F. H. Burnett
TAJEMNICZY OGRÓD
wydawnictwo: Vesper
ocena: 6/6
Pośród omawianych niedawno u nas 100 najlepszych książek dla
dzieci i młodzieży nie mogło zabraknąć i tego tytułu, książki, która ma
dla mnie wartość szczególną, pozwalającą co rusz odkrywać w niej nowe
rzeczy i niezwykłą magię jakiej próżno szukać w dzisiejszej literaturze
dziecięcej.
Mary Lennox to kapryśna, egocentryczna i niesamodzielna dziewczynka,
która na skutek tragedii zostaje sierotą. Zostaje wysłana pod opiekę
wuja, do ponurej posiadłości w Misselthwaite. Tutaj zaczyna uczyć się
życia na nowo, a gdy odnajduje tytułowy ogród i zaczyna poznawać sekrety
tego miejsca jest już o krok od odmiany życia innych ludzi.
Należę do pokolenia, które kanon lektur miało odmienny od
dzisiejszego i choć był on wielokrotnie obszerniejszy, a ja w większości
pilnie go realizowałem, to jednak „Tajemniczy Ogród” nie spotkał się ze
mną w dzieciństwie. Może i szkoda. Ominął mnie później również na
studiach, tym razem rozeszliśmy się z premedytacją. Takie już prawa
aroganckich dwudziestolatków, którzy jeszcze wierzą, że świat mogą
dostosować do swoich zasad. Szkoda. Ale sprawiedliwość dziejowa być musi
i tak oto, zaczynając pracę w jednej ze szkół na zastępstwie,otrzymałem
informację, że „w zasadzie wszystko jest w porządku, od jutra zaczynam,
tylko że jedna klasa właśnie zaczyna przerabiać „Anię z Zielonego
Wzgórza”, druga „Tajemniczy Ogród” właśnie. Czy je czytałem i czy
przygotuję stosowne lekcje pod te lektury?”. Zgodziłem się ochoczo,
bowiem pracy się w zęby nie zagląda i pognałem od razu do biblioteki.
Jak się można domyślić, popołudnie, wieczór i noc spędziłem na
nadrabianiu zaległości czytelniczych, które uświadomiły mi, jak genialne
książki przeszły mi koło nosa. Świadomość była tak silna, że gdy już w
innej szkole (można rzec macierzystej) podjąłem stałą pracę, a
Ministerstwo pozwoliło samemu decydować o liście lektur (w ramach
kanonu, oczywiście) – i „Anka” i „Tajemniczy Ogród” natychmiast
wskoczyły na listę, wyrzucając z niej dzieła, które osobiście uważam za
przechwalone. I tak, od ponad dziesięciu lat, co najmniej raz w roku
mierzę się z dziełem Francis Hodgson Burnett ukazując dzieciom
przepiękną opowieść o przyjaźni, miłości, dorastaniu i odkrywaniu samego
siebie. Bo chociaż maleńka Mary Lenox ma tylko dziewięć lat, przechodzi
przez wszystkie etapy typowe dla powieści inicjacyjnej, przez
wtajemniczenie cielesne, społeczne i duchowe. Uczy się samodzielności,
wzmacnia poczucie własnej wartości, zawiera przyjaźnie, doświadczając
relacji z ludźmi i przechodzi do etapu odnalezienia siebie w świecie,
wypełnienia swojej niezwykłej roli, w tak pozornie zwyczajnym, ponurym
świecie Misselthwaite. Pomaga dokonać się cudom, odkryć magię i
tajemnicę tkwiące w tytułowym ogrodzie. Bo choć utwór jest powieścią
realistyczną, można ją rozpatrywać w wielu aspektach, gdzie pierwsze
pytanie wyznaczy nowy kierunek odczytywania – co zaprowadziło Mary do
ogrodu? Jak i dlaczego go odnalazła? Wreszcie, to jedna z
najpiękniejszych opowieści konfrontujących świat dzieci i świat
dorosłych. Ten pierwszy pełen nadziei i radości, drugi pogrążony w
codziennej szarości, pełen trosk, zgryzot i melancholii. Spośród wielu
nauk wypływających z tej znakomitej powieści najważniejsza jest dla mnie
właśnie ta ostatnia – nie dajmy umrzeć tkwiącemu w nas dziecku – w nim
jest jasność, która pomoże nam przejść przez życie.
Na koniec polecam znakomite wydanie wydawnictwa Vesper pięknie zdobione oryginalnymi ilustracjami Charlesa Robinsona.
Recenzja z portalu DZIKA BANDA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz