Rick Yancey
KLĄTWA WENDIGO
wydawnictwo: Jaguar
ocena: 5/6
„Badacz potworów”, pierwszy tom
cyklu „Monstrumolog” zaskoczył mnie i zachwycił. Rick Yancey
wykorzystując schemat znany choćby z Kronik Wardstone zaprezentował
brawurowe połączenie klasycznej powieści grozy z powieścią przygodową i
brutalnym, krwawym horrorem. Znakomita intryga, sugestywne opisy i
zapadające w pamięć sceny sprawiły, że z niecierpliwością wypatrywałem
tomu drugiego i rzuciłem się na niego niczym pies na kość. Analogia
nieprzypadkowa, bowiem tym razem monstrumolog i jego uczeń trafiają na
trop legendarnego Wendigo. Całość zaś znów prezentuje się znakomicie,
choć dość odmiennie od poprzednika.
Zmiany widać już w konstrukcji fabuły, która tym razem skupia się bardziej na relacjach między postaciami, ich przeszłością i związanymi z tym zażyłościami. Pozwala to lepiej poznać doktora Warthrope'a, który staje się coraz bardziej skomplikowaną i niezwykłą postacią, zdecydowanie wyróżniającą się na tle podobnych mu bohaterów w innych książkach. Zmiany dotknęły również Willa, stał się bardziej samodzielny, wielokrotnie ma odwagę przeciwstawić się swemu mistrzowi, a z ich dysput wypływają często intrygujące wnioski, ba, nawet znakomite podsumowanie całej powieści. Do tego czasu jednak bohaterowie będą musieli przeżyć dramatyczne przygody w dzikiej Kanadzie i stanąć przed konsekwencjami podjętych decyzji. A te znów okazują się groźnie i niebezpieczne, jednak w odróżnieniu od „Badacza potworów” znacznie mniej makabryczne. Nie znaczy to, że tym razem Yancey unika rozlewu krwi czy drastycznych opisów. Jest ich po prostu zdecydowanie mniej, o ile poprzednik był brutalnym i trzymającym za gardło horrorem, to „Klątwa Wendigo” skupia się na klimacie, emocjach i starannie budowanych relacjach między bohaterami. Grozy tu nie brak, nie brak też humoru przebijającego przez liczne dialogi, czy wreszcie radosnego puszczania oka do czytelnika, gdy wśród postaci przewijają się osobistości pokroju Brama Stokera. Autorowi niewątpliwie należy się pochwała za kreatywne podejście do tematu, rozbudowanie uniwersum i skierowanie serii na inne, nieco lżejsze tory. Niewątpliwie owa odsłona przypadnie do gustu większej ilości czytelników, bowiem skrojona jest pod głównonurtowe zagadnienia (miłość, wampiry, wilkołaki, indiańskie wierzenia), nie sposób jednak odmówić jej oryginalnego potraktowania oklepanych schematów. Mnie jednak bardziej odpowiadał ciężki klimat poprzednika, który tutaj powraca dopiero w finale. Ten zaś nie może pozostawić obojętnym. Podobnie zresztą oba tomy „Monstrumologa”. To cykl, który nie zawiedzie nikogo, kto ceni dobrą literaturę.
Recenzja pochodzi z portalu HORROR ONLINE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz