poniedziałek, 2 marca 2015

Większe recenzje - Z ARCHIWUM X WYZNAWCY - Joe Harris, Chris Carter, Michael Walsh

Joe Harris, Chris Carter, Michael Walsh
THE X FILES: WYZNAWCY
wydawnictwo: SQN
stron: 120
ocena: 5/6

Od wielu lat wspomina się o kontynuacji serialu „Z archiwum X” i wciąż nie widać szans na realizację, choć trzeba przyznać, że w ostatnich miesiącach coś drgnęło w tym temacie. Okrągła rocznica skłoniła jednak twórców do przemyślenia opcji związanych z wydaniem dziesiątego sezonu i doprowadziła ich do zaskakującej konkluzji: zróbmy komiks! Efekt trzymam właśnie w rękach.

Tworzenie komiksów jako kolejnych sezonów zdjętych z anteny seriali nie jest niczym nowym, podobne praktyki zastosowano już w przypadku „Buffy: Postrach Wampirów” czy „Smalville”, ale w omawianym tomie mamy do czynienia z czymś odmiennym. Wszak to wskrzeszenie bohaterów, którzy lata temu uchodzili za kultowych. I pewnie byliby dla niektórych takimi dalej, gdyby Duchovny nie rozmienił się na drobne w kolejnych sezonach „Californication”.

Nie mam większych zastrzeżeń do rysunków, które wiernie odwzorowują główne postacie, ale trzeba przyznać, że cechuje je pewna asceza i prostota, która może, choć nie musi się podobać. Nie one jednak są tutaj najważniejsze, chociaż dobrze, że Scully przypomina Gilian Anderson, a Mulder jest podobny do Davida Duchovnego.Fabularnie mamy powrót do tak zwanej mitologii archiwum X, czyli odcinków, które łączyła wspólna intryga i wielka zagadka, którą bohaterowie serialu odkrywali przez lata, w międzyczasie rozwiązując sprawy mniej pogmatwane, zajmujące ich najwyżej na odcinek, dwa. W omawianym komiksie nie ma żadnych wątków pobocznych, od razu jesteśmy rzuceni na głęboką wodę i w pięciu epizodach (z planowanych dwudziestu pięciu) otrzymujemy emocjonującą historię, która nie dość, że świetnie wpisuje się w konwencję, oddaje ducha bohaterów (komiksowe postacie mówią tak dokładnie jak Mulder i Scully, że wręcz można usłyszeć ich głosy), a przede wszystkim serwuje kilka zaskakujących zwrotów fabularnych, włącznie z zaskakującymi powrotami postaci, które uznaliśmy już za zmarłe. Ale w końcu główne motto serii głosiło – nie wierz nikomu. Prawda jest gdzie indziej.

Jedyny problem wobec fabuły to fakt, że nie ma szans odnaleźć się w niej współczesny czytelnik, który serialu nie zna, a i starzy wyjadacze mogą mieć kłopot z odnalezieniem wszystkich aluzji i odnośników. Sam szykując artykuł do „Grabarza Polskiego” zafundowałem sobie maraton odświeżający serial i na tej podstawie mogę stwierdzić, że komiks jest perfekcyjnym ukoronowaniem dotychczasowych wątków, a na pewno najlepszym sezonem od czasu szóstego. Dlatego miłośnicy serii nie powinni się wahać, tylko od razu sięgać po owo wydanie. Tym bardziej, że całość wydano pięknie w twardej oprawie, na kredowym papierze, za tłumaczenie odpowiadał Bartosz Czartoryski, a bonusem jest mokry sen każdego nerda, czyli plakat „I want to believe” wiszący nad biurkiem Muldera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz