THE X FILES: WYZNAWCY
wydawnictwo: SQN
stron: 120
ocena: 5/6
Od wielu lat wspomina się
o kontynuacji serialu „Z archiwum X” i wciąż nie widać szans
na realizację, choć trzeba przyznać, że w ostatnich miesiącach
coś drgnęło w tym temacie. Okrągła rocznica skłoniła jednak
twórców do przemyślenia opcji związanych z wydaniem dziesiątego
sezonu i doprowadziła ich do zaskakującej konkluzji: zróbmy
komiks! Efekt trzymam właśnie w rękach.
Tworzenie komiksów jako
kolejnych sezonów zdjętych z anteny seriali nie jest niczym nowym,
podobne praktyki zastosowano już w przypadku „Buffy: Postrach
Wampirów” czy „Smalville”, ale w omawianym tomie mamy do
czynienia z czymś odmiennym. Wszak to wskrzeszenie bohaterów,
którzy lata temu uchodzili za kultowych. I pewnie byliby dla
niektórych takimi dalej, gdyby Duchovny nie rozmienił się na
drobne w kolejnych sezonach „Californication”.
Nie mam większych
zastrzeżeń do rysunków, które wiernie odwzorowują główne
postacie, ale trzeba przyznać, że cechuje je pewna asceza i
prostota, która może, choć nie musi się podobać. Nie one jednak
są tutaj najważniejsze, chociaż dobrze, że Scully przypomina
Gilian Anderson, a Mulder jest podobny do Davida
Duchovnego.Fabularnie mamy powrót do tak zwanej mitologii archiwum
X, czyli odcinków, które łączyła wspólna intryga i wielka
zagadka, którą bohaterowie serialu odkrywali przez lata, w
międzyczasie rozwiązując sprawy mniej pogmatwane, zajmujące ich
najwyżej na odcinek, dwa. W omawianym komiksie nie ma żadnych
wątków pobocznych, od razu jesteśmy rzuceni na głęboką wodę i
w pięciu epizodach (z planowanych dwudziestu pięciu) otrzymujemy
emocjonującą historię, która nie dość, że świetnie wpisuje
się w konwencję, oddaje ducha bohaterów (komiksowe postacie mówią
tak dokładnie jak Mulder i Scully, że wręcz można usłyszeć ich
głosy), a przede wszystkim serwuje kilka zaskakujących zwrotów
fabularnych, włącznie z zaskakującymi powrotami postaci, które
uznaliśmy już za zmarłe. Ale w końcu główne motto serii głosiło
– nie wierz nikomu. Prawda jest gdzie indziej.
Jedyny problem wobec
fabuły to fakt, że nie ma szans odnaleźć się w niej współczesny
czytelnik, który serialu nie zna, a i starzy wyjadacze mogą mieć
kłopot z odnalezieniem wszystkich aluzji i odnośników. Sam
szykując artykuł do „Grabarza Polskiego” zafundowałem sobie
maraton odświeżający serial i na tej podstawie mogę stwierdzić,
że komiks jest perfekcyjnym ukoronowaniem dotychczasowych wątków,
a na pewno najlepszym sezonem od czasu szóstego. Dlatego miłośnicy
serii nie powinni się wahać, tylko od razu sięgać po owo wydanie.
Tym bardziej, że całość wydano pięknie w twardej oprawie, na
kredowym papierze, za tłumaczenie odpowiadał Bartosz Czartoryski, a
bonusem jest mokry sen każdego nerda, czyli plakat „I want to
believe” wiszący nad biurkiem Muldera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz