POWTÓRKA
wydawnictwo: Albatros
ocena: 3/6
Marc Levy jest jednym z najpopularniejszych obecnie autorów
prozy kobiecej, ale w Polsce wciąż pozostaje niedoceniony. Czy zdoła to
zmienić wydana właśnie „Powtórka”?
Słynący głównie z literatury romantycznej pisarz serwuje czytelnikowi
thriller, bezpardonowo zaczynając sceną zmyślnego zabójstwa, które
pozornie wydaje się być zbrodnią doskonałą. Kim jest ofiara? Tego
dowiemy się z dalszej lektury, gdy akcja cofa się o dwa miesiące wstecz,
a my poznajemy Andrew Stilmana, dziennikarza po trzydziestce,
pracującego właśnie nad najważniejszym artykułem w swojej karierze, w
którym opisuje porwania dzieci w Argentynie. Już poprzedni tekst o
podobnej tematyce dotyczący porwanych do adopcji dzieciach z Chin
uczynił z niego gwiazdę redakcji, teraz spodziewa się spektakularnego
sukcesu. Odreagowując stresy w pracy spędza wieczory w pubach dobrze się
bawiąc przy alkoholu. Tam spotyka Valerie, swoją dawną dziewczynę.
Szybko odżywają dawne wspomnienia, a wraz z nimi odradza się miłość.
Romantyczna historia rozwija się skutecznie, zapadają decyzje o ślubie i
wszystko zmierza do radosnego happy endu, gdy Andrew wraz ze swym
przyjacielem Simonem udają się na wieczór kawalerski. Skutki niewinnego
wyjścia do baru okażą się tragiczne dla wszystkich.
Nie licząc kryminalnego początku, pierwsza część książki to dobrze
skrojony romans, napisany z werwą i polotem, bez niepotrzebnego nadęcia.
Bardzo łatwo wciągnąć się w historię tego intymnego i delikatnego
związku, przypatrywać jak poznają się wzajemnie, jak odtwarzają związek z
młodości mimo bagażu doświadczeń zebranego od czasu ich rozstania. W
tym momencie czujność czytelnika zostaje całkowicie uśpiona, aż do
momentu rozłamu wywołanego wieczorem kawalerskim i sceną zabójstwa,
która powraca nieubłaganie. Andrew ginie, nie wiedząc dlaczego.
Tutaj moglibyśmy poznać dalsze losy Valerie, co niekoniecznie
musiałoby być pasjonującą lekturą. Marc Levy serwuje nam zaznaczony w
tytule pomysł, pozwala przeżyć Andrew jeszcze raz dwa miesiące
poprzedzające jego śmierć. W tym wydłużonym dniu świstaka ma okazję
odkryć co doprowadziło do tragedii, a być może zyska nawet szansę na
zmianę swego losu. Stilman rozpoczyna własne śledztwo, jednocześnie
angażując się bardziej w sprawę artykułu, który okazuje się mieć znaczny
wpływ na jego przyszłość. I tutaj powieść skręca ostro w stronę
thrillera, lekko podbarwionego niesamowitością, jaką jest powrót Andrew
do świata żywych. Akcja rozpędza się, Levy skutecznie podsuwa rozmaite
tropy, podejrzanych, komplikuje zagadkę, by w finale i tak wprowadzić
zaskakujące rozwiązanie. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to naprawdę
sprawnie, nie można odmówić mu umiejętności posługiwania się językiem i
znajomości zasad gatunku, ale nieodparcie w głowie kołacze się pytanie –
„a co z tym romansem?”. Pod koniec zaś już nie sposób pozbyć się
wrażenia, że autor skompilował dwa oddzielne pomysły, które postanowił
połączyć w jeden. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że gubi się nawet w
kreacji bohatera, gdy w pierwszej połowie Andrew Romantyczny odczuwa
wyrzuty sumienia, ponieważ porozmawiał z obcą kobietą, w części drugiej
Andrew Detektyw nieco inaczej podchodzi do kwestii lojalności. Koniec
końców, finał zaskakuje, ale niekoniecznie mylnie splątanymi tropami,
tylko… to już musicie odkryć sami. Osobiście nie lubię tego typu
rozwiązań, wolę gdy czytelnik ma szansę odkryć co nieco samemu. Poza
tym drapię się w głowę i zastanawiam, czy to miał być romans, czy
thriller, bo chociaż w każdej formie Marc Levy wypada przekonująco to
połączenie wyszło dość topornie. Względnie sugeruję czytać książkę na
pół z małżonką. Pierwsza część dla niej, druga dla niego.
Recenzja pochodzi z portalu DZIKA BANDA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz