poniedziałek, 15 maja 2017

Wstawaj, trupie!

Z poprzedniej reaktywacji niewiele wyszło, ale bądźmy szczerzy – skoro w tym roku ma się ukazać pięć moich książek (dziś już wiem, że ta liczba będzie większa, ale na razie cicho sza...), to wiadomo, że nad wpisami tutaj siedzieć nie miałem czasu. Bo przecież jeszcze praca zawodowa, a przede wszystkim rodzina i dzieci. I wiele innych czynników, o których pisać nie będę, bo to wciąż nie będzie blog wylanych żalów, tajnych sekretów, czy złotych myśli, które potem zbiorę w książkę.
A jednak znów zaczynamy. Pretekst najbardziej banalny z możliwych – wydawca mi zasugerował, że byłoby warto. No, konkretnie chodziło o to, że miałem się zdecydować, czy jednak założę sobie stronę internetową, albo chociaż fanpage. Niestety, tak jak uparcie uważam, że wydawanie siebie samego jest bardzo passe, że żebranie o uwagę u blogerów i portali świadczy o parciu na szkło znacznie powyżej przyzwoitości, tak sądzę, że tworzenie sobie samemu fanpage'a jest szczytem próżności lub/i lekiem na liczne kompleksy. Ergo – musiałem chociaż aktualizować blog.
Niestety, obecny wpis jest kontrolnym i nie będzie tutaj żadnego przeglądu filmów, książek i innych rzeczy. Wygrzebuję się powoli z zaległości recenzenckich, nie mam czasu, by nanieść poprawki w ostatniej powieści, znalazłem wydawcę na kolejną, do której mam tylko konspekt, a nie mam sił tego ruszyć. Bo to nie jest tak, że czasu nie mam zupełnie. Ale czasem lubię sobie relaksacyjnie odlecieć z książką, albo pobiegać po Temerii. Ponadto właśnie siedzę nad kolejną sztuką, którą moja teatralna grupa „Atrapa” będzie wystawiać na kolejnym festiwalu w najbliższy piątek. Przedstawienie nosi tytuł „O ziemniaku, który chciał zostać wiedźminem”, a tytuł w tym wypadku zdradza niemal wszystko. No cóż, w sobotę natomiast premiera „Królestwa gore”, więc na pewno jeszcze będę o tym trochę wspominał. Bo mam nadzieję, że w tym tygodniu do wyskrobania kilku słów się zmuszę. Tymczasem – czas do roboty. Idę myć naczynia przy radosnych dźwiękach szwedzkiego death metalu.


2 komentarze:

  1. Jak zwykle ściemniasz. Kiedyś stałeś się niechlubnym bohaterem felietonu na NF po tym, jak rozsyłałeś wszystkim znajomym pisarzom prośbę o głosowanie na Twoje opowiadanie na Zajdle. No i przypominam, że w zbieranie głosów dla Ciebie przy Kościejach była zaangażowana szkoła, radio i koledzy zza granicy. Ale masz rację, fanpej to już by było przegięcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się, tak było kiedyś. Kiedyś też miałem 12 lat, obrażałem się za wszystko i rzucałem jak wesz na grzebieniu z byle powodu. Zupełnie jak Ty. Ale nawet wtedy miałem odwagę podpisać pod postem. I wyciągnąłem wnioski z sytuacji z NF-em. Do tego stopnia, że za autorami tegoż felietonu spotykam sie na panelu na Fantazmazurii. Reszty nie komentuję. Jak sam zauważyłeś - prezentujemy inny poziom.

    OdpowiedzUsuń