Maciej Orłoś, Henryk
Sawka
wydawnictwo Jaguar
stron: 260
ocena: 4/6
Kubę i Melę poznałem w
pracy. Dzięki ciągle zmieniającym się podręcznikom i programom
szkolnym, trafiłem na fragment czytanki, która przypadła do gustu
chyba bardziej mnie, niż moim uczniom. Cóż poradzę, że opis tego
jak Kuba pisze wypracowanie i przygotowuje się do lekcji nad wyraz
mocno przypomniał mi sceny z życia, których tutaj przytaczać nie
będę, bo blog od początku miał się obyć bez bardziej osobistych
wycieczek. Tak czy inaczej, ubawiłem się przy lekturze na tyle
mocno, że postanowiłem, że przy najbliższej okazji zapoznam się
z pełnią twórczości Macieja Orłosia.
Tak, za „Kuba i Mela.
Dodaj do znajomych” odpowiada jeden z najbardziej znanych
dziennikarzy i prezenterów telewizyjnych, Maciej Orłoś. Barwne
historie jego dzieci rysunkami uzupełnił Henryk Sawka, tworząc w
ten sposób wydawnictwo, które może konkurować ze sławetnym
Mikołajkiem Sempe i Gościnnego. Przynajmniej w teorii, trudno
bowiem konkurować z klasyką wydaną pięćdziesiąt lat temu.
Kuba i Mela to rodzeństwo
(chłopiec w czwartej klasie, dziewczynka w pierwszej), które ma
typowe przygody i marzenia dla dzieci w tym wieku. A więc, a to
koleżanka denerwuje, a to trzeba zaimponować kumplom, a to coś w
szkole zadali, a to znów nie ma jakiegoś popularnego gadżetu. I to
jest pierwsza rzecz, jaka się rzuca w oczy, w trakcie lektury. Ja
wiem, że dzisiaj mamy zupełnie inne czasy, niż w archaicznym już
momentami „Mikołajku”, ale czy rzeczywiście aż tak zdominowane
przez technologię, że co dzieci mówią już tylko o Smartfonach,
PSP, Wii, Iphonach i Tabletach? Jestem tatą dwójki, wychowawcą
dziewiętnastki, nauczycielem blisko setki i chyba aż tak źle to
nie jest... Z drugiej jednak strony, wszystko jest względne i
zależne od rodzica właśnie, a w tym momencie to ja wychodzę na
starego zgreda. Nie pierwszy zresztą raz. Ważne, że dzieci te
również czytają, grają z rodzicami w gry (planszowe i karciane,
żeby było jasne), jeżdżą na wycieczki, chodzą z nimi na
spacery, a więc nie zostają pozostawione samym sobie. Czas więc
się przestawić i nie narzekać na pęd czasu i technologii.
Co więc wtedy nam
zostanie? Przezabawna książeczka, w której doszukamy się mniej
lub bardziej oczywistych nawiązań do Mikołajka (tam na przykład
tatuś psuł rower synka, tutaj „tylko” demoluje pokój próbując
nauczyć się grać w tenisa na konsoli), ale przede wszystkim
wesołych opowieści ukazujących nam świat oczyma dzieci. Podobno
autor konsultował każdą historię z dziećmi (nietrudno się
domyślić, że Mela i Kuba to prawdziwe postacie, prawda?) i każda
wydarzyła się naprawdę. Jeśli tak, to tym bardziej przejmująco
wypada historia o wycieczce, a jeszcze więcej zabawy dostarcza taki
„Aparat ortodontyczny”. Dlaczego? Bo w każdej z tych opowieści,
to rodzice okazują się tymi bardziej bezradnymi, zagubionymi w
życiu postaciami, które dla dzieci są najzwyczajniej dziwne. I
kiedy tak pomyślę o tym i spojrzę jak moja córka zaśmiewa się
podczas lektury, to zastanawiam się, czy my, dorośli, rzeczywiście
jesteśmy tak zabawni? Wychodzi na to, że tak. Dlatego „Kuba i
Mela” to książka dla wszystkich. Może nie tak doskonała, jak
kultowy Mikołajek, ale na pewno nie mniej zabawna. Warto się
zapoznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz