środa, 27 sierpnia 2014

Większe recenzje - DEMON RUCHU - Stefan Grabiński


DEMON RUCHU
Stefan Grabiński
Wydawnictwo Zysk i S-ka
stron: 541
6/6

 Chciałoby się powiedzieć, że Polacy nie gęsi i swój horror mają. Bo i nazwisk prekursorów gatunku w naszym kraju nie brak, gorzej, że przez cierpiętniczą rolę jaką przypisano naszej literaturze wiele z nich popadło w zapomnienie. Stefan Grabiński jest najwybitniejszym przedstawicielem początków XX-go wieku. Żył równolegle do Lovecrafta, podobnie jak on czerpał garściami z dorobku Poego tworząc własną wizję literatury grozy. Nie doczekał się, oczywiście, stosownych pochwał i zachwytów za życia, obecnie też przypomina się o nim zdecydowanie za mało. Na szczęście Zysk i S-ka wydał właśnie zbiór opowiadań, będący swoistą kompilacją najlepszych i najbardziej oryginalnych utworów pisarza.
Znakiem rozpoznawczym Grabińskiego stała się kolej. Stworzył on specyficzny rodzaj horroru, w którym grozę siały opętane wagony, opuszczone stacje kolejowe, błędne pociągi, a katastrofy kolejowe zbierały swoje krwawe żniwo. Ten specyficzny, unikalny i nad wyraz oryginalny typ literatury zaprezentował w zbiorze „Demon ruchu”(1919), z którego zaczerpnięto do omawianego tomu nie tylko tytuł, ale i dziesięć pierwszych opowiadań (z niewiadomych przyczyn zabrakło „Wiecznego pasażera” i „W przedziale” do pełnego obrazu tego wybitnego zbioru). Tu najlepiej widać wyjątkowość autora, bowiem teksty te, nacechowane z jednej strony typową dla dwudziestolecia międzywojennego gloryfikacją techniki i nowoczesności, z drugiej tchną grozą rzadko spotykaną i u współczesnych pisarzy. Grabiński wykorzystał klasyczne schematy opętania, złych omenów, nawiedzeń czy wreszcie demonów i duchów, wrzucił je do nowej rzeczywistości i uzyskał efekt znakomity i unikalny. Co najbardziej zaskakujące, wciąż bardzo rzadko eksploatowany (na tę chwilę przychodzi mi jedynie do głowy jedno opowiadanie Łukasza Orbitowskiego i jedno Kazimierza Kyrcza jr & Roberta Cichowlasa, będące swoistym hołdem dla Grabińskiego).

Autor ten nie ograniczał się jedynie do stworzonych przez siebie demonów dziedzin. Wielokrotnie podkreślał swoją fascynację twórczością Edgara Allana Poe, co widać czy to w „Problemat Czelawy” (charakterystyczny dla Poego wątek doppelangera), czy „Saturnin Sektor” (tu znów wątek śmierci i czasu znamienny dla wspomnianego amerykańskiego pisarza) – oba ze zbioru „Szalony Pątnik” (1920). Kilkukrotnie inspirując się autorem „Maski Śmierci Szkarłatnej” idzie dużo dalej. Subtelne wątki i sugestie erotyczne nabierają nowego znaczenia we wstrząsającym horrorze „Kochanka Szamoty”, której zwizualizowany finał robi wrażenie do dnia dzisiejszego. Opowiadanie to (jak dziewięć innych doczekało się ekranizacji, najpierw amerykańskiej w 1998 roku, potem niemieckiej w 1999).

Osobnym etapem twórczości pisarza była fascynacja pożarnictwem, której dał upust w „Księdze ognia” (1922), którą zawarto w tym wydaniu w całości. Tutaj stworzył kolejne unikalne uniwersum żywiołów, które toczą nieustanną walkę z człowiekiem. Czasem jest ona jedynie symbolem dewiacji seksualnych („Płomienne gody”), czasem jawną inkarnacją („Zemsta żywiołaków”). Bywa, że żywioły nawiedzają osoby („Czerwona Magda”), bywa, że całe miejsca („Pożarowisko”). Zagrożeni są zarówno strażacy jak i kominiarze („Biały wyrak”). Czasem ogień jest tylko świadkiem demonicznej rozpusty („Czad”, „Gebrowie”).

Stefan Grabiński to pisarz, który bez kompleksów tworzył znakomitą literaturę grozy, głęboko osadzoną we współczesnym mu świecie. Czytając jego opowiadania zawsze zastanawiam się, czy mieszkając w innym kraju nie osiągnąłby bardziej kultowej i zaszczytnej pozycji? I dlaczego tak wielu dzisiejszych autorów polskich stara się tworzyć w oparciu o wzorce zachodnie (lub wschodnie), nie doceniając własnego dziedzictwa? Odpowiedzi nie udzielę, powiem jedynie, że Grabińskiego wstyd nie znać. A dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka mamy okazję sięgnąć po swoiste „the best off” autora bez konieczności poszukiwania starych wydań. Szkoda tylko, że przy takim doborze zabrakło choćby kilku stron posłowia, które przybliżyło sylwetkę tego wyjątkowego twórcy osobom mniej zorientowanym w temacie.

Recenzja oryginalnie napisana dla portalu Horror Online - tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz