niedziela, 26 kwietnia 2015

Większe recenzje - STARCIE DEMONÓW - Joseph Delaney

Joseph Delaney
STARCIE DEMONÓW
wydawnictwo: Jaguar
stron: 342
4/5

Zaskakujący dla niektórych finał „Pomyłki stracharza” mógł zaostrzyć apetyt na kolejny tom przygód Thomasa Jamesa Warda. I całkiem słusznie, bowiem konsekwencje podjętych decyzji odbijają się głośnym echem w życiu siódmego syna siódmego syna. Joseph Delaney staje tym razem na głowie, żeby jeszcze bardziej zaskoczyć czytelnika, sponiewierać bohaterów i napisać kontynuację dorównującą poprzednim odsłonom. Zadanie wbrew pozorom nie jest takie proste, trudno bowiem ugrać coś oryginalnego na utartym schemacie, ryzykownie też wprowadzić zbyt drastyczne zmiany. Co najważniejsze, najtrudniej wprowadzić interesujące postacie i demoniczne stwory pozostając wiernym konwencji, a więc literaturze skierowanej do najmłodszych przedstawicieli młodzieży. Autor jednak zna swoje zadanie bardzo dobrze i wyraźnie poczynił postępy w porównaniu do wcześniejszych tomów. Dialogi wciąż są proste i klarowne, bez zbędnych ornamentów, w sam raz dla młodego czytelnika, nikt tu też nie sili się na specjalną złożoność postaci. Wciąż dominuje jasny podział na dobro i zło, choć nie zabrakło zaskakujących przebłysków szarości. W ogólnym rozrachunku próby ożywienia cyklu przy jednoczesnym zachowaniu wierności obranej stylistyce należy uznać za udane. Ale czy samą powieść również?

Tym razem Tom ponownie musi sprzeciwić się swojemu mistrzowi, co gorsza, obecna decyzja zakończyć się dla niego zakończeniem kariery stracharza. Powodem są nie tylko jego skłonności do korzystania z metod mroku, przyjaźń z Alicją, ale przede wszystkim matka chłopaka, wiedźma i Lamia, która wzywa go do przybycia do Grecji gdzie ma jej pomóc powstrzymać śmiertelnie groźną starożytną boginię Ordeen, powracającą właśnie do świata żywych. Moc bogini jest tak potężna, że dobro i zło musi połączyć siły. Głównych bohaterów wspierają więc wiedźmy z Pedle, na czele z zabójczynią Grimalkin. Sojusz ten nie może zostać zaakceptowany przez Johna Gregory'ego, który odmawia współpracy i zabrania udziału w tym zdarzeniu swojemu uczniowi. Tom podejmuje jednak trudną decyzję i wraz z Alice i Billem Arkwrightem wyrusza do Grecji na wielką bitwę z przerażającą boginią.

Trzeba przyznać, że w tym tomie nie ma miejsca na nudę i to kolejny plus cyklu, który nie cierpi na syndrom przynudzania, jak na przykład skądinąd świetny Harry Potter, gdzie w późniejszych tomach wyraźnie rozdmuchiwano fabułę, by zwiększyć objętość książki. W „Starciu demonów” nie ma zbędnych wątków, akcja gna do przodu szybciej niż w którejkolwiek z poprzednich części, niejako podkreślając chaotyczne przygotowania do dramatycznej bitwy z Ordeen. I choć sama bitwa jest znakomita, a jej finał zasmuci młodych czytelników, wzruszając pewnie i co wrażliwsze serca tych starszych, to osią jest tutaj relacja Toma z ważnymi dla niego kobietami – Alice (uczucie do niej wzrasta, ale rozwija się wciąż stopniowo i subtelnie) oraz Matką, która okazuje się być kimś znacznie potężniejszym niż młody Ward wcześniej myślał. Trzeba przyznać, że natężenie problemów, które zrzucił na bohatera autor jest imponujące i bez wątpienia wzbogaca postać. Całość wypada więc znów bardzo dobrze, trochę mniej schematycznie, bardziej mrocznie, odrobinę doroślej. Oczywiście, każda forma może się przejeść. Oczywiście, mogą irytować pewne niekonsekwencje, jak nagła zmiana charakteru Arkwrighta, który po ocaleniu dusz swoich rodziców stał się nagle miły i uprzejmy, zapominając o swojej szorstkości do Toma. Każdemu wolno kręcić nosem, niemniej trudno nie docenić pomysłowości i produktywności autora. Tak czy inaczej, szósty tom udźwignął ciężar cyklu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz