SYNOWIE ANARCHII
Sons of Anarchy
Christopher Golden, Damian Couceiro
wydawnictwo Sine Qua Non
stron:180
ocena: 5/6
I znów wyjdę na
ignoranta, bo o Synach Anarchii dowiedziałem się dopiero w te
wakacje, podczas Gryfconu w Szczecinku, gdy Maciej Lewandowski
zachwycał się odniesieniami do serialu w „Doktorze Śnie”
Stephena Kinga. Ja tam żadnych nawiązań nie widziałem, bo i nie
znałem oryginału. Propozycja zapoznania się z tytułem również
nie trafiła na podatny grunt, bowiem mój tak zwany czas wolny
pozwala mi raz na jakiś czas obejrzeć odcinek „Latającego Cyrku
Monty Pythona”, o ile włączę go na DVD i po drodze nie zasnę.
Tak też o Synach Anarchii zapomniałem i trwałem w stanie błogiej
nieświadomości, dopóki nie trafił w me ręce ów komiks autorstwa
Christophera Goldena i Damiana Couceiro. Niniejszym zaznaczam, że
nie będę się zachwycał tym, że akcja komiksu biegnie równolegle
do sezonu piątego, rozwijając wątki z czwartego, bo wiem to z
opisu na okładce i osobiście ani mnie to grzeje ani ziębi. Bo
powiedzmy szczerze, czy ta wiedza jest mi potrzebna, żeby docenić
świetny komiks?
The Sons of Anarchy
Motorcycle Club Redwood Original SAMCRO, to pierwszy, najstarszy gang
Synów Anarchii. Banda twarzowych, odzianych w skóry i dżinsy
twardzieli na potężnych maszynach, którzy są z prawem na bakier a
i w półświatku nie mają zbyt wielu przyjaciół. Jednym z nich
jest Tig, człowiek, który wciąż nie może pozbierać się po
tragicznej śmierci córki. Do niego zgłasza się Kendra, córka
jego dawnego druha, Hermana Kozika. Dziewczyna jest ścigana przez
bardzo niebezpiecznych kryminalistów. Tig, stale szukający
kłopotów, decyduje się jej pomóc, zanim tak naprawdę dowie się
o co chodzi. Ściąga tym samym na Synów Anarchii spore kłopoty,
ale dla takich twardzieli to przecież codzienność. Czeka nas więc
sto osiemdziesiąt stron brutalnych pojedynków, krwawych strzelanin
i dzikich pościgów.
Fabuła jest wspaniała,
genialnie lawirując pomiędzy kipiącymi od testosteronu latami
osiemdziesiątymi, a dylematami moralnymi znanymi z lat
dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zaskakujące, że udało się
w komiksie zawrzeć tyle akcji i wątków, że w żaden sposób nie
ustępuje on dobrym filmom sensacyjnym. Jest to niewątpliwie zasługa
Christophera Goldena, który napisał ów wzorcowy scenariusz, ale
główne brawa moim zdaniem należą się Damianowi Couceiro. To jego
kreska sprawia, że kolejne kadry ożywają i wprost rozsadza je
dynamika. Ile pracy w to włożył można zobaczyć studiując
dołączone do zeszytu obrazki prezentujące anatomię tempa, czyli
kolejne etapy tworzenia kilku przykładowych stron. Wracając jednak
do samych kadrów. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie brutalność,
nie ukrywana, ale i nie przerysowana, akurat taka, by podkreślić
bezlitosną wymowę komiksu. Drugim plusem jest staranność w
odtworzeniu twarzy głównych bohaterów. Jak już wspominałem nie
znam serialu, ale bez problemu mogłem rozpoznać kogo w filmie gra
Ron Perlman czy Katey Sagal. Powiem więc z własnego punktu widzenia,
niezależnego od serialu. To brawurowy i bardzo dobry komiks, który
fani gatunku powinni mieć na półce. Jako ostateczne dowody
dorzucam świetne tłumaczenie Bartosza Czartoryskiego, fenomenalne
wydanie (twarda oprawa, wewnątrz kadry z filmu, alternatywne
okładki) i na deser plakat filmowy. Czego chcieć więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz