Trzydzieści dziewięć.
Dzisiaj nadarza się
okazja wprowadzenie nowej, świeckiej tradycji. Zarzekałem się (sam
sobie, przecież nie będę pisał tu rzeczy, o które potem ktoś
mógłby mnie pociągnąć do odpowiedzialności!), że nie będę
się tutaj bawił w większe recenzje, bowiem takowe uprawiam do
kilku portali i magazynów. Drugi powód to taki, że wszyscy
blogerzy takie recenzje skrobią, a ja nie znoszę, nie chcę, nie
lubię i nie będę taki jak wszyscy!! To jednak temat na inną
okazję.
Doszedłem bowiem do
wniosku, że niektóre książki zasługują na dłuższe wzmianki,
albo nie pasują do profilu moich redakcji, albo już były tam
oceniane i opisywane. Dziś „Skazaniec” Krzysztofa Spadło, który
plasuje się w tej pierwszej kategorii. Ale nie tylko.
Krzysztof Spadło to
autor, który pojawił się w zeszłym roku nie wiadomo skąd (znaczy
wiadomo, że z Norwegii) z wybornym w moim mniemaniu zbiorkiem
„Marzyciele i Pokutnicy”, w którym znalazło się wiele
intrygujących, pomysłowych, a przede wszystkim świetnie napisanych
historii, z których absolutną perełką okazał się tekst „W
imię Twoje”. Fakt, że zarówno to opowiadanie, jak i cały
zbiorek przeszły raczej niezauważone przez polską „scenę”
fantastyczną świadczy o niej samej. I być może jest powodem
dlaczego Krzysztof zdecydował się tym razem na powieść w pełni
realistyczną, za to trzymającą w napięciu bardziej niż niejeden
mainstreamowy horror czy thiller.
„Skazaniec” opowiada
historię Stanisława Żabikowskiego, młodego chłopaka, osadzonego
w Centralnym Więzieniu we Wronkach z wyrokiem dożywocia. Nieufny i
niechętny do współpracy ma niezwykły talent do wpadania w coraz
większe tarapaty i konflikty, zarówno ze współwięźniami jak i
personelem zakładu. Jak Stephen King zabrał nas kiedyś do
Shawshank, tak teraz Krzysztof Spadło przedstawia nam więzienne
życie w Polsce. Podobnie jak Mistrz Horroru, tak i polski pisarz
odchodzi od literatury grozy w stronę historycznego dramatu
rozgrywającego się na początku XX-go wieku za więziennymi murami.
Różni bohaterowie, różne tła historyczne, efekt ten sam:
piorunująco dobra lektura.
Mistrzowskim zabiegiem
jest zatajenie na początku wyroku Żabikowskiego. Wiemy wprawdzie na
ile został skazany, ale przez kolejne strony gnałem popychany innym
pytaniem - dlaczego? Później już nie było zaś odwrotu. Od tej
książki naprawdę trudno się uwolnić. Przykuwa uwagę główny
bohater. Całkowicie pogodzony ze swoim losem, młodzieniec o
zdruzgotanym i połamanym życiu bez przyszłości. Przedstawienie
narracji w pierwszej osobie uwiarygadnia zdarzenia, z jednej strony
pozwala na większe zżycie i utożsamienie się z tytułową
postacią, ale z drugiej stwarza liczne niedopowiedzenia i sekrety,
które wyłaniają się w późniejszych etapach utworu. Nie ma
bowiem co ukrywać, że więzienne życie rządzi się brutalnymi i
surowymi prawami, w których samotnicy bez przyjaciół nie mają
szans, a i przyjaciele często okazują się gorsi od wrogów.
Żabikowski to jednak człowiek zaradny i zdeterminowany, który z
czasem odnajduje się w straszliwych realiach za kratami. Plecie się
warkocz znajomości, układów, konfliktów, przyjaźni, a przede
wszystkim wstrząsających i intrygujących życiorysów
współwięźniów Żabikowskiego. Realizm jakiemu oddał się
Krzysztof Spadło chwyta za serce pozwalając poczuć chłód cel i
ból odcisków na spracowanych dłoniach. Jeszcze większe wrażenie
zrobiło na mnie tło historyczne. Lata 20-ste XX-go wieku to czas
dramatycznych przemian w kraju. Echa wojny polsko-bolszewickiej,
rozdarta wewnętrznie polityka, kroczący ku władzy absolutnej Józef
Piłsudski, zamieszki, prześladowania, pierwsze wybory prezydenckie
i ich tragiczny finał. Wszystko to przewija się nienachalnie w tle
podkreślając wiedzę autora, ale jednocześnie uwypuklając dramat
ludzi uwięzionych, którzy wyobcowani pozostają nawet w obliczu
takich przemian jak reforma Grabskiego, gdy Żabikowski na wieść o
nowej, jednolitej polskiej walucie stwierdza, że dla niego jedyny
pieniądz to fajki... Ale chociaż skazańcy zapomnieli o świecie
zewnętrznym, świat nie zapomniał o nich. W finale pojawiają się
wątki, które mogą poruszyć, wzruszyć i autentycznie zdenerwować
(mówiąc delikatnie), ale przede wszystkim postawić duży
wielokropek na koniec pierwszego tomu. I to w sumie jedyny zarzut
jaki mam do utworu, że będę musiał czekać nie wiadomo ile na
ciąg dalszy.
Na koniec krótko jeden z
roboczych blurbów jakie planowałem dać do owej książki:
Krzysztof Spadło w
swojej debiutanckiej powieści zaskakuje nie tylko rezygnacją z
horrorowej sceny, ale przede wszystkim niezwykle dojrzałym
przedstawieniem losu człowieka, który nie ma nic do stracenia.
Więzienny dramat z historią Rzeczpospolitej Piłsudskiego w tle
zapadnie Wam w pamięć na długo.
Ostateczny blurb wraz z okładką wygląda tak:
„Skazaniec” Krzysztof
Spadło. Wszystko wskazuje, że dostępny już od dziś. Znaczy od
wczoraj, bo mi na pisaniu północ przemknęła.
Tyle na dziś
Bez odbioru.
Łukasz, mogę Cię prosić o kontakt na priv -bruszkowski@gmail.com. Mam dla Ciebie materiały apropos BHO i chętnie bym Ci je podesłał i przegadał jeden pomysł który mi się zrodził
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bogdan
Od nas też coś: http://twojakultura.pl/ksiazka-skazaniec-krzysztof-spadlo.html
OdpowiedzUsuń