Czterdzieści dwa.
Czas przerwać milczenie i się trochę ogarnąć. Niniejszym, odzywam się ponownie. Pomijając
oczywiście sprawy rodzinne i zawodowe, nad którymi milczę
tradycyjnie, jak zwykle pracuję nad nowymi projektami. Szykuję nowy
debiut muzyczny, o którym nie piszę nic, żeby nie zapeszyć.
Kwestia tygodni najbliższych zdecyduje o wszystkim. ACRYBIA zamarła
w oczekiwaniu na wydanie E.P., i w zasadzie nie wiem, czy sprawa
ruszy w tym roku. Pewne też są zmiany w składzie. O tym może
wkrótce. DAMAGE CASE pograło trochę koncertów, czas zacząć
komponować materiał na nową płytę.
Jeszcze
więcej w kwestiach literackich. Wysypało się ostatnio antologii,
kilka w przygotowaniu, a ja już naprawdę nie mam czasu i siły by
to wszystko ogarnąć. Nadchodzą „Gorefikacje II”, gdzie oddałem
dwie świeżynki – „Fundację Hackenholta” i „Wryj”. Oba
mocne, brutalne, ale co mnie cieszy, bardzo inne od dotychczasowych,
a przede wszystkim tekstu z pierwszych „Gorefikacji”. „Ćma”
to z kolei utwór dotyczący tematyki pewnych stworów, którym
poświęcono inną antologię. Szczegółów jeszcze nie zdradzę,
ale tu jest dość przewrotnie i bardzo łagodnie jak na mnie.
Jeszcze łagodniej jest w „Ghost story”, które pojawi się na
łamach pewnego znanego magazynu. Tytuł mówi wszystko. W magazynie
„Horror Masakra”, do którego zakupu gorąco zachęcam
znajdziecie kolejną świeżynkę, ponury i ciężki tekst
„Robaczywek”. Na stronie Dzikiej Bandy zaś z radością
prezentuję „Ofiary”, które napisałem z Robertem Cichowlasem w
hołdzie Mastertonowi, oraz premierowy „Agrogore”, będący (i to
bardzo ważne!) pastiszem slasherów obozowych. Za dwa tygodnie
Replika wypuści „17 szram”, tam oprócz tekstów wielu
znamienitych polskich i zagranicznych znajdziecie moją opowieść o
znanej z horrorów bestii, zatytułowaną „A czerwiec był piękny
tego roku…”. Krótko mówiąc, jeszcze w tym roku trochę tych
opowiadań się sypnie, może więc to i dobrze, że premiera
„Pradawnego Zła” została przesunięta na początek 2014 roku.
Nie pytajcie mnie dlaczego. Ja mam czas. Czekam na „Horror Klasy
B”, „Wolfenweld” i trzeci tom „Bóg Horror Ojczyzna”. Ten
ostatni może jeszcze w grudniu.
Rozpisałem
się, nie wiem czemu, miało być kontrolnie jeno. Nic to, postaram
się pojawiać tutaj częściej, może mniej samochwałki potem
będzie. Jutro idę w bój toczyć nierówną walkę z WORDem. Nie
powiem po raz który. Ale miałem kilka lat przerwy.
Na
tapecie:
FILMY:
„Wyspa
cienia” Uwe Bolla. Adaptacja słynnej gry „Alone In the Dark”
w wydaniu samego Uwe Bolla. Czyli tragedia i dno programowo
osiągnięte. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego zagrał tu
Christian Slater? Na pewno dla pieniędzy. Oglądałem to przed laty
i postanowiłem dać szansę, zwłaszcza, że wbrew rozsądkowi,
kilka późniejszych filmów Uwego doceniłem. Ten też ma swoje
momenty, szczególnie kilka ujęć i efektów specjalnych. Ale poza
tym, naprawdę fatalne kino. Bez napięcia, bez pomysłu, bez sensu.
Szkoda streszczać tu cokolwiek.
„Nieustraszeni
pogromcy wampirów” Romana Polańskiego. Kultowa, czarna
komedia opowiadająca o profesorze i jego uczniu, którzy wpadają na
trop wampirów w małej, zimowej Żydowskiej wiosce. Film bardzo
specyficzny, momentami groteskowy, przerysowany, niewątpliwie
unikatowy i zabawny. Wspaniałe scenerie, świetne zdjęcia,
niesamowity klimat. Tu zawiązuje się również romans Polańskiego
z Sharon Tate, tu wreszcie mamy kolejny dowód na to, że Polacy
potrafią kręcić horrory. Tylko nie w kraju. Dlaczego?
„Słodki
listopad” Pata O'Connora. Romantyczny film z Keanu Reevesem i Charlize Theron.
On gra zadufanego w sobie dupka, ona ekscentryczną miłośniczkę
psów, która postanawia zmienić jego życie, jeśli on poświęci
jej jeden miesiąc życia. Naiwna historyjka, ale bardzo
relaksacyjna, choć w finale potrafiąca niecnie wzruszyć.
„Nóż
w wodzie” Romana Polańskiego. Wstyd powiedzieć, nigdy dotąd
nie widziałem. Historia dwóch obcych mężczyzn, którzy toczą
psychiczną walkę na jachcie, na który ten bogatszy wziął tego
biedniejszego. W tle jest jeszcze kobieta, ale rola ta jest tak
fatalna, że ją zmilczę. Trudno się mądrzyć, gdy film nominowano
do Oskara i stał się przepustką do sławy Polańskiego.
Niewątpliwie dzieło to wyjątkowe i skłaniające do przemyśleń,
jednak trącające dziś już myszką i naiwnością pewnych
rozwiązań.
KSIĄŻKI:
„Trans
śmierci” Grahama Mastertona. Bogaty biznesmen traci rodzinę,
która staje się ofiarami okrutnej napaści. Chcąc się pożegnać
z ukochanymi, udaje się na Bali, gdzie za pomocą tytułowego transu
śmierci uzyska możliwość porozmawiania z tymi, którzy odeszli z
tego świata. Wyjątkowo dobrze napisana powieść, poświęcająca
dużo uwagi zarówno egzotyce, jak i przedstawieniu postaci.
Niestety, kilka nielogicznych rozwiązań (nasz wdowiec niezwykle
szybko rozmyśla o innych kobietach, finał też bije w oczy
naiwnością), sprawiają, że zamiast świetnej książki mamy tylko
niezłą.
„Happy
End” Marcin Podlewski. Intrygująca powieść science-fiction,
ocierająca się o horror, w istocie zaś podróżująca w
onirycznym, oryginalnym świecie. Brawa dla autora, więcej będzie
na Horror Online.
„Skazaniec”
Krzysztofa Spadło. Chwaliłem tę książkę już wcześniej,
gdy miałem okazję przeczytać ją przed drukiem. Teraz czynię to
raz jeszcze, egzemplarz w twardej oprawie robi ogromne wrażenie. Dla
leniwych – wersja audio. Polecam!
GRY
Wciąż "Dead Island". Tyle tylko, że się zaciąłem z jakimiś oleandrami i już mnie to zaczyna nudzić...
Tyle
na dziś.
Bez
odbioru.
Co to znaczy: "dla leniwych wersja audio"???? Może co poniektórzy mają albo tak dużo zajęć fizycznych nieangażujących umysłu, albo tylko wykonują je (z przyczyn niekoniecznie od siebie zależnych) wolniej niż by wypadało, że czasu na lekturę brak? Więc zamiast czepiać się motywacji tych, którzy raczej słuchają niż czytają, podałbyś lektora. Bo nie dla każdego lektora warto rujnować się na audiobooka.
OdpowiedzUsuń