poniedziałek, 1 grudnia 2014

Większe recenzje - DOKTOR JEKYLL I PAN HYDE - Robert Louis Stevenson

DOKTOR JEKYLL I PAN HYDE
Strange case of dr Jekyll i mr Hyde
Wydawnictwo Vesper
stron 118
5/6

„Dziwny przypadek doktora Jekylla i pana Hyde’a” Roberta Louisa Stevensona należy do najbardziej kanonicznych w historii literatury. Nie sposób wymienić odniesień, nawiązań, a przede wszystkim niemożliwym jest zliczenie wszystkich adaptacji filmowych, rozlicznych pastiszy, przeróbek, wariacji, które z jednej strony uczyniły Jekylla i Hyde’a ikonami popkultury (śmiem nawet twierdzić, że największymi, bowiem co rusz przypomina mnie się właśnie kolejna wersja, czy to w zabawnym filmie animowanym, czy romantycznej komedii, czy psychologicznym dramacie). Z drugiej jednak strony, te wszystkie mniej lub bardziej udane przeróbki sprawiły, że dziś już niemal całkiem zatracił się prawdziwy sens utworu Stevensona.

Uznany prawnik, pan Utterson, słyszy o grubiańskim zachowaniu tajemniczego mężczyzny, którego świadkiem był jego znajomy. Informacja ta nie wywarłaby na nim żadnego wrażenia, gdyby nie fakt, że tajemniczy grubianin po skandalicznym zajściu wszedł do mieszkania doktora Jekylla, serdecznego przyjaciela Uttersona. Wkrótce okazuje się, że obaj mężczyźni, obsceniczny, ohydny w wyglądzie i obyciu pan Hyde, oraz uprzejmy, stateczny i szanowany doktor Jekyll są związani mrocznym sekretem, który prawdopodobnie prowadzi do uzyskania drogą szantażu majątku szacownego obywatela. Sprawa staje się jeszcze bardziej dramatyczna, gdy Hyde w brutalny sposób, bez powodu, zabija na ulicy niewinnego człowieka. Utterson stara się rozwikłać tajemnicę, której wyjaśnienie przekracza granice zdrowego rozsądku i nauki.

Oczywiście, nie ma dziś dorosłego czytelnika, ani nawet, śmiem twierdzić, dobrze wykształconego dziecka, które nie wiedziałoby, że Hyde i Jekyll to jedna i ta sama osoba, która za pomocą szalonego eksperymentu nauczyła się wyzwalać z siebie złą, zwierzęcą naturę wyzwoloną ze wszelkich skrupułów i wyrzutów sumienia. Późniejsze wersje i przeróbki zadbały o bardziej demoniczny wizerunek ohydnego Hyde'a, czyniąc z niego olbrzymiego potwora o nadludzkiej sile i rozmiarach. Tymczasem prawdziwa groza kryjąca się oryginale wynika z tego, że człowiek ów jest niskim, bladym mężczyzną, o twarzy kryjącej w sobie jakąś ukrytą skazę, deformację, której nie sposób sprecyzować. Zawiodą się ci, którzy będą szukali spektakularnego horroru. Ucieszą ona tych, którzy lubią eleganckie, intrygujące historie opisane w listach i pamiętnikach, gdzie groza wynika z zaburzenia zastanego porządku, ze zniszczenia ładu, jaki tworzy ludzki rozum. Antynaukowa wymowa utworu jest wciąż aktualna, udowadniając, podobnie jak „Frankenstein” Mary Shelley, że prawdziwe zło tworzą ludzie światli i rozumni próbując przekroczyć granice pojmowania. To co bowiem szczególnie wybrzmiewa w ostatnich fragmentach utworu to samotność i zagubienie jakie stało się rzeczywistością wyzwolonego przez specyfik Hyde'a. Tak jak monstrum doktora Frankensteina próbował odnaleźć szczęście, tak i dzika, wyzwolona natura doktora Jekylla walczy ze światem, bowiem nie potrafi inaczej. Można oczywiście zacząć zagłębiać się w przesłanki chorób psychicznych, wyeksponowany później (i do cna wyeksploatowany) motyw rozdwojenia jaźni, jednak ostateczne odczucia jakie towarzyszyły mi na koniec lektury to gorycz i smutek.

Trudno jest dziś ocenić uczciwie jedną z najbardziej znanych książek autora „Wyspy Skarbów”. Chociaż nie zestarzała się, co więcej, czas dodał jej stylu i klasy, główny motyw został już tak mocno wypaczony przez popkulturę, że nie zaskoczy nikogo. Mimo to, dla wszystkich miłośników grozy i dobrej literatury, jest to pozycja obowiązkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz