wtorek, 26 lutego 2013

Czy trzy?

Czy trzy?
Zdecydowanie.
Zaskakujące, ale wczoraj, mimo chęci, nie byłem w stanie dokonać wpisu. Powodów nie ujawnię, gdyż obiecałem, że uzewnętrzniania się tu emocjonalnego nie będę dokonywał. Zaskakujące jest jednak to, że otrzymałem informacje zwrotne domagające się kolejnych odsłon. Dziękuję. Wzruszenie odbiera mi mowę.
Dlatego też piszę.
Co słychać? Zależy. Jak widać, większych zmian nie dokonałem, bo ustrojstwo się broni, a ja nieszczególnie teraz naciskam, bo roboty nie brak. Na przykład wczoraj rozpoczęły się zaciekłe miksy debiutanckiego albumu Damage Case. Zmiksowaliśmy już trzy z dziewięciu kawałków i jeżeli Markowi się nie odwidzi, to bardzo prawdopodobne, że w tym tygodniu skończymy, a w marcu album trafi w Wasze ręce. Czas pokaże.
Wyczynem też jest fakt, że dziś ukończyliśmy z Robertem Cichowlasem naszą pierwszą wspólną książkę - "Pradawne Zło". O czym będzie, to poczytajcie na blogu Roba, ja znów opowieści przesunę na jutro.  Krystalizuje się sprawa kilku antologii, marzec może być więc bardzo zaskakującym miesiącem. Głównie dla mnie. Wszak już piątego marca premiera antologii poświęconej Mastertonowi, gdzie znów mam zaszczyt wylądować w dość zacnym towarzystwie.
Dobra.
Zaczynam samochwalczo bełkotać.
Czas na mnie.
Bez odbioru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz