poniedziałek, 2 września 2013

"Skazaniec" Krzysztofa Spadło

Trzydzieści dziewięć.
 
Dzisiaj nadarza się okazja wprowadzenie nowej, świeckiej tradycji. Zarzekałem się (sam sobie, przecież nie będę pisał tu rzeczy, o które potem ktoś mógłby mnie pociągnąć do odpowiedzialności!), że nie będę się tutaj bawił w większe recenzje, bowiem takowe uprawiam do kilku portali i magazynów. Drugi powód to taki, że wszyscy blogerzy takie recenzje skrobią, a ja nie znoszę, nie chcę, nie lubię i nie będę taki jak wszyscy!! To jednak temat na inną okazję.
Doszedłem bowiem do wniosku, że niektóre książki zasługują na dłuższe wzmianki, albo nie pasują do profilu moich redakcji, albo już były tam oceniane i opisywane. Dziś „Skazaniec” Krzysztofa Spadło, który plasuje się w tej pierwszej kategorii. Ale nie tylko.

 
Krzysztof Spadło to autor, który pojawił się w zeszłym roku nie wiadomo skąd (znaczy wiadomo, że z Norwegii) z wybornym w moim mniemaniu zbiorkiem „Marzyciele i Pokutnicy”, w którym znalazło się wiele intrygujących, pomysłowych, a przede wszystkim świetnie napisanych historii, z których absolutną perełką okazał się tekst „W imię Twoje”. Fakt, że zarówno to opowiadanie, jak i cały zbiorek przeszły raczej niezauważone przez polską „scenę” fantastyczną świadczy o niej samej. I być może jest powodem dlaczego Krzysztof zdecydował się tym razem na powieść w pełni realistyczną, za to trzymającą w napięciu bardziej niż niejeden mainstreamowy horror czy thiller.

„Skazaniec” opowiada historię Stanisława Żabikowskiego, młodego chłopaka, osadzonego w Centralnym Więzieniu we Wronkach z wyrokiem dożywocia. Nieufny i niechętny do współpracy ma niezwykły talent do wpadania w coraz większe tarapaty i konflikty, zarówno ze współwięźniami jak i personelem zakładu. Jak Stephen King zabrał nas kiedyś do Shawshank, tak teraz Krzysztof Spadło przedstawia nam więzienne życie w Polsce. Podobnie jak Mistrz Horroru, tak i polski pisarz odchodzi od literatury grozy w stronę historycznego dramatu rozgrywającego się na początku XX-go wieku za więziennymi murami. Różni bohaterowie, różne tła historyczne, efekt ten sam: piorunująco dobra lektura.

Mistrzowskim zabiegiem jest zatajenie na początku wyroku Żabikowskiego. Wiemy wprawdzie na ile został skazany, ale przez kolejne strony gnałem popychany innym pytaniem - dlaczego? Później już nie było zaś odwrotu. Od tej książki naprawdę trudno się uwolnić. Przykuwa uwagę główny bohater. Całkowicie pogodzony ze swoim losem, młodzieniec o zdruzgotanym i połamanym życiu bez przyszłości. Przedstawienie narracji w pierwszej osobie uwiarygadnia zdarzenia, z jednej strony pozwala na większe zżycie i utożsamienie się z tytułową postacią, ale z drugiej stwarza liczne niedopowiedzenia i sekrety, które wyłaniają się w późniejszych etapach utworu. Nie ma bowiem co ukrywać, że więzienne życie rządzi się brutalnymi i surowymi prawami, w których samotnicy bez przyjaciół nie mają szans, a i przyjaciele często okazują się gorsi od wrogów. Żabikowski to jednak człowiek zaradny i zdeterminowany, który z czasem odnajduje się w straszliwych realiach za kratami. Plecie się warkocz znajomości, układów, konfliktów, przyjaźni, a przede wszystkim wstrząsających i intrygujących życiorysów współwięźniów Żabikowskiego. Realizm jakiemu oddał się Krzysztof Spadło chwyta za serce pozwalając poczuć chłód cel i ból odcisków na spracowanych dłoniach. Jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie tło historyczne. Lata 20-ste XX-go wieku to czas dramatycznych przemian w kraju. Echa wojny polsko-bolszewickiej, rozdarta wewnętrznie polityka, kroczący ku władzy absolutnej Józef Piłsudski, zamieszki, prześladowania, pierwsze wybory prezydenckie i ich tragiczny finał. Wszystko to przewija się nienachalnie w tle podkreślając wiedzę autora, ale jednocześnie uwypuklając dramat ludzi uwięzionych, którzy wyobcowani pozostają nawet w obliczu takich przemian jak reforma Grabskiego, gdy Żabikowski na wieść o nowej, jednolitej polskiej walucie stwierdza, że dla niego jedyny pieniądz to fajki... Ale chociaż skazańcy zapomnieli o świecie zewnętrznym, świat nie zapomniał o nich. W finale pojawiają się wątki, które mogą poruszyć, wzruszyć i autentycznie zdenerwować (mówiąc delikatnie), ale przede wszystkim postawić duży wielokropek na koniec pierwszego tomu. I to w sumie jedyny zarzut jaki mam do utworu, że będę musiał czekać nie wiadomo ile na ciąg dalszy.
Na koniec krótko jeden z roboczych blurbów jakie planowałem dać do owej książki:

Krzysztof Spadło w swojej debiutanckiej powieści zaskakuje nie tylko rezygnacją z horrorowej sceny, ale przede wszystkim niezwykle dojrzałym przedstawieniem losu człowieka, który nie ma nic do stracenia. Więzienny dramat z historią Rzeczpospolitej Piłsudskiego w tle zapadnie Wam w pamięć na długo.
Ostateczny blurb wraz z okładką wygląda tak:

„Skazaniec” Krzysztof Spadło. Wszystko wskazuje, że dostępny już od dziś. Znaczy od wczoraj, bo mi na pisaniu północ przemknęła.

Tyle na dziś
Bez odbioru.

2 komentarze:

  1. Łukasz, mogę Cię prosić o kontakt na priv -bruszkowski@gmail.com. Mam dla Ciebie materiały apropos BHO i chętnie bym Ci je podesłał i przegadał jeden pomysł który mi się zrodził
    Pozdrawiam
    Bogdan

    OdpowiedzUsuń
  2. Od nas też coś: http://twojakultura.pl/ksiazka-skazaniec-krzysztof-spadlo.html

    OdpowiedzUsuń