środa, 13 maja 2015

Większe recenzje - PRZEJAŻDŻKA - Jack Ketchum

Jack Ketchum
PRZEJAŻDŻKA
wydawnictwo: Replika
stron: 304
ocena: 3/6

Jack Ketchum to pisarz, który wbił się czytelnikom w świadomość jako mistrz horroru ekstremalnego, potrafiący autentycznie i skrajnie przerazić, co ważniejsze czyni to bez używania tak częstych dla horroru zjawisk i sił nadprzyrodzonych. Prawdziwą grozę budzi człowiek, jego szaleństwo, okrucieństwo, wyrachowanie. Nie inaczej jest w powieści „Przejażdżka”, wydanej niedawno przez wydawnictwo Replika.

Muszę od razu zaznaczyć, że polscy wydawcy z Ketchumem mają teraz niewątpliwie drobny problem. Jest to też problem samego autora, który najlepsze i najmocniejsze dzieła ma już za sobą. I choćby nie wiem jak próbował, drugiej „Dziewczyny z sąsiedztwa” i „Poza sezonem” nie stworzy. Nie znaczy to jednak, że nie próbuje i że mu nie wychodzi. Tylko efekty nie są aż tak porażające. Dowodem na to jest właśnie „Przejażdżka”.

Bohaterami utworu jest trójka osób, złączonych przypadkiem w niebezpieczny węzeł. Carol wiecznie zastraszana i terroryzowana przez męża, Lee, jej przyjaciel i psychopata Wayne. Ich losy łączą się, gdy Carol z Lee uśmiercają byłego partnera kobiety, a świadkiem tego jest właśnie szalony barman. Wierząc, że odnalazł bratnie dusze, zmusza ich do przejażdżki po kilku stanach Ameryki, w trakcie której morduje przypadkowe osoby.

Sam pomysł wielce oryginalny nie jest, nic konkretnego z tego nie wynika, ot solidna historia opowiedziana jak zwykle dosadnym językiem Ketchuma, który nie lubi się bawić w ornamenty słowne, nie oszczędza również czytelnika poprzez subtelne opisy. Mord to mord, gwałt to gwałt. Nie ma miejsca na niedomówienia. Jeśli komuś nie przeszkadza ów styl, nie powinien narzekać na powieść, ale nie sposób nie zauważyć, że brak tu elektryzujących momentów ze wspomnianych wcześniej powieści, widać też wyraźnie szwy, którymi autor pozszywał różne wątki i pomysły (które zresztą sam wyjaśnił później). Nie jest źle, ale od Ketchuma wymagać można więcej.

I tyle też dostajemy w dodanym do książki krótkim utworze „Chwasty”. Bezlitosnym, perwersyjnym, brutalnym, epatującym dawką okrucieństwa i ekstremy w dawce zabójczej dla zwykłego śmiertelnika. Tu jednak wychodzi inna kwestia – tekst sprawia wrażenie napisanego tylko dla owych scen, a wątła fabuła zdaje się być pretekstem do połączenia ich w całość.

Czy więc warto poświecić czas lekturze „Przejażdżki”? Oczywiście, w końcu to Ketchum, choć w nieco słabszej formie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz