Tana French
KOLONIA
wydawnictwo: Albatros
ocena: 6/6
Skandynawskie kryminały to już jakość sama w sobie, niemal
nowy nurt w literaturze. Polska pod tym względem także radzi sobie coraz
lepiej. Po lekturze „Kolonii” do tej mapy dorzucam Irlandię.
Urodzona w USA, lecz wychowana i mieszkająca w Irlandii Tana French
to uznana już autorka kryminałów i thrillerów, których specjalny cykl od
pewnego czasu wydaje w Polsce Albatros. Na szczęście poszczególne
części nie są powiązane, pozwala to bowiem odkrywać historie
różnych policjantów i ich dochodzeń w sposób niezależny i nie narzucony
żadną chronologią. Jest to dla mnie o tyle ważne, że w dzisiejszych
czasach, kiedy wszystkie książki są ze sobą powiązane, a rozmiary
niektórych cykli skutecznie zniechęcają do zapoznania się z lekturą.
Jeszcze ważniejsze, że „Kolonia” jest jedną z najlepszych książek, jakie
czytałem w ostatnich miesiącach.
Całość rozpoczyna się klasycznie. Cyniczny i zblazowany stary wyga w
oddziale kryminalnym, Mick „Rewelka” Kennedy dostaje nową sprawę, która
ma być dla niego powrotem do wielkich dochodzeń. Żeby było bardziej
klasycznie, dostaje również nowego partnera, Richiego Currana,
żółtodzioba, który ma przy jego boku nabrać doświadczenia. Nie będzie
niespodzianką, że panowie bardzo się zaprzyjaźniają, a brawurowy
nowicjusz będzie stopniowo zdobywał uznanie starego wygi. Wszystko to
byłoby znanym, ale i lubianym schematem, gdyby nie sprawa, nad którą
przyszło pracować obu detektywom.
W odległej od miasta dzielnicy, która miała być spełnieniem marzeń
mieszkańców, a okazała się oszustwem developerów i cmentarzyskiem marzeń
ludzi uziemionych kredytami w niedokończonych i rozpadających się
domach dochodzi do straszliwej zbrodni. Ofiarami jest dwójka małych
dzieci i ich rodzice. Dzieci zostały uduszone, dorośli pocięto nożem.
Detektywi odkrywają kilka niepokojących szczegółów na miejscu zdarzeń i
bardzo szybko łapią sprawcę. Fakt, że jedna z ofiar przeżyła napaść
zdaje się tylko ułatwiać zakończenie sprawy. Wszystko jednak okazuje się
zbyt proste, a gdy już zacznie się drążyć, można dotrzeć do miejsc, z
których nie ma już powrotu. I tak dzieje się w tym przypadku. Sprawa
Broken Harbour nikogo nie pozostawi takim samym włącznie z czytelnikiem.
„Kolonia” to nie tylko historia zbrodni, szukania sprawcy i badania
motywów, które doprowadziły do tragedii. To przede wszystkim opowieść o
ludziach, którym własne życie wymknęło się z rąk. Niezależnie czy jest
to „Rewelka” dręczony rodzinnymi problemami, czy młody Richie próbujący
zdobyć uznanie w oddziale, ale przede wszystkim główni bohaterowie
tragedii – Connor, Pat, Fionna i Jenny. Nie ma tu jednak banalnego
czworokąta, czy trójkąta miłosnego. Prawda jest jeszcze bardziej
prozaiczna, a przez to bardziej wstrząsająca. Tana French zaś skutecznie
odciąga uwagę historią chorej psychicznie Diany, siostry Kennedy’ego i
podnosi napięcie do zenitu sprawą zwierzęcia na dachu. Skąd tam tak
wielkie pułapki? Szkielety szczurów? Niemal do końca książki człowiek
pozostaje w niepewności, czy Pat oszalał, czy rzeczywiście w ich domu
zagnieździło się coś potwornego. Autorka sprytnie miesza wątki, zwodzi, a
jednocześnie bardzo starannie przedstawia każdą z postaci. Dzięki temu
każdy gwałtowniejszy zwrot akcji jest jeszcze bardziej zaskakujący i
mocniejszy. „Kolonia” przypomina bowiem, że są decyzje, które zmieniają
wszystko, są czyny, których nie da się cofnąć i konsekwencje, jakich
uniknąć się nie da.
To bardzo dobra i bardzo smutna książka. Ostatni raz tak się czułem
po lekturze „Rzeki Tajemnic”. To chyba wystarczy za rekomendację.
Recenzja z portalu DZIKA BANDA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz