środa, 22 maja 2013

Minął tydzień

Dwadzieścia dwa.
Minął tydzień od poprzedniego wpisu, czas więc przerwać milczenie. Ale żeby nie było, że zrzynam z Łukasza Orbitowskiego, to tylko taki tytuł jest, no...
 O czym by tu...
Żyje się po prostu, a w życiu jak to w życiu bywa różnie. Aktualnie znów jestem z Jaśkiem na L4. Czyli chłopaki rządzą w domu. Można się domyślić jak to wygląda.

Wielkimi krokami zbliżają się Dni Fantastyki we Wrocławiu, na których niezdecydowanych zapraszam. Pojawiać się tam nie będę, bo raz, że za daleko, dwa, że wtajemniczeni wiedzą. Dla równowagi mam już trzy zlecenia odnośnie Krakonu. Tam więc będę na pewno. Wiem, Kraków jest dalej niż Wrocław. Coś więc musi być na rzeczy. Niemniej - jedźcie do Wrocławia, nazwiska Lee, Kyrcz, Kain i Cichowlas mówią same za siebie ;)

I tak oto nieporadnie dotarłem do Kazka i Roberta. Niniejszym reklamuję, że ten pierwszy po licznych duetach (z najważniejszych - 3 z Kainem, 4 z Cichowlasem i jeden ze mną) wydał wreszcie swoją solową powieść "Podwójna pętla". Dla odmiany Robert wydał właśnie zbiór opowiadań "Wylęgarnia". Zachęcam do zapoznania się z lekturą obydwu książek, przy okazji przypominam, że w wydawnictwie Fu Kang wciąż można dostać "Lek na lęk" mój i Kazka, a napisana niedawno przez Roba i mnie książka o roboczym tytule "Pradawne zło" ma szanse ukazać się w tym roku.
"Bóg Horror Ojczyzna" wreszcie doczeka się swej pierwszej odsłony i to już prawdopodobnie 30 maja. Będzie to promocyjny, darmowy e-book, jednak w wydaje.pl, bowiem wydanictwo/a, które miało wydać go wcześniej nie jest w stanie dotrzymać terminów. I ja to rozumiem, ale życie toczy się dalej. Na przełomie czerwca i lipca chcę wypuścić drugi tom "BHO". Pierwsze blurby już mam - w tym wspaniały, uskrzydlający od Dawida Kaina. Chętnych patronów zapraszam do współpracy. A okładeczkę prezentuję poniżej:



Wczoraj ukończyłem również dwa opowiadania do nadchodzącej antologii o Zombie. Po latach wgryzania się w temat, wreszcie doczekaliśmy się takowej na naszym rynku. Dla mnie zaś problemem okazało się takie ukazanie tematu, by nie kopiować innych i siebie. Przypomnę, że pierwsze opowiadania o zombie pisałem na stronę Zombie Zone ze sześć, siedem lat temu i obok Michała Galczaka i Krzysztofa T. Dąbrowskiego byłem jedynym, który tę niepopularną wówczas tematykę poruszał. A że uwielbiam ją dalej niech dowiedzie fakt, że w drugim tomie "BHO" (tak, jest już dawno temu napisany) zombie odgrywa znaczącą rolę, nie zabrakło ich też w przygotowywanym zbiorku "Horror Klasy B". Jak widać, miałem kłopot i jakoś tam wybrnąłem z niego tworząc opowiadanie "Trójca. Oto słowo moje", które być może wejdzie w skład "Zombiefilii".


Nazwiska na razie ukryte, ale będzie sporo mniej lub bardziej znanych. Na pewno zombiefile się nie zawiodą. Ale właśnie - pisałem o dwóch opowiadaniach. Otóż postanowiłem popełnić mash-up, czyli zmieszać tematykę zombie ze znanym utworem. W ten sposób powstał jeden z moich najlepszych tekstów - "Puchatek mash-up, czyli jak Puchatek z Prosiaczkiem tropili łasice i omal nie znaleźli zombie" napisany przy całkowitej niewiedzy A.A. Milne. Niestety, nie sprawdziłem, że do mash-upu prawa muszą być przedawnione (vide "Przedwiośnie żywych trupów"; "Opowieść zombielijna"; "Duma i uprzedzenie i zombie"). A na Kubusiu łapę trzyma Disney, który uczynił z niego swój znak firmowy, tak więc opowiadanie poszło do głębokiej szuflady, a przeczyta je tylko moja żona i ekipa "Zombiefilli" (bo im zaraz wysłałem).

Niemniej, coraz poważniej myślę, czy się nie przerzucić na bajki dla dzieci. Wydaje mnie się, że mogę tam trafić na bardziej przyjazne środowisko. To jednak wątek do rozwinięcia kiedy indziej. Jedno jest pewne - getta są złe.

Na tapecie:

FILM:

 

"Dwoje do poprawki" Davida Frankela. Tragikomiczna, wzruszająca i bardzo mądra opowieść o parze starszych ludzi, którzy przez ponad trzydzieści lat małżeństwa zgubili gdzieś miłość, pasję i pożądanie, ustępując przyzwyczajeniu. Gdy ona (Meryl Streep) postanawia zawalczyć o rozniecenie starego płomienia zanosi się na pożar, ponieważ on (Tommy Lee Jones) nie widzi żadnego problemu. Całość kończy się terapią, która jest początkiem filmu. Brawurowe role główne, szczególnie znakomity Lee Jones. Dowód na to, że można zrobić prostą komedię o niebanalnych treściach.


"Widmo" Mateo Gila. Hiszpański horror ze słynnej serii "Sześć filmów, które nie dadzą ci zasnąć". Wbrew tytułowi serii, niemal zasnąłem na "seansie". Historia tragicznej młodzieńczej pierwszej miłości, którą wspomina stary pisarz po śmierci swej żony jest może i intrygująca, ale oklepana i przewidywalna, co więcej, rozciągnięta na siłę. Nie powiem, dramatyzm jakiś tam udało się zbudować, jest jedna scena, którą zapamiętam na dłużej, niemniej całość wypada bardzo blado. To drugi film z tej serii, który widziałem (bo uparcie oglądam tylko na DVD, więc dziękuję za torrenty) i drugi, który nieszczególnie zachęca mnie do poszukiwania reszty. Co więcej, poprzedni - "Klinika" bronił się echem geniuszu reżysera Narciso Ibaneza Serradora, tutaj są tylko echa klasycznej opowieści o duchach, namiętności i... spoilera nie będzie. Może ktoś chce stracić kilkadziesiąt minut wieczoru.

KSIĄŻKA:
 
 "Piłsudski 1867-1935" Andrzeja Garlickiego. Znakomita, przebogata i przede wszystkim obiektywna biografia tej wybitnej postaci. Przyznam szczerze, że tomiszcze to opasłe dzielę sobie na części, bowiem połknąć na raz ponad 1000 stron i mnie ciężko. Z ogromnym zaciekawieniem przeczytałem póki co o młodości Ziuka, jego miłostkach i zesłaniu, z zaskoczeniem odkryłem fakty dotyczące jego długiego epizodu socjalistycznego. Nie że o nim nie wiedziałem, ale skala problemu, jego złożoność i sam Piłsudski w tym wszystkim naprawdę szokują. Zatrzymałem się na roku 1914. Przyszły komendant, marszałek, naczelnik państwa, ma teraz 47 lat, jest przegranym, mało znanym politykiem, niespełnionym w życiu, miłości i pracy. A pomyśleć, co wydarzyło się później.


"Rytuał" Graham Mastertona. Ot, odskocznia od polityczno-historycznych zawiłości losów Marszałka. Wstyd powiedzieć, lata temu książka ta umknęła mi w szale amberowo-phantompressowych zakupów i dotąd jej nie czytałem. Teraz, dzięki szkolnemu festynowi zdobyłem ją wraz z kilkoma innymi horrorkami klasy B za oszałamiającą cenę 1 zeta. Klasyczny Masterton, czyli odpowiednia mieszanka grozy i makabry. Jedna z najlepszych pozycji w dorobku autora. Dawno się tak nie bawiłem przy lekturze.

Tyle na dziś.
Odbiór.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz