POZAŚWIATOWCY: ŚWIAT BEZ BOHATERÓW
wydawnictwo Mag
stron: 534
ocena: 4/6
Brandon Mull to już
uznany pisarz młodzieżowego fantasy, co udowodnił brawurowym
cyklem „Baśniobór”. Chociaż nie zdążyłem do tej pory
zapoznać się z całością serii, zaintrygowałem się autorem na
tyle, że bez wahania sięgnąłem po jego nowe dzieło
„Pozaświatowcy”, tym bardziej, że ten cykl bliższy jest moim
upodobaniom, a więc klasycznej fantasy.
Bohaterami znów są
nastolatkowie, którzy przenoszą się w niezwykły sposób do
magicznej krainy Lyrian. Jason to przyszła gwiazda baseballu,
chłopak z wielodzietnej rodziny, Rachel to jego przeciwieństwo.
Cicha, skromna dziewczyna, jedynaczka, spędzająca większość
czasu w domu, bowiem podróżujący po świecie rodzice uznają, że
lepiej dla niej, jeśli będzie się uczyć w domu. Ot, przeciętna
dwójka młodych Amerykanów, którzy nigdy by nie spotkali się w
normalnym świecie, natomiast w świecie magii ich losy krzyżują
się na drodze ku niezwykłej przygodzie. Krainą Lyrian rządzi
bowiem okrutny czarnoksiężnik Maldor. Zniszczyć go może jedynie
tajemnicze SŁOWO, którego Jason Walker podejmuje się nauczyć.
Wzorem kanonicznych bohaterów gatunku wyrusza na wyprawę, podczas
której będzie musiał wykazać się sprytem i odwagą, by wreszcie
poznać sylaby pozwalające pokonać maga. W trakcie przejdzie też
swoistą przemianę, na którą wpływ będzie miała Rachel.
Brandon
Mull to pisarz, do którego nie trzeba przekonywać nikogo, kto miał
już styczność z jego twórczością. Posiada nieograniczoną
wyobraźnię i lekką rękę, pozwalającą mu przenieść niezwykłe
światy na karty powieści i uczynić je niemal realnymi. I chociaż
pierwszy tom pełnymi garściami czerpie z dorobku klasyków
literatury fantasy, składając tym samym hołd gatunkowi, to całość
jest przetworzona w sposób oryginalny i intrygujący (vide przejście
Jasona do świata Lyrian). Co niezwykle ważne, autor pamięta, co
jest najważniejsze w przypadku takiej literatury, a więc akcja i
przygoda. Na brak zdarzeń i emocji nie sposób tutaj narzekać.
Ciekawym zabiegiem są również kreacje głównych bohaterów.
Zostały skrojone w opozycji do typowej fantastyki, nie różnią się
w zasadzie niczym od swoich rówieśników w normalnym świecie,
prawdę powiedziawszy są nad wyraz zwyczajni, czasem wręcz
przewidywalni, a tym samym bardziej prawdopodobni i zapewne łatwiej
będzie młodym czytelnikom identyfikować się z Jasonem i Rachel.
To przykład klasycznych „everymanów”, nawet ich obecność w
świecie Lyrian nie jest powodowana żadną przepowiednią, pozornie
jest to wręcz przypadek. Za to postacie drugoplanowe, bohaterowie
magicznego świata, włącznie z Maldorem, to już osobowości, obok
których nie da się przejść obojętnie. Podobnie jak obok całego
świata, zachwycającego swym przepychem i rozmachem. I choć dla
dorosłego czytelnika wiele rozwiązań i zagrywek może się zdawać
z początku naiwnych, to jednak przewrotny finał pokazuje, że nie
wszystko jest takie jakby się zdawało, w całości odnajdzie się
drugie dno i głębszy sens. Znów brawa dla Brandona Mulla. Mało
kto potrafi pisać tak dobre i ambitne młodzieżowe fantasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz