Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo Zysk i S-ka
stron 765
6/6
Powoli staje się regułą,
że recenzowane tutaj książki zbierają same pochwały i najwyższe
noty. Nim jednak komukolwiek przyjdzie do głowy jakakolwiek teoria
spiskowa (a daleko szukać nie trzeba – omawianą powieść
otrzymałem od wydawcy: wydawnictwa Zysk i S-ka), przypomnę, że to
mój blog autorski, a w dziale „większe recenzje” opisuję
książki, które w faktyczny sposób okazały się dla mnie
unikatowe.
Nie jest tajemnicą, że
jestem z wykształcenia i zamiłowania historykiem, wszyscy moi
uczniowie (byli i obecni) potwierdzą, że mam bzika na punkcie epoki
Średniowiecza, ze wskazaniem na Piastów. Jedynie najbliżsi wiedzą,
że planowałem sekretnie napisać powieść historyczną (czy raczej
cykl), gdzie głównymi postaciami byliby w s z y s c y Bolesławowie
zasiadający na tronie owej dynastii. Nie bardzo wiem, co zrobić z
zebranymi materiałami teraz, gdy dostałem do ręki „Koronę
śniegu i krwi” Elżbiety Cherezińskiej, powieść, która łączy
w sobie wszystko: mało znane fakty z historii Piastów, historyczne
zdarzenia splecione z intrygującymi hipotezami, wreszcie niezwykłe,
ale jakże prawdziwe i barwne postacie, którym autorka pozwoliła
ożyć, a często wręcz wychynąć z zakurzonych kart historii. Jest
też tu odrobina fantastyki, ale na tyle nienachalnej, że miłośnicy
historii mogą nawet przymknąć na nią oko, względnie uznać za
ciekawy zabieg stylistyczny.
Dobrze. Myślę, że
udało się już odstraszyć wszystkich, których owa tematyka nie
interesuje, a pozostałych przy tym akapicie zapraszam do dalszych rozważań
nad jedną z najlepszych powieści, jakie w tym roku przeczytałem. Ja
wiem, że dwa lata po premierze. Liczy się jednak z jakim zachwytem.
A ten był przeogromny.
Elżbieta Cherezińska
sięgnęła po mało znane przeciętnemu zjadaczowi chleba konflikty
piastowskie w trakcie rozbicia dzielnicowego, głównym bohaterem
czyniąc Przemysła II-go. Śledzimy jego żywot od dnia urodzin po
tragiczny finał, a w tle przewijają się zastępy innych
historycznych postaci, z których wymienię tylko Władysława
Łokietka, Leszka Czarnego, Henryka Probusa, Bolesława Rogatkę i
Bolesława Wstydliwego. Kilku innych zmuszony jestem przemilczeć, by
nie zdradzić zbyt wiele tym, dla których polska historia jest skryta za chmurami niewiedzy. Pragnę jednak uspokoić tych,
którzy wbrew podejrzeniom autorki zawartym w posłowiu wiedzą, kim
był ów Przemysł, że Cherezińska bardzo zgrabnie połączyła
fakty z domysłami doprawiając je fikcją w sposób tak umiejętny,
że czasem trudno się połapać co jest zmyślone, a co nie. Tym
bardziej, że wiele hipotez jest całkiem prawdopodobnych.
W zaistniałej sytuacji
postanowiłem sobie rozdzielić recenzję na dwa sposoby
odczytywania.
Literatura rozrywkowa.
Tutaj w pierwszej chwili od razu rzuca się sposób zapisywania
rozdziałów (zaczynających się od imion postaci), drzewa rodów
(wraz z oznaczeniami), wreszcie główna intryga zdążająca do
opanowania jak największej ilości księstw i zdobycia tronu
królestwa. Intrygi dworskie, łóżkowe, zdrady, spiski, sojusze,
wielkie turnieje, uczty, bitwy i oblężenia. Do tego w tle
przemykają słowiańskie wierzenia i związany z nimi świat
fantastyczny, a zwierzęta na herbach książąt odgrywają
pantomimy komentujące ich zachowania. Jest kazirodztwo, jest
okrucieństwo, jest karzeł. Wszystko jasne, mamy polską „Grę o
tron”. Naprawdę. Pod tym względem powieść Cherezińskiej nie
tylko świetnie naśladuję konwencję G.R.R. Martina. Ona w wielu
momentach jest lepsza od oryginału. Dlaczego? Bo wchodzimy w drugi
sposób odczytywania.
Literatura historyczna. Cała ta gra okazuje się bowiem bardzo głęboko osadzona w naszej historii, w wielu momentach wręcz nie sposób pomyśleć, że było, czy mogło być inaczej.
Autorka dba o przedstawienie realiów w sposób godny pochwały
poczynając od uzbrojenia i zachowań dworskich, na ubiorze i
obyczajach kończąc. Niebagatelne są też ciemne sprawki Piastów,
tak zwane „kronikarskie niedyskrecje”, jak określił je profesor
Błażej Śliwiński w swojej kapitalnej książce o tym samym
tytule. Momentami odniosłem wrażenie, że Cherezińska chce
zarzucić czytelnika tymi wstrząsającymi faktami, jednak i tutaj
zostało to skrupulatnie wmieszane w akcję w taki sposób, że kto
chce, uwierzy, kto nie, nie zna historii. Cieszę się bardzo, że
autorka nie unika tematów drażliwych i wprost pisze, który król i
jak został wykastrowany, zdradza co miało wspólnego piwo z
dyspensą papieską od krucjaty, oraz jak to naprawdę było ze
świętym Stanisławem. Zachwyciło mnie również podejście do
religii. Wiele faktów może okazać się dla nieprzygotowanych zbyt
wstrząsających, czasem wręcz obrazoburczych. Ale jak mawia w
pewnym momencie arcybiskup Jakub II - „było minęło, czasu nie
cofniemy, ważne jest to co teraz”. I tak obok pogan, mamy tu
głęboko wierzących katolików, a autorka nie jest stronnicza.
Docenia poświęcenie Starej Wiary, ale i chwali ofiarne wyznania
zwolenników Chrystusa. Wspominam o tym nie bez przyczyny, bowiem
część fabuły oparła się na jednym z najbardziej mrocznych,
zapomnianych i nierozszyfrowanych zakrętów historii. O nim jednak
dopiero na samym końcu. I to w kwestii polemiki, bo mogącej
zawierać spoilery.
Podsumuję więc. Dla
mnie to powieść perfekcyjna. Dwa razy może pomyślałem, że te
postacie nie użyłyby takiego języka. Przez głowę przeszło mi,
że Henryk Probus nie był aż takim draniem, a Łokietek (tu Karzeł)
niekoniecznie był tak uczciwy i oddany jak go tutaj opisano. Zasadniczo można wysnuć wręcz odwrotne wnioski. Wszystko zależy od punktu widzenia. Ale jak
mówiłem. Są różne hipotezy, które pozwalają na swoistą licentia poetica i
czepiać ich się nie zamierzam. Tu mamy
powieść, którą muszą przeczytać wszyscy miłośnicy historii, George'a Martina, a przede wszystkim dobrej literatury.
powieść, którą muszą przeczytać wszyscy miłośnicy historii, George'a Martina, a przede wszystkim dobrej literatury.
Post scriptum.
Tak to ten fragment, w
którym ponarzekam, zdradzając przy okazji nieco więcej fabuły,
więc nieznających jej (lub naszej historii) proszę o odpuszczenie
sobie dalszego czytania.
Jednym z głównych
sekretów odkrytych w powieści jest postać Bezpryma, syna Bolesława
Chrobrego, który według autorki zasiadł na tronie Polski, a
następnie stanął na czele buntu, który znamy jako reakcję
pogańską w latach 1034-1038. Hipoteza ta jest bardzo odważna, bo
zawiera wiele prawdziwych i potwierdzonych faktów. I znam osoby,
które z taką opinią się zgadzają. Powołując się jednak na
„Kronikę Wielkopolską”, „Kronikę Czeską” Kosmasa i
„Kronikę węgierską Chartiritusa Biskupa”, zastawiając się
pracami profesora Andrzeja Zielińskiego śmiem upierać się przy
tym, że wymazany z polskich kronik król to w rzeczywistości
Bolesław II, syn Mieszka II-go, zwany w historii Zapomnianym,
Okrutnym czy też po prostu Mieszkowcem. Profesor Zieliński nazywa go wręcz Apostatą. Fakt, że w wielu rocznikach
pojawia się Bolesław III Śmiały, a Bolesław Krzywousty ma
porządkową cyfrę IV, a śmierć owego króla (w rocznikach
„Kapituły krakowskiej” nazwanego wprost Bolesławem II) zbiega
się z końcem pogańskiego buntu w 1038 roku przemawia do mnie nad
wyraz mocno, a badaniom na temat tej postaci poświęciłem kiedyś
dużo czasu. Pewnie dlatego, że po Krzywoustym i Chrobrym to
najbardziej interesujący Bolesław. Nieistotne. To tylko moje
historyczno-histeryczne rozważania. Ważne jest, że Cherezińska
nie boi się żadnych tematów w snuciu opowieści o naszych
dziejach. Dlatego też będę wypatrywał z niecierpliwością każdej
kolejnej powieści autorki. A sobie raczej odpuszczę pisanie tekstów
historycznych. Bo o Wrześniu 1939 też już nie ma co pisać. Dzięki
temu samemu wydawcy. Ech.
Właśnie. Dziękuję
serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza do
recenzji.
Łukasz, a co powiesz o Jasienicy?
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki :) Mam nadzieję, że są jeszcze jakieś gdzieś w warszawskich księgarniach :)
Fakt, należę do laików jeżeli chodzi o historię, nie wspominając, że zawsze miałam z nią problemy. Chciałam więc odmienić swój los wiedzy historycznej i zakupiłam pozycje Cherezińskiej, tylko gdy zauważyłam, że wszyscy piszą o tej książce, same dobre słowa. Po przeczytanej Twojej recenzji, doszłam do wniosku, że osobie która miała z historią do czynienia na studiach, czyli ma się rozumieć posiadasz wiedzę na ten temat, tak dobrze ocenia tą książkę, to chyba zrobiłam najlepszy zakup w tym miesiącu i nie mogę się doczekać gdy sama poznam tą historię :)
OdpowiedzUsuńMnie, na ten przykład, odrzuca choćby wspomnienie o Grzegorzu Martinie, że o cyfrowej i oczojebliwej okładce nie wspomnę, ale cóż - takie czasy :) Natomiast, jako zaczepiony w piastowskim średniowieczu i wierny fan prozy Bunsha, czy Gołubiewa, po książkę tę sięgnę z radością.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty,ale Twoja recenzja mnie zainteresowala.
OdpowiedzUsuń