Szczecinek, Lidzbark Warmiński). Najzabawniejszym „rodzinnym” epizodem był zaś mój udział w akcji „Tato polski” promującej ojcostwo. Do specjalnego folderu nie trafiłem (zapewne za sprawą dziar), ale za to wylądowałem na okładce wraz z mymi pociechami. Na okładce jest też Seba, a wewnątrz Robert, do zamieszania przyczynił się zaś Piotr Pocztarek. Prawda, że zabawne?


        Ogólnie, to był dobry rok. Nie szczególnie wyjątkowy, na pewno nie wyjątkowo szczęśliwy, ale dobry i wbrew pozorom spokojny. Przede wszystkim lepszy niż poprzednie. Poznałem kilku wspaniałych ludzi (Maciek, Seba), tym lepszych, że są to znajomości oparte na wspólnej pasji, a nie próbie wdrapania się po plecach czy zyskania taniego poklasku. Wiem, nie jestem postacią na tyle rozpoznawalną, ale cóż zrobić, że już parę razy przejechałem się na tym, że ludzie mnie lubią i zagadują z nadzieją, że coś im załatwię, pomogę wydać, itp. Ten rok obył się bez tego typu rozczarowań. Zamykam ostatecznie rozdział 2014. Czas iść ostro w nowy rok. Założeń i planów nie snuję. Wypracuję je sobie.

Pozostaje opisać swoje „the best of 2014”

MUZYKA
      W odróżnieniu od roku poprzedniego to był bardzo dobry rok. Trudno wybrać mi jedną płytę, sporo interesujących rzeczy rzuciło się mnie bowiem na uszy. Znakomitą płytę wydał BEHEMOTH, kapitalną VADER, totalnym zaskoczeniem i odkryciem był debiut ODRAZY, nie zawiódł powrót OBITUARY, dalej cieszą wyjadacze z BLOODBATH i VALLENFRYE (pytanie tylko dlaczego Holmes i McIntosh grają świetnie osobno, a w Paradajsach im to nie wychodzi?), znów zachwyca i prowokuje LUX OCCULTA. Odkryłem Marka Dyjaka i PORTAL. Żeby było jednak przewrotnie, wyróżniam szczególnie płytę KRVAVY „Wczerńotchłań” - muzykę wywodzącą się z hip-hopu, ale podróżującą przez wszystkie aspekty antymuzyki, będącą jednocześnie bardziej black-metalową i refleksyjno-filozoficzną niż większość nadętych osobowości sceny. Zostałem fanem i zbieram płyty Borysa. A innym gorąco polecam.


FILM:
       Tu się wypowiadać nie mogę, kto śledzi bloga, wie, że uprawiałem „mamoniostwo” i w zasadzie oglądałem (jeśli w ogóle miałem czas) to tylko to co już znałem, a z nowości widziałem tylko i wyłącznie „Ewolucję planety małp”. Nie wiem czy to najlepszy film roku. Jedyny jaki z nowych widziałem, a ponieważ bardzo mnie się podobał (szczegóły tutaj), to i tym razem go wspominam.


KSIĄŻKA:
      Znów ciężko się zdecydować. Jest o wiele lepiej niż w roku poprzednim. Szczególnie polska scena horroru dała o sobie mocno znać i trudno przejść obojętnie obok dokonań Magdaleny Kałużyńskiej, Stefana Dardy czy Piotra Kulpy. Zachwycam się wciąż „Vader: Wojna Totalna” Jarka Szubrychta. Nie wstydzę się tu też wspomnieć o swoim i Roberta „Pradawnym Złu”. W swojej klasie nie mieliśmy rywali. Nie zdołałem przeczytać wszystkich nowości, ale na podium stawiam „Golema” Gustava Meyernika. Świetnie, że wydawnictwo Vesper wydało go w takiej formie.


I tyle. To był dobry rok.

1 komentarz:

  1. Koncert na V-lecie Deadthorn daliście przepyszny! Macie tak solidna, energetyczną i szczerą muzę, że wbiło nas w glebę!

    OdpowiedzUsuń