Wiesław Weiss
O KROWACH, ŚWINIACH, MAŁPACH...
wydawnictwo: In Rock
ocena: 6/6
Chwilowy powrót Pink Floyd to idealna okazja do ponownego
przyjrzenia się fenomenowi tej znakomitej grupy. Bardzo pomocna będzie w
tym wznowiona książka Wiesława Weissa o przydługim, ale konkretnym
tytule „O krowach, świniach, małpach, robakach oraz wszystkich utworach
Pink Floyd i Rogera Watersa.
Nikt się nie spodziewał, że po prawie dwudziestu latach usłyszymy
kolejny album sygnowany nazwą Pink Floyd. Nie sądzę, żeby nawet David
Gilmour i Nick Mason byli pewni, że takie dzieło powstanie. Jakkolwiek
udaną płytą nie byłoby „Endless River”, to jednak kropka, którą
postawili w 1994 roku albumem „Division Bell” i kończącym go wybitnym
„High Hopes” było dla mnie zakończeniem idealnym, teraz niepotrzebnie
przerwanym, rozbudzającym nadzieje, ale i burzącym perfekcyjną klamrę
jaką tekst wspomnianego utworu spinał całość kariery tej znakomitej
formacji. Na „Endless River” nautyskuję jeszcze później, ważne w tej
chwili jest to, że nowy album okazał się idealną okazją do wznowienia
książki Wiesława Weissa „O krowach, świniach, robakach oraz wszystkich
utworach Pink Floyd”. Wprawne oko wypatrzy, że w tytule pojawiły się tym
razem jeszcze i małpy. Nietrudno domyślić się, że wydawnictwo In Rock
postanowiło połączyć wspomnianą książkę z podobnym opracowaniem, w
którym szczegółowo została omówiona twórczość Rogera Watersa. Można
stwierdzić, że w ten sposób powstało absolutnie wyjątkowe kompendium dla
miłośników Pink Floyd, ale byłoby to nieprawdą, bo w takim razie gdzie
solowe dokonania Gilmoura, Wrighta i Masona? Można by stwierdzić, że to
łatwy skok na kasę, ale ten osąd również byłby nietrafiony, bowiem
wznowione wydanie okazuje się być lepsze od poprzednich. Niemal pod
każdym względem.
Najpierw więc krótko, dla tych którzy nie znają owego tytułu, z czym
właściwie mamy do czynienia? Poniekąd z nietypową biografią, bowiem
autor w krótkim rysie historycznym przedstawia powody powstania każdej z
płyt zespołu, nie omijając również tych najmniej znanych,
niezaliczanych do oficjalnej dyskografii (jak „The Early Singels” i
muzyka z „The Committee”). Gwóźdź programu stanowi jednak dogłębne i
bardzo szczegółowe przeanalizowanie każdego z utworów jakie grupa
nagrała na przestrzeni lat. Wiesław Weiss bada źródła inspiracji,
analizuje teksty i struktury muzyczne, interpretuje i wyłuszcza ukryty
często sens. Pozwala to docenić nawet te mniej znaczące utwory, a i na
te najbardziej znane spojrzeć z innej perspektywy. Niektórym kompozycjom
poświęcono kilka akapitów, ale niektóre omówienia rozrosły się do
małych esejów. Nie dziwi, że reprezentantami tych drugich są albumy
Watersa, który wyraźnie przedkłada przekaz słowny i literacki nad
muzyczny, tworząc swoiste rock opery. Dowodem na to niech będzie
ukoronowanie jego twórczości i opera „Ca Ira”. Tak czy inaczej, każdy
fan Pink Floyd znajdzie tutaj wszystko co chciałby wiedzieć o każdym
utworze Pink Floyd i Watersa, a zaręczam, że czasem dużo, dużo więcej.
Istotne czym różni się obecne wydanie od poprzednich. Przede
wszystkim połączeniem dwóch książek, co w zestawieniu z ceną samo w
sobie staje się bardzo atrakcyjną ofertą. Dochodzi do tego jeszcze
stylowa okładka i bardzo poręczny format. Poprzednie, albumowe wydanie
„O krowach…” prezentuje się wspaniale na półce, jednak czytanie w
miejscach innych niż fotel nastręczało dużych problemów. Dochodziły do
tego jeszcze kolorowe tła i malutka czcionka, które razem potrafiły dać
wycisk oczom. Obecne wydanie nie przysparza najmniejszych kłopotów i
całość czyta się nie tylko z zainteresowaniem, ale i wygodnie. Można
ponarzekać, że tracą niektóre reprodukcje okładek i zdjęć, bowiem tutaj
zostały one pozbawione koloru, jest to jednak niuans, ponad którym
nietrudno przejść do porządku dziennego. Osobiście brakuje mi tylko
zawartych w poprzedniku opinii fanów o poszczególnych utworach, oraz
listy coverów dokonanych przez inne zespoły. Rozumiem jednak, że
chodziło tutaj o miejsce w książce, a ta została naprawdę wypchana po
brzegi. Autor uaktualnił bowiem całość, dorzucając wspomnianą „Ca Irę”
Watersa, oraz jego późniejsze utwory solowe, a przede wszystkim
wynalezione w otchłani czasu „The Committee” do filmu i oczywiście
„Endless River”. I właśnie z omówienia tej ostatniej płyty wyłania się
obraz albumu może i dobrego, ale wyraźnie skrojonego, ułożonego przez
innych pod kątem wpasowania się w ramy Pink Floyd. Niby wyszło z tego
coś odwołującego się do znakomitej przeszłości, ale na ile w tym
prawdziwej swobody, a na ile zimnej kalkulacji nie sposób odgadnąć.
Czasem po prostu nie warto się nadmiernie zastanawiać. Warto natomiast
sięgnąć po „O robakach, świniach, owcach…” by w pełni docenić fenomen
Pink Floyd i Rogera Watersa. Nawet jeśli dysponujecie poprzednim
wydaniem. Oba też pięknie wyglądają na półce. Sprawdziłem.
Recenzja z portalu DZIKA BANDA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz