Trzydzieści dwa.
Znów nie napiszę o tym co planowałem,
bo w ostatnich czasach na bloga nie mam czasu w ogóle, a uprawiam go
by nie zaniedbać tej działalności literackiej. Kto wie, czy nie
jedynej przy jakiej zostanę. Mam taki nastrój ostatnio
„niepisarski” i pewnie dlatego w najbliższych miesiącach
powyskakuję w kilku miejscach. Może nie jak Masterton Graham, który
nawet teraz daje o sobie znać DVD „Manitou”, które mi wpadło w
ręce w trakcie poszukiwania filmu na wieczór, czy „Ikonem”,
który z kolei został (również przypadkowo) wylosowany na lekturę
na najbliższe dni.
Ja tymczasem odliczam dni do Krakonu,
licząc, że wyrobię się z przygotowaniami do swoich prezentacji .
Już żałuję, że nie zdecydowałem się na pomoce naukowe. Nie
żebym nie dał rady nawijać o Lovecrafcie przez godzinę bez
laptopów, tablic i ekranów, ale nie wiem, jak to zniosą słuchacze.
W tak zwanym międzyczasie, łapiąc oddech po kolejnych adaptacjach,
skrobię opowiadanko na zamówienie do nowego zina. Nosi tytuł
„Robaczywek” i zobaczymy, gdzie mnie poniesie. Zdecydowałem się
również wypuścić drugi tom „Bóg Horror Ojczyzna”. Znów za
darmo. Dlaczego może ktoś spyta? Bo jest tak inny od pierwszego, że
się boję o jego przyjęcie. Nie ma gore (chyba), jest więcej
akcji, są zombie, wilkołaki i wampiry. Te dwa ostatnie w wersji
specjalnej, żywe trupy w wersji nieco okrojonej jednak, bo uznałem,
że co niektórzy mogą już mieć przesyt po bijącej rekordy
popularności „Zombiefilii”. W szufladzie czeka jeszcze jeden
tekst o „kąsaczach” i nie wiem, czy jeszcze kiedyś wrócę do
tego tematu. Ale „Nigdy nie mów nigdy” - rzekła żona Seana
Connery'ego. Stonka i Maks już w środę, niech się dzieje co chce.
Ja z rodzinką w czwartek w Krakowie. Tak żebym się nie denerwował
opiniami o BHO chyba.
Na tapecie:
FILM:
The Haunted Palace, Die, Monster,
Die!,The Shuttered Room, Curse of the Crimson Altar, The Dunwich
Horror, Music
of Erich Zann, Re-Animator, The Curse ,The
Unnamable, Bride
of Re-Animator, The Unnamable II: The Statement of Randolph Carter,
Necronomicon, Dagon, Beyond Re-Animator, The
Call of Cthulhu, Cthulhu,
The Whisperer in Darkness, Castle Freak, Lurking Fear i
Bleeders. To
efekt ostatniego maratonu adaptacji lovecraftowych. A to i tak tylko
te najważniejsze. Został mi jeszcze From
Beyond.
Nie napiszę nic o żadnym, bo czasu mi szkoda dziś, poza tym będę
o nich paplał na Krakonie. Dodam tylko, że w ramach odskoczni
obejrzałem jeszcze z żoną „Music & Lyrics” -
przesympatyczną i mądrą komedię z Hugh Grantem i Drew Barrymore,
oraz „Dzień dobry TV” - nie tak mądrą, ale równie sypatyczną
komedię z genialną rolą Harrisona Forda.
KSIĄŻKA:
„Odrodzony”
F. PaulaWilsona. Przyznam,
że jestem zaszczycony faktem, iż już wkrótce moje nazwisko
znajdzie się w antologii razem z tym panem. Nie zmienia to jednak
faktu, że „Odrodzony” jest dość przeciętnym horrorem
pseudostatnistycznym (względnie pseudonaukowym), a nazwanie go na
okładce kontynuacją „Twierdzy” uważam za skandal. Dobrze
napisana, solidna lektura, ale szału nie robi po latach.
„Rok
1984” George'a Orwella.
Co tu mówić, co tu pisać. Wielki Brat patrzy. A historia naszego
kraju pokazuje, że nie była to tak wielka antyutopia jak zwykło
się twierdzić. Wstrząsająca lektura, której finał na zawsze
wbija się w pamięć. Za dużo emocji, za dużo skojarzeń. To
powinien być osobny wpis/elaborat.
Dość
na dziś.
Choć
dla porządku kronikarskiego dodam, że w „Falloucie” utknąłem,
gdyż cymbał stary zapomniał o promieniowaniu i jego skutkach.
Teraz naprawiam błędy.
Bez
odbioru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz