środa, 25 marca 2015

Większe recenzje - VALERIAN tom 1 - Mezeries i Christin

Mezeries i Christin
VALERIAN tom 1
wydawnictwo: Taurus Media
stron: 160
ocena: 6/6
 
Mój pierwszy kontakt z Valerianem miał miejsce w 1990 roku, kiedy to „Komiks Fantastyka” opublikował zeszyt „Miasto wzburzonych wód”. Już wtedy ujęła mnie wizja postapokaliptycznej Ameryki i przygody czasoprzestrzennych agentów (właśnie w tej kolejności), które wciągnęły mnie niesamowicie, mimo humorystycznej, czasem karykaturalnej kreski. Ze względu na mój ówczesny wiek nie doceniałem wartości artystycznej komiksu, zachwycałem się jedynie opowieścią i bohaterami, bez wahania sięgnąłem też po „Krainę bez gwiazd” oraz „Witajcie na Alflolu” (jakoś umknął mi drugi tom „Cesarstwo Tysiąca Planet”. Zaczytywałem się nimi, ucząc się wręcz każdej planszy na pamięć, mimo mojej niechęci do science-fiction. Gdy po ponad ćwierć wieku zacząłem odbudowywać utraconą przed laty kolekcję komiksów, nie brałem pod uwagę popularności danych tytułów, skupiłem się jedynie na tych, które były ważne dla mnie. Siłą rzeczy, „Valerian” był jednym z nich. Jakże się ucieszyłem, kiedy wkrótce potem ujrzałem zbiorcze wydanie zaprezentowane na naszym rynku dzięki wydawnictwu Taurus Media. Klamka zapadła, a moja żona dopełniła całości sprawiając mi ten niezwykły prezent.

Wracam wspomnieniami do mojej pierwszej przygody z Valerianem, bowiem wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak ważna i rozległa to seria, choć jak się okazuje, miałem podświadome przeczucie obcowania z arcydziełem. Jak wielkim pokazuje właśnie pierwszy tom wydania zbiorczego. Akcja cyklu rozgrywa się (teoretycznie) w XXVIII wieku i dotyczy wielkiego miasta Galaxicity, stolicy Ziemi i Ziemskiego Imperium Galaktycznego. Tu przed kilkuset laty odkryto natychmiastową teleportację materii w czasie i przestrzeni, co z kolei zmusiło ludzi do powołania agencji strzegącej porządku we wszystkich wymiarach i epokach. Głównymi bohaterami jest sprytny Valerian i jego urocza towarzyszka Laurelina. Poznajemy ich w trakcie kolejnych zadań w odległych galaktykach i podróżach w czasie. Rozmach całości potrafi naprawdę zachwycić.

Omawiany tom zawiera trzy komiksy. Pierwszy z nich to niepublikowana dotąd w Polsce historia „Koszmarne Sny”, będąca numerem „0” w serii. Widać tu już wspomniany rozmach fabularny, ale jednocześnie widać tu jeszcze niezdecydowanie twórców (wyjątkowo humorystyczne rysunki i momentami infantylna intryga). Niemniej, przygoda ta przenosząca nas nagle do mroków Średniowiecza, wyjaśnia pochodzenie Laureliny, system pracy agentów i wreszcie wprowadza postać Xombula, szwarccharakteru dominującego kolejny album, „Miasto Wzburzonych Wód”. Pierwszy tom czytałem przed laty, ale muszę przyznać, że nie zestarzał się on w żadnym stopniu. I choć dalej rysunki stoją czasem w opozycji do powagi fabularnej, nie sposób nie wciągnąć się w historię pościgu Valeriana i Laureliny za arcyłotrem w czasach, które kataklizm zniszczył Ziemię, a prawdziwa katastrofa dopiero nadejdzie. Widoki porośniętego dżunglą, zalanego wodą Nowego Jorku, czy walki w Parku Yellowstone to coś czego się nie zapomina. Co jednak najważniejsze, tutaj mamy do czynienia z wydaniem rozszerzonym, gdzie wreszcie możemy przeczytać pełną wersję tej historii. Czasem są to tylko dwa dodatkowe obrazki na stronie, czasem pięć zupełnie nowych stron! Nie tylko wprowadzają one nowe wątki i uwypuklają fabułę, ale spinają opowieść w taki sposób, że teraz zastanawiam się, jak wcześniej mogło tych scen zabraknąć. No i wreszcie odcinek specjalny „Cesarstwo Tysiąca Planet”. Oficjalnie drugi zeszyt serii, który zmienił wszystko. Po pierwsze, wprowadził kanon, który potem seria będzie kontynuować, a więc interwencję naszych bohaterów na obcej planecie, sprowadzającą się do walki humanizmu ze wszelkimi odmianami tyranii, terroru i niewoli. Po drugie, odmienił oblicze fantastyki naukowej w sposób nieodwracalny. Mezires i Christin stworzyli postacie i kadry, które są do dziś powielane w kinie, literaturze i grach science-fiction, często bezwiednie i bez zrozumienia oryginału. Najlepszy przykład daje właśnie to wydanie, w którym w przedmowie mamy porównanie kilku kadrów sagi „Gwiezdne Wojny” z poszczególnymi rysunkami z „Valeriana”. Darth Vader jest oryginalny? Spójrzcie na Wiedzących z „Cesarstwa Tysiąca Planet”. Imponuje Wam Sokół Millenium? Valerian latał takim pięć lat wcześniej. Wstrząsnął Wami zamrożony Han Solo? Valerian miał tę przygodę dziewięć lat wcześniej. Księżniczka Leia w złotym bikini? Laurelina nosiła takie dziesięć lat przed nią. I tak dalej, i tak dalej. Nie da się przecenić wpływu serii na wizerunek fantastyki naukowej, dziw bierze, że francuscy twórcy wciąż pozostają znani jedynie największym fanatykom komiksowym. Pozostaje się tylko cieszyć, że dzięki takiemu wydaniu Valerian ma szansę wreszcie odzyskać swą zasłużoną pozycję. Niech nie zwiedzie Was zabawna kreska, to mistrzostwo gatunku i arcydzieło komiksu.



Za egzemplarz dziękuję mojej żonie, Dagmarze, która dba o chłopca w mej duszy, który wierzył, że marzenia się spełniają i w świecie nie ma rzeczy niemożliwych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz