poniedziałek, 5 stycznia 2015

Większe recenzje - O CZYM SZUMIĄ WIERZBY - Kenneth Grahame

O CZYM SZUMIĄ WIERZBY
The Wind in the Willows
Kenneth Grahame
wydawnictwo: Vesper
ilość stron: 256
ocena: 6/6

Są wspomnienia, które automatycznie zabierają nas do krainy dzieciństwa wypełniając jednocześnie duszę i serce niedającą się opisać nostalgią i melancholią, gdy wszystko było proste, a świat był po prostu bezpieczny. Takie wspomnienia wywołuje u mnie kilka lektur, z „Kubusiem Puchatkiem” na czele, takie wspomnienie wiąże się również z „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame'a. Przyznaję, że źródło tych wspomnień tkwi w brytyjskim serialu animowanym, który Telewizja Polska nadawała w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a ja, jeszcze jako kilkuletni berbeć zachwycałem się każdym odcinkiem do tego stopnia, że do dziś ekscytuję się za każdym razem, gdy widzę gdzieś czołówkę stacji Thames Television, która ów serial wyprodukowała. Nieco później poznałem literacki oryginał, ale jego głębię, niezwykłe piękno i absolutną wyjątkowość doceniłem prawdziwie dopiero teraz, jako dorosły człowiek czytający tę książkę własnym dzieciom.

Historia przyjaźni czterech zwierzątek – Kreta, Szczura, Borsuka i Ropucha składa się z dwóch odrębnych stylistycznie części napisanych w formie przeplatających się ze sobą opowiadań. By w pełni je zrozumieć, należy sięgnąć do źródeł powstania utworu. Otóż Kenneth Grahame pisał już wcześniej utwory oscylujące wokół baśni i mitów, stworzył też jedną powieść dla dorosłych (The Headswoman – 1894), ale podwaliny „O czym szumią wierzby” stworzył specjalnie dla swego syna, problematycznego i rozbrykanego Alastaira. Zaczęło się klasycznie od opowiadania wieczorem bajek o niesfornym panu Ropuchu. Gdy pewnego razu wyjechał z żoną na wakacje, syn został w domu z nianią tylko pod warunkiem, że ojciec będzie mu przysyłał kolejne historyjki. I właśnie z nich, za namową żony, autor stworzył specyficzne łotrzykowskie opowiastki, których bohaterem był zadufany w sobie, bogaty i egoistyczny Ropuch. Jego kolejne przygody to klasyczne perypetie, które prowadzą bohatera przed sąd i do więzienia. Na szczęście Ropuch ma czarującą osobowość i wydostaje się na wolność, co otwiera przed czytelnikiem możliwość śledzenia jego pełnej zabawnych przygód i niebanalnych pomysłów tułaczki do domu, w którym czekają go poważne tarapaty i wojna z łasicami.

Drugi nurt to nostalgiczne opowieści sławiące brytyjską przyrodę, ale i skłaniające do zadumy, czy nawet metafizycznej trwogi. To wprost niesamowite, w jaki sposób autorowi udało się zamknąć w prostych pozornie opowieściach o podróżach Kreta i Szczura wzdłuż rzeki czy przez las, tak wiele treści, tak wiele lęków, emocji i wysokich uczuć. Olbrzymią rolę odgrywa tutaj przyjaźń, ale nie opisana dosłownie, tylko rozwijająca się niespiesznie, wyczuwalna podskórnie. Tak samo jak Tajemnica, której echa pojawiają się w różnych zakątkach. W takich opowiadaniach jak „Dzika puszcza” ociera się ona o niesamowitość i grozę, w „Nie ma jak w domu” ustępuje miejsca nostalgii, a w „W drogę, wędrowcy” tęsknocie. Absolutnym arcydziełem jest jednak opowiadanie „Fletnista u bram świtu” i nie piszę tego tylko dlatego, że jestem zagorzałym fanem Pink Floyd. Utwór ów ukazuje w pełni Tajemnicę, która okazuje się nie groźna, a dobroczynna, w pełni spojona z naturą i porządkiem świata. Jednocześnie obrazuje cały wydźwięk „O czym szumią wierzby” - zabiera nas do krainy niesamowitej, pięknej i bezpiecznej, takiej, do której chciałoby się wracać zawsze. Jednak z upływem lat ten powrót jest coraz trudniejszy i okupiony większą melancholią, bowiem bagaż doświadczeń wywołuje tęsknotę za utraconym dzieciństwem i niewinnością. Mistrzowska książka!

1 komentarz:

  1. A ja to tylko z telewizorni pamiętam. Taka bajka, co to rodzice prosili, żeby zaprzestano emisji, bo się dzieci boją. Wypadałoby przeczytać...

    OdpowiedzUsuń