ZWIADOWCY cz.2 PŁONĄCY MOST
wydawnictwo: Jaguar
stron: 302
ocena: 5/6
Pierwszy tom cyklu
Zwiadowcy przykuł moją uwagę do serii i sprawił, że z
niecierpliwością wypatrywałem okazji przeczytania kolejnego. Jak
to zwykle bywa w takich przypadkach, miałem spore oczekiwania i
obawiałem się czy kontynuacja sprosta moim wymaganiom. Na szczęście
„Płonący most”, drugi tom cyklu trzyma poziom poprzednika, w
kilku momentach wzbijając się nawet wyżej.
Akcja utworu toczy się
bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w „Ruinach Gorlanu”.
Zagrożenie ze strony Morgaratha nasila się i królestwo Araluenu
musi szukać sprzymierzeńców mogących pomóc odeprzeć atak
potwornej armii szalonego rycerza. W związku z tym król Duncan
wysyła zwiadowcę Gilana z poselstwem do Celtii. Towarzyszą mu
czeladnicy – Will i Horacy. Gdy docierają na miejsce, odkrywają,
że znajdujące się na pograniczu wioski są opuszczone... lub
wymarłe. Gdy w czasie dalszej wędrówki spotykają dziewczynę
Evanlyn, dowiadują się, że mieszkańcy uciekli przed atakiem
wargalów. Gilian podejmuje decyzję o powiadomieniu króla, że na
pomoc Celtii nie można już liczyć. Tymczasem Will wraz z
towarzyszami odkrywa podstęp Morgaratha i podejmuje ryzykowną
decyzję. Postanawia zniszczyć wielki most rozpościerający się
nad Rozpadliną w Górach Nocy i Mgieł. Udaremnienie dywersji wojsk
Morgaratha ma jednak swoją cenę. Trzeba będzie zostać po stronie
zajętej przez wrogą armię.
John Flanagan w pierwszej
książce jakby badał grunt pod swoich bohaterów, teraz pozwala już
im swobodnie kroczyć przez świat w przededniu wielkiej wojny. Will
i Horacy wciąż są młodzieńcami, jednak poprzednie przygody
pozostawiły na nich rysy, których nie sposób zatrzeć. Obaj w tym
tomie podejmą decyzje ryzykowne i karkołomne. I nawet jeśli będą
to decyzje podyktowane młodzieńczą porywczością i górnolotnie
pojmowanym honorem i kodeksem, trzeba będzie ponieść ich
konsekwencje. Flanagan znów bowiem opowiada o bohaterstwie,
uczciwości i odwadze w sposób często zapominany przez obecnych
autorów fantastyki. Nie sili się na szokowanie i udoroślanie za
wszelką cenę swojej książki. To historia z pozytywnym przekazem,
współczesna baśń, gdzie fantasy sięga swoich źródeł
jednocześnie w sposób nienachalny wtrącając wątki
moralizatorskie. Całość zaś została zamknięta w ramach
konkretnej, dynamicznie rozpisanej fabuły, która potrafi utrzymać
w napięciu. Siłą lektury są również postacie, nie tylko te
pierwszoplanowe, jak Will i Horacy, których po prostu nie sposób
nie lubić. Nie da się nie ulec charyzmie Halta, najwaleczniejszego
ze zwiadowców, trudno nie podziwiać Gilana, który uczy Willa i
Horacego sztuki walki bronią krótką. I tu pojawia się kolejny
duży plus książki. Flanagan poświęca dużo uwagi technikom
pojedynków, słowami bohaterów przekazując niemałą wiedzę na
temat średniowiecznej wojskowości. Nie ukrywam, nie jest to poziom
naukowy i próżno tutaj doszukiwać odzwierciedlenia faktycznych
realiów, szczególnie gdy pamięta się o specyficznym podziale
klasowym będącym wymysłem autora i nie uwzględniającym
zależności feudalnych czy majątkowych rozbieżności. Trudno
jednak oczekiwać takiej skrupulatności po młodzieżowym fantasy.
Należy natomiast oczekiwać wartkiej akcji, wyrazistych bohaterów,
zapadających w pamięć walecznych czynów i dobrej rozrywki. To
wszystko „Zwiadowcy księga 2: Płonący most” zapewnia bez
wątpienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz