czwartek, 20 lutego 2014

Gorefikacje II i BHO (czyli krótko autopromocyjnie)

Dziś krótko.

Pięćdziesiąt trzy. 
Wydawcy potrafią robić niespodzianki. Również miłe. Właśnie wczoraj Tomasz Czarny opublikował pierwszy tom „Gorefikacji II”, który miał się ukazać dopiero za dwa tygodnie. 


Znajdziecie w nim mnóstwo nad wyraz brutalnych i obrzydliwych historii autorstwa m.in. Dawida Kaina, Krzysztofa Maciejewskiego, Tomasza Czarnego, Tomasza Siwca, Marka Grzywacza, a także amerykańskich mistrzów makabry: Edwarda Lee czy Johna Eversona. Ja przedstawiam się od strony historyczno-dokumentalnej, jaką jest utwór „Fundacja Hackenholta”, opisujący zdarzenia do jakich doszło w Bełżcu pewnego słonecznego i tragicznego dnia 1942 roku. Sylwia Błach stwierdziła, że nawet dla niej jest to za mocne.


Niespodziankę sprawił mi też drugi wydawca, Oficyna Literacka Literat i Mariusz „Orzeł” Wojteczek, którzy doprowadzili do papierowego wydania pierwszego tomu „Bóg Horror Ojczyzna”. No, może jeszcze nie doprowadzili, ale jest blisko. Właśnie wczoraj ruszyła przedsprzedaż. Kupujcie! Za promocyjną cenę 10 złotych już można stać się posiadaczem tej wstrząsającej książki. Tiaaa, teraz pojechałem auto-promocyjnie. Znak, że trzeba kończyć.

FILMY:

Kontrolerzy” Nimród Antala. Węgierski film, który kiedyś zapamiętałem jako czarną komedię, opowiadającą o życiu kanarów w metrze. Kojarzyłem jakieś wątki nadprzyrodzone, ale nie do końca pamiętałem co i jak. Teraz odkryłem ten film na nowo. Upływ czasu sprawił, że po pierwsze odnalazłem tutaj bardzo dużo intrygujących pomysłów, które czynią z tego filmu wyjątkowe, oniryczno-baśniowe dzieło pełne przenośni i podtekstów. Po drugie, nie znalazłem tu już nic śmiesznego. Albo tracę poczucie humoru, albo zacząłem dojrzewać.



Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” Sergio Leone. Mam nieodparte wrażenie, że już pisałem tutaj o tym filmie, ale jestem zbyt leniwy by to sprawdzić. Dlatego zachowawczo napiszę, że jest to ostatni wielki western Sergio Leone, skupiający się wokół wynalazku Drogi Żelaznej. Absolutnie rewelacyjny scenariusz (maczał w nim palce Dario Argento), muzyka będąca mistrzostwem świata (wiadomo, Morricone!) i scena pojedynku, która zapada w pamięć na całe wieki. Wspaniały James Fonda jako czarny charakter i Charles Bronson jako enigmatyczny człowiek z harmonijką. Szkoda, że zabrakło tutaj Eastwooda i Van Cleefa. Jak wybitnym by ten film nie był, po arcydziele jakim jest „Dobry, Zły i Brzydki”, ciężko wskoczyć wyżej. Prawie się udało.


Sierociniec” Juana Antonio Bayona. Nie planowałem tego seansu. Wieczorem przełączaliśmy z żoną kanały w telewizorze i zatrzymaliśmy się akurat na otwierającej scenie. Nie chcieliśmy szczególnie oglądać, bowiem film mamy aż za dobrze w pamięci, zresztą leży na honorowym miejscu na półce. Niemniej znów daliśmy się wciągnąć tej niesamowicie klimatycznej, momentami przerażającej i niezwykle smutnej historii o nawiedzonym domu. Piękny film, który jakoś w ogóle nie może się zestarzeć, a są sceny, przy których nawet przy czwartym seansie miałem ciarki na plecach.




KSIĄŻKI:


Istoty światła i ciemności” Simona R. Greena. Tym razem John Taylor wyrusza na poszukiwanie Nieświętego Graala, kielicha Judasza, o który walczą Aniołowie Nieba i Piekła. Drugi tom cyklu o NightSide ma wszystkie wady sequela. A więc jest wszystkiego bardziej i więcej, a jednocześnie mniej tajemniczo, a bardziej brawurowo. Tak, wiem, że niektórzy zarzucili podobne rzeczy mojemu „BHO”. Komentować nie będę. Powiem tylko, że tom ów podobał mnie się niemniej znacznie mniej. Ponadto wydźwięk nastawiony na religijne motywy i zagadka, którą dało się rozwiązać po pierwszych kilku stronach to też duży minus. Oczywiście, klimat, pomysły, wątki horrorowe dalej dają radę, ale tutaj jakoś od razu wiadomo kto i jak wygra, a każda scena jest tylko kolejnym pretekstem do pokazania jaki to Taylor jest „fajny”. W narracji pierwszoosobowej jest to wręcz bolesne.


Strażnicy Piekła” Grahama Mastertona. Opowieść o mężczyźnie, który w poszukiwaniu morderców swej brutalnie zamordowanej siostry odkrywa alternatywny Londyn, w którym nie dokonał się postęp techniczny, a prawa człowieka są traktowane dość umownie za sprawą radykalnej organizacji Zakapturzonych. Historia zaczyna się intrygująco, ale im dalej w las... Może ja po prostu nie lubię światów alternatywnych? Tak, wiem, że z Kazkiem napisaliśmy „Red fort”. To teraz wiecie, czyj to był pomysł z tą alternatywą, hehe. A wracając do książki. Tradycyjnie u Mastertona nie zabrakło krwawych i brutalnych opisów, cała akcja jednak nie wciągnęła mnie w ogóle, a przez fabułę przebiłem się z trudem, z radością witając końcowe akapity. Tym razem mistrz może nie zawiódł całkowicie, ale rozczarował i nie przekonał.

Tyle na dziś.
Bez odbioru.

3 komentarze:

  1. No dobra, zacytuję więc dosłownie ;) :
    "Zdruzgotało mnie. Za mocne." Koniec pierwszego cytatu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie wyczułeś wszystkich emocji pod tymi słowami się kryjących :P (nie lubię ery internetu :P)

      Usuń