BUSEM PRZEZ ŚWIAT. AMERYKA ZA OSIEM DOLARÓW
Karol Lewandowski
wydawnictwo Sine Qua Non
stron: 336
ocena: 5/6
Książka „Busem przez świat. Wyprawa 1”
trafiła na moją półkę, zwracając uwagę na unikalny projekt
Krzysztofa Lewandwoskiego, który z bratem i grupą przyjaciół
postanowił zdezelowanym busem przejechać Europę. Na koniec
publikacji opisującej tę wyprawę przeczytałem o kolejnych, jakie
podróżnicy mieli za sobą, wiedziałem więc, że to tylko kwestia
czasu, kiedy na rynek trafi następny tytuł z charakterystycznym
logo cyklu.
I rzeczywiście. „Busem przez świat.pl Ameryka za 8 dolarów”
to trzymiesięczna wycieczka jaką Krzysztof Lewandowski i jego
kompani odbyli po Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, przy
okazji zahaczając o Kanadę i Meksyk. Siłą rzeczy, jest to wyprawa
o wiele barwniejsza niż poprzednia, do tego znacznie lepiej
zilustrowana licznymi fotografiami, przyporządkowanymi do
poszczególnych rozdziałów. Ułatwia to zwiedzanie wraz z
bohaterami, a przede wszystkim wzbogaca dynamikę. O ile bowiem w
poprzedniej części zdarzały się momenty lekko nużące, to tutaj
takich brak. I nie chodzi mi, oczywiście, o przygody podróżników,
bo tych przekłamywać nie należy (a w tym wypadku nawet trudno, gdy
całość na bieżąco śledzili internauci), ale o fakt w jaki
sposób zostało to opisane. Poprzednio zastanawiałem się na ile w
pracy nad całością pomagał Łukasz Orbitowski, który i tym razem
figuruje jako jeden z redaktorów (wraz z Joanną Miką-Orządałą),
teraz te myśli nie powracały już tak często. Całość czyta się
zdecydowanie lżej i przyjemniej. Ma to niebagatelne znaczenie w
przypadku tego typu utworu, który nie ma wszak za zadanie przyuczać
czy przekazywać, a jest jedynie sposobnością dzielenia emocji z
podróżnikami, chwilą oddechu od szarego życia, gdy można na
kilkaset stron wskoczyć do słonecznych Stanów Zjednoczonych i nie
myśleć o codzienności. Zamiast tego doświadczamy przygód i
spotkań jakie były udziałem ekipy Busem przez świat. Bo to one są
najważniejsze w tym momencie, nie zwiedzanie kontynentu, o którym
pisano już tak wiele i na tak wiele różnych sposobów. Posługując
się frazesem, jeśli chodzi o samą wycieczkę, to bohaterowie przed
nikim „Ameryki nie odkrywają”, a co jeszcze zabawniejsze,
największe ciekawostki z jakimi się tutaj spotkałem (taśma
klejąca, skrzynki, prawo w Teksasie) czytałem kilka miesięcy
wcześniej w „Wyspie na prerii” Wojciecha Cejrowskiego.
Przypadek?
Siłą tej książki są spotkania z ludźmi, ich
przeżycia, czasem wręcz zagrażające życiu przygody, no i przede
wszystkim – perypetie z samochodem, o naprawie którego chyba można
by stworzyć osobną, całkiem opasłą książkę. Dlatego ci,
którzy dobrze bawili się przy poprzedniku i tym razem nie będę
zawiedzeni, śmiem nawet twierdzić, że przyjemności znajdą dużo
więcej. Szkoda tylko, że znów końcówka książki to już bieg
przed siebie, bez chwili zadumy czy refleksji, których całkiem
sporo było wcześniej. Ciekawe, jaką wyprawę Lewandowski opisze
teraz. Osobiście czekam na Australię.
Na koniec drobiazg, który jednak troszeczkę mi
przeszkodził w początkowych rozdziałach książki. Tradycyjnie,
składają się one ze szczegółowych przygotowań do wyprawy, co
jednak ważne, tym razem ekipa przeszła roszady personalne, co
więcej zaszły one już na wcześniejszych, nieopisanych wyprawach.
Dlatego początkowo nie mogłem się odnaleźć pośród nowych
postaci, tym bardziej, że znalazły się wśród nich i takie, które
dla autora były „stare”, a dla mnie kolejnymi świeżynkami. Ot,
drobny niuans, dla tych, którzy nie śledzą każdego kroku projektu
Busem przez świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz