środa, 30 lipca 2014

Większe recenzje: "KLUB DUMAS" Arturo Perez-Reverte

Arturo Perez-Reverte
KLUB DUMAS
El club Dumas
Wydawnictwo Muza 2011
stron 350
Ocena 6/6





Mógłbym udawać erudytę i opowiadać o tym, jak to poszedłem z niepokojem do kina, by obejrzeć „Dziewiąte wrota” Polańskiego i porównać je do wybitnej powieści Arturo Perez-Reverte'a, a następnie zrugać polskiego reżysera za odstępstwa od oryginału. Niestety, film obejrzałem, bo to był film twórcy „Dziecka Rosemary”. I tak się powtarzało przez następne lata i kolejne seanse. Aż tu kiedyś postanowiłem sięgnąć jednak po pierwowzór. I potwierdzam, że to znakomita powieść.

Bohaterem jest tutaj tropiciel unikatowych ksiąg i rękopisów, Lucas Corso. Zostaje on wynajęty przez milionera Varjo Borję, by porównać trzy egzemplarze demonicznej księgi, której autor został spalony na stosie. Jednocześnie stara się potwierdzić autentyczność „Wina andegaweńskiego”, rękopisu Aleksandra Dumasa zawierającego czterdziesty drugi rozdział przygód d'Artagnana i trzech muszkieterów. Wreszcie, nawiązuje zaskakującą znajomość z tajemniczą kobietą podającą się za Irene Adler, co więcej zameldowaną w Londynie na ulicy Baker Street...

Tak, „Klub Dumas” to niezwykła opowieść o miłości do literatury, a przede wszystkim zachwytu nad klasyczną powieścią przygodową gdzie aż roi się od odniesień do Alexandra Dumasa, Conan Doyle'a, Roberta Louisa Stevensona, Raymonda Thortona Chandlera czy Rafaela Sabatiniego. Pełno tu wybornych wprost rozmów i rozpraw na temat poszczególnych dzieł i autorów (prym oczywiście wiedzie wątek Dumasa, stąd też tytuł powieści, bowiem trop prowadzi do owego tajemniczego klubu), ale intryga i zagadka kryminalna przywodzi na najlepsze wzorce kryminalne. Co również bardzo istotne, nawet dla tych, którzy najpierw widzieli film (jak ja), wątki choć się zazębiają i przenikają, prowadzą do kilku różnych finałów, z których każdy może być interpretowany inną metodą. Wreszcie nie brak tu odniesień filozoficznych, które w mniej lub bardziej zawoalowany sposób skłaniają do przemyśleń nad ludzką naturą. Całość zaś skrzy się od perfekcyjnie złożonych, przewrotnych i zabawnych dialogów, w których Corso błyszczy jako mistrz retoryki i ciętej riposty, a jednocześnie jawi się jako zgorzkniały i cyniczny detektyw chandlerowski.

Tak, na pewno co niektórzy już zauważyli, że powieść Arturo Pereza-Reverte nie jest horrorem. Nie jest nawet powieścią grozy, choć pewne wątki dla powieści gotyckiej się w niej pojawią. Nie ma tu jednak żadnych wątków nadprzyrodzonych, a to co za nadprzyrodzone mogłoby ewentualnie uchodzić, zależy jedynie od czytelnika i jego podejścia do lektury. Oczywiście, mamy tu wątek diabelskiej księgi, pojawiają się tu wspaniałe ryciny (które Polański wspaniale odwzorował w swoim filmie), nie zabrakło inkantacji, wzorów i schematów, jakie obowiązkowo powinny pojawić się w powieści kryminalno-przygodowej. Nie ma tu jednak satanicznych wątków, diabeł jest literacką postacią, istotą legendarną, mitem i wpisuje się w konwencję emocjonalnej gry z wyobraźnią czytelnika. A i gra i zabawa jest tak inteligentna i przednia, że jest to książka, do której z chęcią wróci się nieraz i nie dwa.

A na koniec słów kilka jak to się ma do adaptacji Polańskiego? Nijak. Reżyser wyrzucił główny wątek, dodał motywy nadprzyrodzone i demoniczne, w rolach głównych obsadził postacie kompletnie nieadekwatne do literackich pierwowzorów, a na domiar wszystkiego spłycił całkowicie wymowę jednego z finałów, samemu dodając typowo horrorowy. Szkoda, że przeczytałem książkę, bo naprawdę lubiłem ten film...

2 komentarze:

  1. książka jest mega. A najbardziej jara mnie że wspomniano tam o Dictionare Infernal, który zresztą posiadam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się film też podobał - chociaż Polański wyjął z książki jeden - i to nie najważniejszy - wątek. To tylko świadczy o tym jak dobra jest powieść, skoro z tak okrojonej można zrobić niezły film. W ogóle Arturo Perez-Reverte jest dla mnie jednym z najciekawiej piszących autorów. Jego "Szachownica flamandzka" to arcydzieło, ale też polecam - jeśli nie czytałeś Łukasz "Życie jak w Madrycie" - zbiór esejów. Naprawdę ciekawe! A jak nie zawsze zgadzam się z Twoimi opiniami na temat niektórych powieści czy filmów, tak z ta recenzją się zgadzam w stu procentach.

    OdpowiedzUsuń