ANATOMIA KŁAMSTWA
wydawnictwo: SQN
ilość stron: 299
4/6
Każdy z nas oglądając
serial „Magia kłamstwa” marzył zapewne o tym by być jak postać
odgrywana przez Tima Rotha i bez mrugnięcia okiem demaskować
kłamców i oszustów. Sam wprawdzie widziałem tylko jeden odcinek i
nie dałem się porwać fabule, niemniej koncepcja bardzo mnie się
spodobała. W końcu pomarzyć zawsze wolno, a i w moim zawodzie
stykam się z kłamstwem co i rusz. Gdy usłyszałem o książce
„Anatomia kłamstwa” i poczytałem o jej zapowiedziach,
rozmarzyłem się jeszcze bardziej, licząc, że znajdę idealny
podręcznik do obnażania fałszu i obłudy, który pozwoli mi
uniknąć tych niemiłych sytuacji gdy uświadamiamy sobie, że ktoś
nas nabił w butelkę. Książkę stworzyło aż czterech autorów, z
których trzech jest byłymi agentami CIA i jednocześnie
najwybitniejszymi specjalistami od wykrywania kłamstwa. W związku z
tym wiarygodność lektury wzrastała. Czy jednak obietnice składane
na okładce i w zapowiedziach nie są kolejnym dowodem na to jak
łatwo dajemy się nabrać?
Wspomniałem o „Magii
kłamstwa”, bo nie lubię uzewnętrzniania swoich przypadków
życiowych, a poza tym łatwiej jest się odnieść do popkulturowego
wzorca, który wszak zna spora część społeczeństwa. Przyznajmy
jednak, że prawdopodobieństwo i realizm w tym serialu są dość
naciągnięte i chyba nikt nie wierzy, że ktoś taki jak główny
bohater mógłby istnieć naprawdę. To zresztą jedna z głównych
prawd zawartych w „Anatomii kłamstwa”. Nie ma ludzkich
wariografów. Nawet te mechaniczne da się oszukać. Kłamstwa nie da
się bezsprzecznie wykryć, ale można je z bardzo dużą dozą
prawdopodobieństwa namierzyć. Cały trick polega na umiejętnym
pokierowaniu rozmową i takim uspokojeniu pytanego, żeby sam
przyznał się do fałszu i to najlepiej nie orientując się, że to
czyni. I choć to jeszcze bardziej zaskakujące, takie właśnie
umiejętności, według autorów, można w sobie wyćwiczyć i
stosować z dużym powodzeniem. Niniejsza książka ma zaś pomóc w
odkryciu oraz rozwinięciu owych umiejętności. Pod tym względem
tytuł sprawdza się znakomicie.
Większy problem stanowi
bijąca z jej kart typowa amerykańskość, sprowadzająca się nie
tylko do problemów i dylematów raczej rzadko spotykanych pod naszą
szerokością geograficzną, ale również skupiania się na
politycznych debatach i wywiadach trudnych do przyswojenia przez
naszą mentalność zagadnień. Z jednej strony wzmaga to unikatowość
książki, ale z drugiej nieco zachwiewa jej uniwersalizm, tym
bardziej, że takie fragmenty stanowią dość obszerną część
książki.
Krótko mówiąc, jeśli
ktoś liczy, że dzięki „Anatomii kłamstwa” stanie się Calem
Lightmanem, albo chociaż znajdzie sposób, by do tego dążyć,
bardzo się rozczaruje. Nie jest to jednak tylko łatwy sposób na
wyciągnięcie pieniędzy od naiwnych czytelników. Zawiera mnóstwo
porad i sensownych uwag, a także zestawów ćwiczeń, które pomogą
rozwinąć nabyte (lub już posiadane) umiejętności. Może też
sprawić, że ze zdziwieniem odkryjecie, jak wiele osób do tej pory
najzwyczajniej Was okłamywało. Czy więc warto zainteresować się
tą lekturą? Na pewno – jak każdą, która da nam szansę na
rozwój intelektualny i zwiększy nasze poczucie pewności w
drapieżnym świecie kłamców. Z „Anatomią kłamstwa”
niewątpliwie szanse na przeżycie wzrastają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz