Joel McIver
METALLICA: BEZ PRZEBACZENIA
wydawnictwo: In Rock
stron: 552
ocena: 6/6
Wielokrotnie pisałem o
swojej pasji do Metallki, tak dużej, że w zasadzie niezrozumiałej
nawet dla mnie samego, bo choć od lat nie potrafię odnaleźć w
zespole tej grupy, którą pokochałem jako nastolatek, to wciąż
uparcie śledzę ich losy, kupuję płyty, czytam biografie i
wywiady. Nawet na tym blogu poświęciłem grupie trzy osobne wpisy,
w których pozwoliłem sobie na ocenę ich dyskografii. Szczegóły
tutaj, tutaj i tutaj. Przeczytałem większość oficjalnie wydanych
książek i osiągnąłem taki przesyt tematu, że gdy kupiłem jakiś
czas temu książkę „Metallica: Wczesne lata i rozwój metalu”,
jedynie ją przekartkowałem i odstawiłem na półkę. Do dziś
czeka na swoją kolej. Dzieło Joela McIvera nie czekało jednak ani
chwili. Powód? Oczywiście autor, który zachwycił mnie wcześniej
przy okazji „Żyć znaczy umrzeć”. Dowiódł tam, że nie tylko
zna historię Metalliki, ale że potrafi o niej opowiadać bez
fałszywej nabożności. Tego właśnie oczekiwałem po „Bez
przebaczenia” i to dostałem.
McIver zastrzega sobie
zresztą już na samym początku, że nie jest to historia
autoryzowana. Nie dlatego, że nie było możliwości, ale dlatego,
że nie chciał, by zespół choćby zasugerował mu wygładzenie
niektórych fragmentów. Nie mówiąc już o tym, że być może
niektóre nie ukazałyby się wcale. To że w późniejszych
wydaniach pojawił się blurb samego Larsa Ulricha o niczym nie
świadczy. Jest tylko dowodem na niepowstrzymaną siłę rażenia tej
książki. A ona zgodnie z tytułem nie oszczędza grupy. McIver choć
uwielbia Metallikę nie szczędzi jej krytyki w momentach, gdy według
niego jest ona konieczna. Dotyczy to zarówno późniejszych albumów,
decyzji finansowych, jak i osobistych zachowań. Przyznam, że
obawiałem się szczególnie początku, że będzie pokrywał się z
tym, co wcześniej autor napisał przy okazji książki o Cliffie
Burtonie, ale mamy tu do czynienia z profesjonalistą, który nie
odcina kuponów, tylko opowiada historię na nowo, spychając basistę
na dalszy plan. Dlatego polecam „Żyć znaczy umrzeć” jako
doskonałe uzupełnienie omawianej pozycji.
Autor od początku nie
szczędzi gorzkich słów pod adresem swoich ulubieńców, który w
młodości zachowywali się tak jak można się tego spodziewać –
banda pijanych gnojków, która wyrwała się z domu. Trudno mówić
w ich przypadku o lojalności, czy uczciwości, szczególnie w
odniesieniu do Rona McGowneya, swego pierwszego basisty. Jednocześnie
McIver podkreśla ich zaangażowanie i poświęcenie w zrealizowaniu
jednego celu – bycia najlepszym zespołem metalowym na świecie.
Owa bezstronność pojawia się i później, kiedy z sercem podchodzi
do ich problemów osobistych, jednocześnie bezlitośnie miażdżąc
albumy „Load/Reload”. „Metallica: Bez Przebaczenia”, to nie
tylko kopalnia wiedzy i obowiązkowa lektura dla fanów grupy, ale
też specyficzny stan badań nad mitami i legendami związanymi z
zespołem. Autor bierze pod lupę między innymi stwierdzenie, że
„Kill'em All” był pierwszym thrash metalowym albumem na świecie,
albo że Czarny album jest najpopularniejszym dokonaniem zespołu,
czy wreszcie dokładnie analizuje sprawę Napstera. Każdemu mitowi
poświęca obszerne omówienia, często dochodząc do zaskakujących
wniosków. I nie waha się, gdy trzeba pewnych mitów obalić. Nie
czyni to jednak w żaden sposób Metalliki zespołem słabszym, czy
zepsutym. Wręcz przeciwnie, obraz jaki wyłania się z lektury jest
bardzo ludzki. To tylko podkreśla niezwykłość sukcesu jaki grupa
osiągnęła. Bardzo dobra biografia. Być może najlepsza Metalliki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz