SEPULTURA: BRAZYLIJSKA
FURIA
Sepultura
Jason Korolenko
wydawnictwo: In Rock
stron: 272 + kolorowa
wkładka ze zdjęciami
ocena: 4/6
Każdy ma jakiś zespół,
który wprowadził go w arkana ciężkiego grania i chociaż u mnie,
jak u większości, była to Metallica i Slayer, to jednak Sepultura
ze swoim „Arise” była pierwszym zespołem, który przekonał
mnie do naprawdę mocnego uderzenia. Przyznaję również, że po
albumie „Roots” i odejściu z formacji Maxa Cavalery straciłem
grupę z oczu, choć co nieco z każdej kolejnej płyty słyszałem.
Dziś nadarzyła się świetna okazja do przypomnienia sobie o
fenomenie brazylijskiego dobra narodowego (kto nie wierzy w te słowa
niech obejrzy film dokumentalny „Global Metal”) za sprawą
wydanej właśnie biografii Sepultury. Lektura zaś okazała się nie
tylko podróżą przez dzieje tego zespołu, ale również
sentymentalnym cofnięciem się w czasy, gdzie i muzyka ekipy braci
Cavalera i muzyki w ogóle znaczyła dla mnie dużo więcej niż
dzisiaj.
„Sepultura: Brazylijska
furia” to książka bardzo rzetelna. Autor, Jason Korolenko,
skrupulatnie opisuje fakty, które doprowadziły do powstania
zespołu, sięgając jednak dużo dalej, niż przeciętni
biografowie. Wyszedł on bowiem z słusznego założenia, że aby w
pełni zrozumieć fenomen grupy, należy uprzednio zapoznać się z
realiami w jakich przyszło mu egzystować, by zrozumieć samą
Brazylię. Dlatego też początek książki to niemal historyczny
esej o kulturze i polityce tego południowoamerykańskiego kraju. I
tu właśnie powstał twór, który odcisnął niebagatelne piętno
na muzyce całego świata.
Początki wszystkich
zespołów zasadniczo zawsze są podobne, tutaj jednak historia
wygląda nieco inaczej. Dwaj bracia, Max i Igor, byli młodymi
buntownikami, którzy notorycznie próbowali przetrwać państwie,
gdzie polityka brutalnie kontrolowała wszelkie aspekty zagrażające
„wolności”. Zaskakujące, ale nie jest to aż tak odległe od
tego co się działo w naszym kraju w tym samym czasie, na początku
lat 80-tych ubiegłego wieku. Ciekawostką jest również fakt, że w
odróżnieniu od wielu innych młodych zespołów, ten od początku
miał fenomenalnego perkusistę, bowiem Igor od dziecka ćwiczył
brazylijskie samby i utwory rdzennych mieszkańców, do myśli nawet
nie dopuszczając możliwości zrobienia na tym kariery. A ta
rozpoczęła się brawurowo, gdy chłopcy wybrali się na koncert
Queen. Wtedy też postanowili zostać muzykami. Reszta jest już
historią. Kilka pierwszych zmian składu, obowiązkowo prowokujący
wizerunek i teksty (ponieważ Brazylia to kraj głęboko
chrześcijański, chłopcy postanowili stanąć w opozycji) i się
zaczęło. Żelazny skład ustabilizował się dość szybko – do
braci dołączył basista Paulo (nie umiał jeszcze grać, ale miał
salę prób) i gitarzysta Jairo (którego szybko zastąpił Andreas
Kisser). Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zespół nagrał pierwszy
materiał gdy średnia wieku oscylowała w granicach siedemnastki, a
w wieku lat dwudziestu byli już gwiazdami światowej sławy mówi to
co nieco o ich determinacji. I o tym właśnie jest ta książka.
Pokazuje jak rodziła się przyjaźń i moc tego zespołu, jak
ewoluowała muzyka (i poglądy). Wreszcie, co poróżniło bohaterów
i jakie były tego skutki. Można powiedzieć, że jest to historia
wyczerpująca, spinająca w klamrę trzydziestoletnie dzieje grupy,
ale muszę dorzucić łyżkę dziegciu do tej pochwalnej recenzji. A
jest nią tempo opowieści. Autor nie zatrzymuje się w zasadzie na
drobiazgach, każdy rozdział leci według schematu – nagrywanie
płyty, krótki opis zawartego na niej materiału, krótki opis trasy
koncertowej ów album promujący. I od nowa. Zabrakło mi tu trochę
większego skupienia na wczesnej twórczości (znamienne, że
późniejsze płyty opisane są już wyczerpująco), dość pobieżnie
potraktowano zwykłą prozę życia muzyków. Oczywiście konflikty,
które doprowadziły do rozbicia zostały uwzględnione ze
szczegółami, jednak nie da się pozbyć wrażenia, że całość
jest nieco ugłaskana i stronnicza wobec samej Sepultury. Nie zmienia
to jednak faktu, że jest to książka warta polecenia wszystkim,
którym owa nazwa nie jest obca. Nawet jeśli, podobnie jak ja,
przestali śledzić twórczość grupy. Zaczynam powoli nadrabiać.
Jest w czym wybierać.
P.s. Jak zwykle wydanie
In Rock nie zawodzi. Oprócz gustownej okładki z wtłoczoną „eską”
Sepultury załączono wkładkę z licznymi zdjęciami ze wszystkich
okresów działalności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz