GOLEM
Golem
Gustav Meyrink
Wydawnictwo Vesper
stron: 338
6/6
Po raz kolejny w życiu
wyszedł ze mnie ignorant, który wciąż bardzo niewiele wie o
jakiejkolwiek literaturze. Przez lata tropiąc arcydzieła literatury
światowej i polskiej świadomie ignorowałem „Golema” Gustava
Meyrinka. Zafascynowany niegdyś niemieckim ekspresjonizmem,
zaczytujący się powieściami gotyckimi i romantycznymi, nie
odczuwałem potrzeby zapoznania się z dziełem, które wydawało
mnie się nie dość intrygujące. Zaważył na tym fałszywy osąd,
mylne skojarzenie z filmem Paula Wegnera pozbawiło moje życie
książki naprawdę niezwykłej.
Bohaterem powieści jest
mężczyzna w średnim wieku, niejaki Atanazy Pernant, wycinacz
kamei, mieszkaniec starej Kamienicy na Kogucim Zaułku w praskim
gettcie. Cierpi on na skutek załamania nerwowego, którego
doświadczył w młodości, bo chociaż problem zażegnano za sprawą
hipnozy, to skutkiem tego mężczyzna utracił wszelkie wspomnienia
związane z dzieciństwem. Wiedzie on życie spokojne, choć szare i
nudne. Pewnego dnia wszystko zmienia się za sprawą niespodziewanych
odwiedzin. Najpierw przybywa do niego tajemnicza postać w
staromodnym stroju i niezwykłej fizjonomii przekazując mu
tajemniczą „Księgę Ibbur”, która zsyła na bohatera dziwne,
straszliwie wizje. Chwilę potem do mieszkania Atanazego wpada naga
dziewczyna szukająca pomocy. Zdarzenia zaczynają się zatracać w
emocjonującej zagadce i onirycznych motywach przeplatanych kabałą
i okultyzmem. Co dzieje się w praskim gettcie? I czy dzieje się
naprawdę?
Pluję dziś sobie w
brodę, że nie czytałem tej książki przed laty, gdy miałem
więcej czasu i energii. Może i wiedzę posiadałem mniejszą, ale
miałem więcej sposobności by ją pogłębiać. Dlaczego o tym
piszę? Bowiem „Golem” Meyrinka to powieść wybitna, ale i
wymagająca od czytelnika nie tylko skupienia, oczytania, ale i
wielokrotnej lektury, która pozwoli wyłapać wszystkie niuanse i
wątki, pozornie bez znaczenia rozrzucone po całej powieści.
Chociaż główną osią utworu jest śledztwo prowadzone przez
Atanazego, to kolejne rozdziały potęgują niewiadome, a liczne,
barwne postacie, sprawiają, że czytelnik zaczyna się zastanawiać
nie tylko nad tym, czego lub kogo szuka protagonista, ale czy
rzeczywiście jest tym za kogo sam się uważa? Żydowska mitologia
miesza się tutaj z okultyzmem, kabała z oniryzmem, a nad całością
unosi się duch historii Narodu Wybranego i osobistych doświadczeń
Meyrinka. Atmosfera z każdą chwilą gęstnieje wprowadzając do
literatury potężną dawkę grozy, jakiej próżno szukać u
większości ówczesnych i wszystkich współczesnych autorów. To
horror metafizyczny, symboliczny, osadzony bardzo głęboko w
niedopowiedzeniach i misternie budowanym klimacie, bliższym
geniuszowi Franza Kafki, niż często nazbyt dosłownemu (aczkolwiek
równie genialnemu) Edgarowi Allanowi Poe. Mimo morderstwa,
symbolicznego potwora, to znakomita powieść o walce z wyobcowaniem,
z zagubieniem w nierozumiejącym pojedynczej jednostki świecie.
Symboliczna parafraza przysłowiowego „per aspera ad astra”,
gdzie cierpieniem jest własne upodlenie i degeneracja, a gwiazdami
najwyższe Oświecenie, zerwanie ciemnych zasłon niewiedzy
oddzielających szary świat ponurych ludzi od niezwykłego uniwersum
duchowości. Mimo upływu lat, powieść w żaden sposób się nie
zestarzała, a jej wymowa i kunszt literacki Meyrinka czynią ją
arcydziełem, do którego będę jeszcze wielokrotnie wracał.
Osobną sprawą są
znakomite, równie niezwykłe i oniryczne ilustracje Hugo
Steinera-Praga, które bogato zdobią owo wydanie. Standardem jest już na szczęście, w tym przypadku, posłowie Macieja Płazy. Po raz kolejny
Wydawnictwo Vesper (któremu dziękuję za udostępnienie egzemplarza
do recenzji) pokazuje, że w wydawaniu klasyków grozy nie ma sobie
równych na naszym rynku.
Natknąłem się na tą powieść szukając niebanalnej fantastyki na Wolnych Lekturach, tuż po lekturze trylogii Jerzego Żuławskiego. Piękna, tajemnicza, groźna, warstwowa, do powtórnej lektury kiedyś.
OdpowiedzUsuń