poniedziałek, 6 maja 2013

Twórczo i odtwórczo cdn

Dziewiętnaście.
Post ów miał pojawić się wcześniej, ale przerwała go śmierć Jeffa Hannemana, która zaskoczyła wszystkich miłośników cięższych brzmień. Ponieważ tamtego dnia i przez kilka kolejnych każdy fan SLAYERa wspominał nieodżałowanego gitarzystę, takoż i ja postanowiłem sprawę przemilczeć, zasłuchując się oczywiście dyskografią pewnego zespołu. Ale możecie spytać mojej żony, że akurat nic w tym nowego, bo SLAYERa, to i nasze dzieci znają ;)


Koniec końców - pozamiatane. Bez Hannemana, który komponował większość (lepszą) materiału i Dave'a Lombardo, który znów się pokłócił o pieniądze, trudno spodziewać się działalności, czy nowej (już wszak nagrywanej) płyty grupy. Kerry King choć świetny, to nawet dla zespołu był liderem i maskotką jednocześnie, Tom Araya ostatnio najczęściej podkreśla, że dla niego najważniejsze są krowy. Jego stada krów. I Bóg oczywiście. Ten w niebiesie. Czyli po SLAYERze.
A u mnie tymczasem robota.
"Bóg Horror Ojczyzna" uratowany. Dzisiejsza opinia Dawida Kaina podniosła mnie na duchu, czekam jeszcze na Michała Stonawskiego i czas się brać za poprawki. Wielkie dzięki, Dawid! Czy uda się wydać pierwszy tom w tym miesiącu, to nie wiem. Czerwiec też jest dobrym czasem. Tym bardziej, że już mnie się nie śpieszy na Dni Fantastyki do Wrocławia, bo ktoś czegoś nie dopatrzył i jednak tam nie pojadę :) Bez żalu jednak, bo Krakon wciąż aktualny, potwierdzony i nawet temat prelekcji też już wymyśliłem. A poza tym szykują się nowe opowiadania, bo sukcesy moich opowiadań w poprzednich antologiach otwierają możliwości w następnych. Się dzieje. Dziękuję tym, którzy się do tego przyczynili :) Roboty jest więc niemało, jak uporam się z zaległościami recenzecko-wywiadowymi, ruszamy z nowymi opowiadaniami i historiami dłuższymi. Niewątpliwie horrorami.

Na tapecie:
KSIĄŻKA
"Rodzina Borgiów" Mario Puzo. Wciąż, nieprzerwanie. Kontrowersje i skandale jakich się dopuścił Aleksander VI mogłyby porazić miłośników i najbardziej ekstremalnej literatury. A o dziwo, jest to historia. Banał, ale strach się bać.
GRA:
"Shank" - oldschoolowe mordobicie nasycone klimatem Tarantino i Rodriqueza. Odmóżdżacz jakich mało, a do tego idealny do krótkich doskoków. Będzie na dobry miesiąc przy moim grafiku.
Tyle na dziś.
Odbiór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz