sobota, 20 grudnia 2014

Większe recenzje - BADACZ POTWORÓW - Rick Yancey

BADACZ POTWORÓW
The Monstrumologist #1
Rick Yancey
wydawnictwo: Jaguar
stron: 464
ocena: 6/6


Bardzo zaskoczyłem się przy lekturze tej książki. Spodziewałem się typowej „młodzieżówki”, tymczasem dostałem powieść ambitną, trzymającą w napięciu i nie pozbawioną naprawdę krwawych momentów. Aż w pewnym momencie musiałem spojrzeć na etykietę. I rzeczywiście, książka od lat 14-stu. Potem znów przeczytałem kolejny rozdział i doszedłem do wniosku, że niekoniecznie powinny to czytać dzieci. Czy jednak na pewno?

Will James Henry to dwunastoletni sierota, który zostaje asystentem doktora Pelinore'a Warthrope'a. Inicjacja do zawodu okazuje się nad wyraz dramatyczna, oto bowiem pewnego wieczoru do domu mistrza przychodzi złodziej zwłok z szokującym znaleziskiem. Już wkrótce Will dowie się więcej o śmierci swoich rodziców, doktorze Warthropie i jego zajęciu niż kiedykolwiek pragnął. A czytelnik stanie u bram wykwintnego, niezwykle plastycznego, ale i mocnego horroru.

Omawiana powieść to pierwszy tom cyklu o monstrumologu, czyli badaczu potworów, którym jest doktor Warthrope. I choć zazwyczaj kręcę nosem na opisy na okładkach, to tym razem informacja, że mamy do czynienia z czymś „pomiędzy Mary Shelley a Stephenem Kingiem” jest jak najbardziej prawdziwa! Yancey mistrzowsko składa hołd klasycznym opowieściom grozy misternie budując napięcie i nastrój opowieści (nie zabrakło, jakże kanonicznych w tego typu literaturze, retrospekcji o podróżach okrętem), rozwijając akcję niespiesznie, w niektórych momentach celowo uderzając w czytelnika solidną dawką makabry i potworności. To literatura wysmakowana i na swój sposób elitarna, przypominająca mi najlepsze czasy młodości, gdy zaczytywałem się różnego rodzaju powieściami podróżniczymi, indiańskimi i awanturniczymi, próżno szukając w nich jednak prawdziwej grozy. Tę oferował nieco później Amber i Phantom Press, na zawsze wypaczając mój gust. Strach pomyśleć, jak wspaniale wyglądałaby dzisiejsza scena polskiego horroru, gdybyśmy mieli dostęp do tego typu książek. Makabrycznych i brutalnych jak cała ta wspomniana tandeta, ale jednocześnie znakomicie napisanych i perfekcyjnie skonstruowanych.

„Badacz potworów” imponuje bowiem rozmachem. Jest to historia młodego chłopaka, który najpierw dowiaduje się, że jego ojciec był pomocnikiem Warthrope'a i wiedział o wszystkich jego makabrycznych praktykach, doktor zaś również kontynuuje rodzinną tradycję, a z braku pomocników korzysta z pomocy małego Willa. W ten sposób chłopiec dowiaduje się o istnieniu antropofagów bezgłowych potworów żywiących się ludzkim mięsem. Cała powieść koncentruje się na rozwikłaniu misternej tajemnicy skąd wzięły się na Nowym Kontynencie (akcja rozgrywa się, jak przystało, w XIX wieku), ile ich jest i jak je powstrzymać. Szokują już pierwsze opisy sekcji zwłok, jakich dokonuje doktor próbując dojść przyczyny śmierci pierwszego znalezionego antropofaga. Wywlekanie z gardła zdartej twarzy dziewczyny, czy wyciąganie z jej ciała płodu potwora to dopiero przedsmak tego, co przygotował autor. Proszę mi wierzyć, pod względem makabry i brutalności w niczym nie ustępuje on „dorosłym” pisarzom, a większość z nich nawet przewyższa (scena ataku antropofagów na wielodzietną rodzinę i skutki tegoż zostają na długo w pamięci!). Co jednak istotne, najważniejszą rolę odgrywa tu przygoda i tajemnica, które składają się na znakomitą i wyjątkową powieść. Niektórym oczywiście może przeszkadzać to, co dla mnie jest największą siłą tej powieści, a więc liczne rozmowy, nauki i dywagacje między Warthropem i jego uczniem, ale także i innymi postaciami. Przypomina mnie to kolejny znamienity tytuł, a raczej twórczość Arthura Conan Doyle'a. Poza tym pogłębia to relację i więź między głównymi bohaterami, ale także i czytelnikiem. Jeśli dzisiejsza młodzież będzie czytać takie książki, to o przyszłość polskiego horroru mogę być spokojny. Gorąco polecam i młodszym i starszym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz