poniedziałek, 2 marca 2015

Większe recenzje - TRZECH PANÓW W ŁÓDCE NIE LICZĄC PSA - Jerome K. Jerome

Jerome K. Jerome
TRZECH PANÓW W ŁÓDCE NIE LICZĄC PSA
wydawnictwo Vesper
stron: 244
ocena:5/6

Wiele arcydzieł zostało niesłusznie zapomnianych i dziś pamiętają o nich tylko antykwariusze, poloniści i bibliofile. Dużo z tych niegdyś wychwalanych książek nie przetrzymało próby czasu, niektóre natomiast nie dały rady sobie z miejscem. Bo czy rzeczywiście Polacy potrafią docenić geniusz humoru zawarty w najsłynniejszej powieści Jerome K. Jerome?

Niedawno wspominałem, że Jasona Bourne'a poznałem jako pacholę w audycji radiowej, dopełnię więc wyznania, że „Trzech panów w łódce nie licząc psa” również usłyszałem we fragmentach, czytane w Telewizji Polskiej. Niestety, nie pamiętam przez kogo. Nie potrafię też wytłumaczyć dlaczego kilkuletni uczeń szkoły podstawowej zamiast w wakacje ganiać po podwórku za piłką siedział przed telewizorem i słuchał fragmentów książki może nie skandalicznej, ale na pewno wykraczającej poza zainteresowania małolata. Pamiętam tylko, że słyszane tam historie bardzo mnie śmieszyły i obiecałem sobie, że kiedyś tę książkę przeczytam w całości. No i stało się. Prawie trzydzieści lat później.

Dzieło Jerome K. Jerome opowiada zgodnie z tytułem o trzech mężczyznach: Jerome (narratorze), Harrisie i Montmorencym. Podczas jednej z rozmów dochodzą do wniosku, że cierpią na przeróżne choroby (w zasadzie ich popis hipochondrii wyklucza tylko jedną ze wszystkich możliwych przypadłości) i dochodzą do wniosku, że jest to skutek przepracowania. Jedynym wyjściem jest odpoczynek, w związku z tym panowie postanawiają wybrać się w podróż po Tamizie. Wyruszają łodzią za jedynego towarzysza mając psa należącego do Jerome. Planują nocować pod gołym niebem i zwiedzać ile się da.

Tak pogodną, humorystyczną i pełną ironii książkę mógł napisać tylko Anglik. Chociaż całość powstała z myślą o przewodniku i rzeczywiście potrafi zaimponować zarówno opisami historycznych miejsc, jak i wspaniałymi deskrypcjami przyrody i miejscowości, to właśnie ironia i dystans czyni tę powieść niepowtarzalną. Jerome imponująco przedstawia historię Anglii, a jednocześnie podśmiewa się z pojawiających się w niej zależności i postaci. Najmocniej jednak pokpiwa z samych Anglików, w tym samego siebie, eksponując przywary w sposób przewrotny i inteligentny. W zasadzie ma się wrażenie, że uczestniczy się czasem w spotkaniu dobrych znajomych, którzy prześcigają się w opowiadaniu zabawnych anegdot, a czasem jest się świadkiem wyprawy trzech zadufanych w sobie mężczyzn, których pewność siebie jedynie ich ośmiesza w konfrontacji w rzeczywistym światem.

Dlatego, choć chciałbym się mylić, uważam, że książka dziś nie znajdzie poklasku wśród innych grup niż wymienione we wstępie. Ponury, nieoczytany, a przede wszystkim nadęty naród Polski rzadko potrafi się śmiać z samych siebie. Oczywiście, pośmiać się z Anglików wolno i wypada, ale ilu z potencjalnych czytelników będzie potrafiło odnieść przeczytane zdarzenia do siebie? Mam nadzieję, że wielu, bo wówczas świat staje się piękniejszy, a wyprawa na Tamizę staje się jednym z głównych planów wakacyjnych.

1 komentarz:

  1. To czytał Pokora. Pamiętam to... Też wówczas zapamiętałam tytuł. I chyba nie tylko, bo kiedy po latach czytałam książkę, to niektóre fragmenty wydawały mi się mocno znajome.
    Poczytasz Trzech panów w Niemczech/na włóczędze/na rowerach (tym razem bez psa) to Ci się zechce pojechać do Niemiec. Choćby po to, żeby sprawdzić, czy też tak widzisz Niemców jak Jrome Klepka Jerome i jego przyjaciele.

    OdpowiedzUsuń