sobota, 20 grudnia 2014

Większe recenzje - KUBA I MELA: DODAJ DO ZNAJOMYCH - Orłoś, Sawka

KUBA I MELA. DODAJ DO ZNAJOMYCH
Maciej Orłoś, Henryk Sawka
wydawnictwo Jaguar
stron: 260
ocena: 4/6

Kubę i Melę poznałem w pracy. Dzięki ciągle zmieniającym się podręcznikom i programom szkolnym, trafiłem na fragment czytanki, która przypadła do gustu chyba bardziej mnie, niż moim uczniom. Cóż poradzę, że opis tego jak Kuba pisze wypracowanie i przygotowuje się do lekcji nad wyraz mocno przypomniał mi sceny z życia, których tutaj przytaczać nie będę, bo blog od początku miał się obyć bez bardziej osobistych wycieczek. Tak czy inaczej, ubawiłem się przy lekturze na tyle mocno, że postanowiłem, że przy najbliższej okazji zapoznam się z pełnią twórczości Macieja Orłosia.

Tak, za „Kuba i Mela. Dodaj do znajomych” odpowiada jeden z najbardziej znanych dziennikarzy i prezenterów telewizyjnych, Maciej Orłoś. Barwne historie jego dzieci rysunkami uzupełnił Henryk Sawka, tworząc w ten sposób wydawnictwo, które może konkurować ze sławetnym Mikołajkiem Sempe i Gościnnego. Przynajmniej w teorii, trudno bowiem konkurować z klasyką wydaną pięćdziesiąt lat temu.

Kuba i Mela to rodzeństwo (chłopiec w czwartej klasie, dziewczynka w pierwszej), które ma typowe przygody i marzenia dla dzieci w tym wieku. A więc, a to koleżanka denerwuje, a to trzeba zaimponować kumplom, a to coś w szkole zadali, a to znów nie ma jakiegoś popularnego gadżetu. I to jest pierwsza rzecz, jaka się rzuca w oczy, w trakcie lektury. Ja wiem, że dzisiaj mamy zupełnie inne czasy, niż w archaicznym już momentami „Mikołajku”, ale czy rzeczywiście aż tak zdominowane przez technologię, że co dzieci mówią już tylko o Smartfonach, PSP, Wii, Iphonach i Tabletach? Jestem tatą dwójki, wychowawcą dziewiętnastki, nauczycielem blisko setki i chyba aż tak źle to nie jest... Z drugiej jednak strony, wszystko jest względne i zależne od rodzica właśnie, a w tym momencie to ja wychodzę na starego zgreda. Nie pierwszy zresztą raz. Ważne, że dzieci te również czytają, grają z rodzicami w gry (planszowe i karciane, żeby było jasne), jeżdżą na wycieczki, chodzą z nimi na spacery, a więc nie zostają pozostawione samym sobie. Czas więc się przestawić i nie narzekać na pęd czasu i technologii.

Co więc wtedy nam zostanie? Przezabawna książeczka, w której doszukamy się mniej lub bardziej oczywistych nawiązań do Mikołajka (tam na przykład tatuś psuł rower synka, tutaj „tylko” demoluje pokój próbując nauczyć się grać w tenisa na konsoli), ale przede wszystkim wesołych opowieści ukazujących nam świat oczyma dzieci. Podobno autor konsultował każdą historię z dziećmi (nietrudno się domyślić, że Mela i Kuba to prawdziwe postacie, prawda?) i każda wydarzyła się naprawdę. Jeśli tak, to tym bardziej przejmująco wypada historia o wycieczce, a jeszcze więcej zabawy dostarcza taki „Aparat ortodontyczny”. Dlaczego? Bo w każdej z tych opowieści, to rodzice okazują się tymi bardziej bezradnymi, zagubionymi w życiu postaciami, które dla dzieci są najzwyczajniej dziwne. I kiedy tak pomyślę o tym i spojrzę jak moja córka zaśmiewa się podczas lektury, to zastanawiam się, czy my, dorośli, rzeczywiście jesteśmy tak zabawni? Wychodzi na to, że tak. Dlatego „Kuba i Mela” to książka dla wszystkich. Może nie tak doskonała, jak kultowy Mikołajek, ale na pewno nie mniej zabawna. Warto się zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz