DRAŻLIWE TEMATY
wydawnictwo: Mag
ocena: 6/6
Neila Gaimana polecać
nikomu nie trzeba, to twórca, który złotymi zgłoskami zapisał
się w historii literatury za sprawą takich dzieł jak
„Nigdziebądź”, „Chłopaki Anasiego” czy „Amerykańscy
Bogowie”. Czy więc jest sens zachwalać jego nowy zbiór
opowiadań? Tak, bo to jedna z najlepszych książek, jakie czytałem
w ostatnich latach, a przeczytałem ich naprawdę sporo.
„Drażliwe tematy:
Krótkie formy i punkty zapalne” to kolekcja krótszych i dłuższych
historii zebranych w pięknie wydanym tomie. Klimatyczna okładka
autorstwa Dagmary Matuszak, twarda oprawa, prawie czterysta stron
rewelacyjnej prozy. Wydawnictwo Mag jak zwykle stanęło na wysokości
zadania oddając w ręce czytelników produkt niemal idealny. Na
kilka drobnych literówek przymykam oko, ważna jest bowiem treść.
Absolutnie niezwykła.
Wszystko zaczyna się od
wstępu, w którym autor zdradza powód złożenia takiej właśnie
antologii opowiadań, przy okazji zdradzając genezę każdego z
utworów. To momenty w książkach, które uświadamiają
czytelnikowi, że autor jest również człowiekiem, pozwalają
budować specyficzną więź, tym samym zawsze bardzo wysoko je
ceniłem. Dokładnie tak jest i w tym momencie, dlatego pozwolę
sobie nie zdradzać żadnych zawartych tutaj wątków. Przeczytajcie
te czterdzieści stron, a przekonacie się, jak bardzo chcecie
wysłuchać opowiadanych przez Gaimana historii.
A te historie? Różnorodne
pod względem treści, długości i formy. Mamy tu króciuteńkie
opowiadania, rozbudowane fabuły i wiersze. Szczególnie te ostatnie
ukazują wyjątkowo magiczny i nostalgiczny świat twórcy
„Koraliny”. Na pewno nie wszystkie przemówią do Was w ten sam
sposób, ale gwarantuję, że wiele z nich wgniecie Was w fotel,
głęboko poruszy, albo tylko (!) zmusi do zastanowienia. Trudno
wybierać między przerażającym „Klik-klak Grzechotka”,
fantastyką „Godziny Nic”, nostalgicznym „Problemem z
Cassandrą”, szaloną „Inwokacją indyferencji”. Jak nie
wspomnieć o „Śmierci i miodzie”, hołdzie dla Sherlocka
Holmesa, „Śpiącej i wrzeciono” wariacji na temat „Śpiącej
królewny” i „Królewny Śnieżki”, albo „Czarnym Psie”,
gdzie powraca Baldur „Cień” Moon? A to zaledwie czubek góry
lodowej. W każdym tekście Gaiman prezentuje się jako erudyta o
fenomenalnym warsztacie, mistrz krótkiej formy i nieograniczonej
wyobraźni, perfekcyjnie budujący nastrój i klimat.
Nie będę ukrywał, że zbiór po
prostu mnie oczarował. Zawsze byłem zwolennikiem opowiadań,
wychodząc z założenia, że horror i fantastyka wywodzą się
właśnie z krótkiej formy i tam najlepiej się odnajduje. Przez
lata przeczytałem tak wiele rozmaitych antologii i zbiorów, że w
pewnym momencie nastąpił całkowity przesyt, a ja zacząłem unikać
wszystkiego, co nie było dłuższe niż kilkaset tysięcy znaków.
Do „Drażliwych tematów” podszedłem więc z dużą dozą
niepewności, ale już sam wstęp sprawił, że poczułem się
komfortowo, a im dalej w las, tym bardziej rósł mój zachwyt, a ja
znów przypomniałem sobie te czasy, gdy z wypiekami na twarzy
zaczytywałem się w tekstach Lovecrafta, Sheridana Le Fanu, Ambrose
Bierce czy rodzimych mistrzów pokroju Stefana Grabińskiego i
Ludwika Sztyrmera. Autor zapowiedział we wstępie, że opowiadania
mają na celu poruszyć czytelnika. I zupełnie subiektywnie,
uczciwie, przyznaję, że we mnie poruszyły struny, które zdążyły
już zaśniedzieć. Serdecznie mu za to dziękuję.
Ten zbiór jest cudowny, magiczny, ekscytujący, nie można się od niego oderwać. A jakie piękne wydanie! Miód na oczy :)
OdpowiedzUsuń