KOBIETY
Stanisława
Kuszelewska-Rayska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
stron: 432
ocena: 5/6
Żadne relacje nie są
tak wstrząsające, jak te przekazane przez świadków na gorąco,
zaraz po zdarzeniach. To czyni „Kobiety” Stanisławy
Kuszelewskiej-Rayskiej jedną z najciekawszych pozycji z literatury
wojennej wydanej w Polsce.
Czasami można mieć już
dosyć martyrologii naszego narodu, szczególnie w okrągłą
rocznicę Powstania Warszawskiego. Ludzie interesujący się historią
mają cierpią zazwyczaj na przesyt informacji, powielania na okrągło
tych samych wypowiedzi, dylematów, odwiecznego roztrząsania
problemów. Czasami też opadają ręce, gdy widzi się jak
niezorientowana w temacie jest młodzież, dla której już czasy
odwilży komunistycznej są niepojęte i niewyobrażalne, a zdarzenia
z okresu II wojny światowej to po prostu nierealna bajka. Dla
jednych i drugich „Kobiety” objawią się jako lektura przebogata
w treść i emocje, mimo iż składa się tak naprawdę z dwóch
krótkich zbiorów opowiadań. Wszystkie one opierają się na
prawdziwych historiach, których uczestniczką lub świadkiem była
Stanisława Kuszelewska-Rayska, pisarka, tłumaczka, ale przede
wszystkim członek Polskiej Organizacji Wojskowej, Armii Krajowej,
uczestniczka Powstania Warszawskiego, w którym walczyła wraz ze
swoją córką Ewą. Owe opowieści zostały zebrane w dwóch
napisanych na uchodźstwie, wydanych zaraz po wojnie książkach:
„Kobiety” (1946) i „Dziw życia” (1948). Zaskakujące, że
dopiero teraz mogły one ujrzeć ponownie światło dzienne.
Historie tu zawarte to
napisane świetnym językiem proste opowieści o zwykłych kobietach,
które los rzucił w najstraszliwszy historycznie czas.
Kuszelewska-Rayska potrafi zachwycić opisem, zaskoczyć trafnym
spostrzeżeniem, by zaraz potem uderzyć zimnym, bezwzględnym
przedstawieniem straszliwych faktów. Właśnie to czyni z tej
książki utwór wyjątkowy, bo nie ma tu żadnej kalkulacji,
wspominania dziejów minionych. Autorka przedstawia wydarzenia, które
rozegrały się całkiem niedawno, których była świadkiem i
ofiarą. Nie oszczędza tutaj ani Niemców, ani tym bardziej Armii
Czerwonej, której bestialstwo i okrucieństwo odcisnęło się
najmocniej w zbiorze „Dziw Życia”. To co przejmuje najbardziej,
to fakt, że Kuszelewska-Rayska nikogo nie demonizuje, nikogo nie
tłumaczy, jak to często bywało w wydawanej później literaturze
wojennej. Przedstawia jedynie fakty, opowiada historie, które po
prostu się zdarzyły, zarówno w okupowanej Warszawie, jak i już po
„wyzwoleniu”. Czytelnik wnioski może wyciągać sobie sam.
Pomaga w tym trochę posłowie Sławomira Cenkiewicza, który opisuje
wstrząsający życiorys autorki. Jest to lektura, obok której nie
da się przejść obojętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz