Street Magic. A Black London Novel
Catlin Kittredge
wydawnictwo Jaguar
stron: 391
ocena: 5/6
Zaczytując się w
ostatnich czasach książkami ukazującymi się pod szyldem Jaguar
przyzwyczaiłem się do lektur lekkich i przyjemnych, względnie
przepełnionych wartką akcją, ale mimo wszystko bezpiecznych.
Dlatego bardzo zdziwiłem się podczas lektury „Ryzykownego
układu”, gdy bohaterowie od pierwszych stron nie unikali
papierosów i innych używek, a zwrot „rzucamy mięsem” można
było zrozumieć zarówno metaforycznie, jak i dosłownie. Przyznaję,
że potrzebowałem kilkunastu kolejnych stron, żeby przestawić się
na powieść dla starszej młodzieży. I tym sposobem odkryłem
świetną książkę z jednym z najbardziej niezwykłych duetów
bohaterów, jakie w ostatnich czasach czytałem.
Wiele lat temu Jack
Winter był uwielbianym przez towarzystwo nastolatkiem, z rodzaju
tych, którzy problemy mają wypisane na czole. Pewnego tragicznego
wieczoru wraz z grupką znajomych, wśród których była młodziutka
siostra jego ówczesnej dziewczyny, Pete Caldecott, włamał się do
grobowca na cmentarzu, gdzie dla zabawy próbowali wywołać ducha.
Historia skończyła się dla Jacka tragicznie, a Pete długo nie
mogła poradzić sobie z dręczącymi ją koszmarami.
Po latach kobieta została
wysoko cenionym inspektorem w Londynie i stanęła przed problemem,
którego nie sposób było rozwiązać. W mieście w tajemniczych
okolicznościach zaczęły ginąć dzieci, a prowadzone śledztwo nie
przyniosło żadnych efektów. Pierwsze wskazówki wpłynęły od
dziwnego mężczyzny, którym okazał się... zamordowany dwanaście
lat temu Jack Winter. Okazuje się, że za zaginięciami stoją
istoty żyjące w Czerni, magicznej stronie Londynu. Caldecott musi
współpracować z Jackiem, jeśli chce odnaleźć dzieci, ale czy
ten układ nie jest pułapką?
Od razu mówię, dawno
nie czytałem tak brawurowego połączenia czarnego kryminału z
horrorem i powieścią fantasy. Przede wszystkim zaś tak imponująco
złożonego świata, który ma sens. Tu nic nie dzieje się
przypadkowo, a autorka do samego końca trzyma czytelnika w
niepewności z czym właściwie walczy Caldecott i kim jest Jack,
oraz czego naprawdę chce od kobiety. Barwna intryga, mroczny i
przewrotny świat Czerni potrafią zaskoczyć i kiedy już się
wydaje, że wszystko jest jasne, autorka wyciąga kolejną kartę z
talii i zabawa zaczyna się od nowa. Przyznam, że początek mnie nie
zachwycił. Ot, historyjka jakich wiele, ale kolejne rozdziały,
rzucające nowe światło na przedstawiane zdarzenia sprawiły, że
mój opór malał, by wreszcie ustąpić miejsca temu cudownemu
rodzajowi ciekawości, który krzyczy - „i co dalej?”, względnie
- „o co tu chodzi?”. Wszystko zaś za sprawą niezwykłego duetu,
który uznaję niniejszym za jeden z najciekawszych z jakimi miałem
do tej pory do czynienia. Ona jest stateczną, racjonalnie myślącą,
ułożoną i zdeterminowaną kobietą, on cynicznym, złośliwym i
nieokrzesanym narkomanem, który obraca się w szemranym
towarzystwie. Wraz z biegiem zdarzeń poznajemy coraz więcej faktów
o bohaterach i z czasem naprawdę, trudno ich nie polubić. Ona
okazuje się być nie tak racjonalna i ułożona, on zaś jest
magiem, który narkotykami próbuje zagłuszyć swoje mediumiczne
zdolności. I choć od początku współpraca nie jest im na rękę,
z czasem uświadamiają sobie, że od niej zależy ich życie.
Zresztą, nie tylko ono i nie wszystkie ich pobudki są czysto
altruistyczne. To czyni obie postacie bohaterami z krwi i kości, bo
żadna z nich nie jest idealna, a ich wzajemne docinki, złośliwości
i podstępne zagrania mogłyby posłużyć za osobną recenzję.
Naprawdę nie spodziewałem się, że w tego typu lekturze natknę
się na tak niesamowity związek, w którym iskrzy od chemii,
zażyłości, nienawiści i wzajemnej niechęci, które prowadzą
do... Ha, i znów nie mogę zdradzić zbyt wiele, nie chcąc psuć
przyjemności z odkrywania kolejnych zagadek i pułapek tej
wciągającej intrygi.
Na koniec więc tylko
kilka dygresji. Marketing polskiej literatury fantastycznej (w
większości) przyzwyczaił mnie do tego, że obiecuje mnie się
fascynującą i ambitną lekturę, a dostaję infantylne teksty dla
gimnazjalistów znających trzech autorów na krzyż. Oczywiście,
jest wiele nazwisk zacnych i godnych miana autorów fantasy, ale
większość to miałka papka zalegająca na półkach empiku. Tu pod
płaszczykiem fantastyki młodzieżowej dostaję bardzo dobrą
powieść, niebanalną i ewidentnie niemłodzieżową, bo z
infatylnością można połączyć jedynie okładkę. Jedyne czego
się teraz obawiam, to czy kolejne tomy udźwigną zainteresowanie
jakim obdarzyłem Jacka i Pete (chyba każdy domyślił się, że to
nie jest prawdziwe imię). Mam ogromną nadzieję, że dalej będzie
jeszcze lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz