niedziela, 28 czerwca 2015

Większe recenzje - GRA GERALTA - Stephen King

Stephen King
GRA GERALTA
wydawnictwo: Albatros
ocena: 5/6

Zacznę od tego, że taką książkę mógł napisać tylko King. Mistrz rozwlekania fabuły, który nawet z najdziwniejszego pomysłu, jaki innemu autorowi starczyłby na kilka akapitów potrafi zbudować gigantyczne opowiadanie, nowelę, czy nawet czterystustronicową powieść. Tak jest w przypadku omawianej „Gry Geralta”, gdzie całość zamyka się na historii Jessie uwięzionej na łóżku w domku nad jeziorem z trupem męża, który tuż przed aktem brutalnego seksu doznał zawału serca. To wszystko rozgrywa się na pierwszych kilku stronach, później czytelnik śledzi horror kobiety próbującej się uwolnić i uciekającej w świat myśli i wspomnień. A te okazują się jeszcze bardziej przerażające niż rzeczywistość, bowiem przeszłość Jessie skrywa tajemnice, które nie powinny być wydobyte na światło dzienne. W pewnym momencie rzeczywistość miesza się z ułudą, a czytelnik ma dwa wyjścia. Ziewnąć z nudów i odłożyć lekturę na półkę, albo dać się porwać niezwykłej wyobraźni Kinga i odkryć jedną z jego najbardziej niedocenianych książek. 

Podstawowy problem z tą powieścią jest taki, że większość czytelników oczekuje horroru, albo chociażby wartkiej akcji, tymczasem autor napisał ją w okresie, kiedy czuł się niejako spełniony jako twórca krwawych i mocnych bestsellerów. Próbował wówczas rozwinąć swe pisarskie skrzydła, skupiając się na psychologii kobiet, na co duży wpływ miał małżeński kryzys i związane z nim terapeutyczne rozmowy. Powstał wówczas swoisty cykl dramatycznych opowieści o kobietach, gdzie ważne było ich wnętrze, przemyślenia, traumy, a wątki grozy czy fantastyki były jedynie dodatkiem, nie zawsze zresztą udanym (jak w przypadku „Rose Mader”), a czasem ginęły w świecie barokowych ozdobników i eksperymentów słowotwórczych („Historia Lisey”). Najwybitniejszym przedstawicielem tego nurtu w twórczości pisarza jest „Dolores Clairbone”, ale kompletnie nie zgadzam się z powszechnie krzywdzącą opinią o „Grze Geralda” – powieści, którą wielu uważa za najgorszą w dorobku Kinga (a co w takim razie z pisanymi z automatu „Komórce” czy dziwacznym „Łowcy Snów”?), podczas gdy właśnie tutaj w całkowicie nieskrępowany sposób autor zgłębia psychikę kobiecą, analizuje traumy z dzieciństwa, które przyczyniły się do zrujnowania życia bohaterki, wreszcie zestawia to z brutalną rzeczywistością i uderza naprawdę mocnym finałem, który pozostaje w pamięci na lata (zresztą, jak kilka innych, bardzo dobrych scen w tym utworze). Wspomnienie o „Dolores Clairbone” nie jest zresztą przypadkowe, bowiem „Gra Geralda” ma z nią wiele punktów wspólnych, których odkrywanie stanowi dodatkowy plus dla miłośników prozy pisarza. To powieść pełna podtekstów, psychologicznych obrazów i traumatycznych ucieczek skonfrontowanych z koszmarami rzeczywistości, w której nie jest się łatwo odnaleźć, ale droga przez ten labirynt nie jest czasem straconym. King stawia tutaj poprzeczkę wysoko, oczekując od czytelnika zaangażowania, inteligencji i specyficznej wrażliwości, którą ostatecznie miażdży w finale. Od odbiorcy zależy, czy starczy mu zapału i chęci by wciągnąć się w tę wymagającą lekturę. Warto.

Recenzja z portalu DZIKA BANDA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz